— Gołąbeczki, lecimy na miasto idziecie?! Czy wyssaliście z siebie wszystkie soki i nie macie już siły? — spod drzwi dało się słyszeć wołanie Maćka.
— Zaraz przyjdziemy! — odpowiedział Kuba.
— Dobra, to czekamy! — starszy Grabowski poszedł usiąść z cwanym uśmiechem na kanapę.
— Jezu on musi mieć godziny, żeby się zregenerować po seksie? — spytała Lola tuszując rzęsy. Była już po prysznicu, ubrana w czyste ciuchy i kończyła robić makijaż.
— Nie wiem, nie wnikam. — Kuba zaśmiał się naciągając na głowę neonową bluzę QueQuality. — Już się tak nie strój, bo co jak cię będzie tabun facetów ścigać? — zaśmiał się podchodząc od tyłu i obejmując dziewczynę.
— To pokażę im środkowy palec i powiem, że najlepszy z facetów należy już do mnie. — odpowiedziała i spojrzała w lustro, odnajdując w odbiciu wzrok chłopaka.
— No dobra, zrobiłaś mi dzień... — wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, który odrazu zaraził dziewczynę. Złapał za dekolt jej koszulki i odchylił jej ramię, na którym złożył kilka pocałunków. Niebieskowłosa odłożyła tusz i roześmiała się.
— Łaskoczesz...
— No i dobrze... — odpowiedział szybko z cwanym uśmiechem na twarzy.
— No długo jeszcze?! — tym razem brat Kuby wszedł do ich pokoju bez pukania, mając nadzieje, że przerwie im wspólne igraszki. Na jego twarzy szybko wymalowało się rozczarowanie, a dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
— Nie, jesteś idealnie na czas, możemy już wychodzić. — powiedziała Lola z pełną premedytacją i wstała z krzesełka. Przerzuciła przez siebie torebkę i ruszyła w stronę drzwi, łapiąc po drodze Que za rękę.
— Co, zawiedziony? — spytał roześmiany Krzychu, który dobrze wiedział jakie były zamiary przyjaciela.
— A weź spierdalaj... — powiedział Maciejka, po czym wręczył Krzyśkowi stuzłotowy banknot.
— Łatwy hajs, to coś co lubię... — skwitował szybko chowając pieniądze do kieszeni i wygrywając w ten sposób zakład.
— Głupi ma zawsze szczęście... — mruknął niezadowolony chłopak.
— Może głupi, ale bogatszy o stówkę...
— Serio nie macie się już o co zakładać? — spytała Lola patrząc z niedowierzaniem i politowaniem na przyjaciół. Pokręciła głową i złapała Kubę za dłoń, wyszli z hotelu i udali się na ulice miasta, które pod przykryciem nocy prezentowało się niesamowicie.
— To gdzie idziemy najpierw? — spytał Que.
— Zjeść. — powiedziała chórkiem pozostała czwórka i wybuchnęli śmiechem. Cała ekipa udała się do małej knajpki ulokowanej w centrum parku. Każdy zamówił sobie jedzenie i zasiedli wspólnie do stolika. Lola usiadła przy Kubie i wtuliła się lekko w niego.
— Zmarzłaś? — spytał chłopak zajadając jeden z lokalnych przysmaków.
— Troszkę... Ale wiesz co? Jak zjemy to możemy przejąć tamtą scenę... — powiedziała cicho i wskazała na niewielką scenę ze sprzętem do karaoke, gdzie kilku japończyków, którzy na bank nie byli trzeźwi, kaleczyli skutecznie jedną ze starszych piosenek Madonny. Que skierował wzrok w stronę wskazaną przez dziewczynę i wybuchł śmiechem.
— Chyba żartujesz i co mam śpiewać disco?
— A co? Nie masz swoich piosenek? — zapytała zadziornie i uniosła brew do góry.
— Tak się składa, że mam no i...?
— Pobawmy się muzyką, kiedy ostatnio było tak beztrosko i na luzie...?
— Na lotnisku?
— No zrób to dla mnie... — spojrzała na niego maślanymi oczami. Kuba zmierzył ją wzrokiem. Nie potrafił jej odmówić tak łatwo.
— Zgoda, ale najpierw stawiasz wszystkim sake. — powiedział, a kącik jego ust uniósł się do góry.
— Zgoda! — dziewczyna pisnęła radośnie, czym przykuła uwagę pozostałej trójki.
— A tej co? — spytał Maciejka z wypchaną buzią jedzeniem.
— Nic, jedz... Będziemy się bawić. — odpowiedział mu brat i podążył wzrokiem za niebieskowłosą dziewczyną, która zamówiła butelkę sake. Przybiegła z powrotem i usiadła na swoim miejscu.
— Przecież już ciupcialiście...
— Boże, wstyd się przyznać, że płynie w nas ta sama krew. Dobra zabawa nie ogranicza się tylko do seksu... — postukał się po czole patrząc na Maciejkę.
— To ja może poleje... — wtrącił się nagle Krzychu i rozlał sake do kieliszków. — To za Japonię... — powiedział unosząc szkło do góry, a reszta poszła w jego ślady.
— Odrazu lepiej... — na twarzy młodszego Grabowskiego zagościł cwany uśmiech, wsunął na nos okulary przeciwsłoneczne, a na głowę narzucił kaptur. — No rusz dupę, chyba, że się rozmyśliłaś... — szturchnął lekko Lolkę.
— Jasne, że nie! — powiedziała z szerokim uśmiechem i wstała szybko, zrobiła kilka szybkich kroków i złapała go za dłoń, obkręcił ją wokół jej osi i wtulił w siebie.
— Ale ja wybieram piosenkę, zgoda? Chcę ci rzucić małe wyzwanie. — uśmiechnął się cwano.
— Grabowski, czy powinnam się bać? Zaczynasz brzmieć groźnie... — szturchnęła go lekko, jednak ten oddał jej z nawiązką.
— Jak się w łóżku mnie nie boisz, a na scenie będziesz? — zapytał spoglądając na nią.
— Nie...
— No to mi zaufaj, poradzisz sobie. — weszli na scenę, pijani Azjaci szybko opuścili podest. Chłopak podrzucił mikrofon w ręku i podał go dziewczynie. — „You don't own me" ale masz się wczuć i dać z siebie 110%. — powiedział pokazując na nią palcem.
— Myślałam, że zaśpiewamy coś twojego... Ja nie mam takiego głosu... — spojrzała na niego zaskoczona.
— Chciałaś się bawić, to się pobawimy... — uniósł kącik ust.
— Jesteś straszny... — powiedziała jednak tak jak prosił postanowiła dać z siebie wszystko. Kuba usiadł na jednym z głośników i obserwował ją. Wiedziała, że ją obserwował, bo od zawsze patrzył na nią tak jak nikt. Śpiewała i wczuwała się, szło jej naprawdę dobrze. Kuba rapował zwrotki G-Eazy wpatrzony w jej oczy. Publiczność zareagowała jak na typowych Japończyków przystało, momentalnie robili im zdjęcia i nagrywali filmiki. Kiedy skończyli utwór dostali brawa, a dziewczyna roześmiała się i wpadła w ramiona ukochanego.
— To nie koniec, więc mnie tak nie ściskaj...
— Co jeszcze naszykowałeś? — spytała i zmierzyła go wzrokiem.
— „My favorite part". — powiedział patrząc na nią. Wiedziała jak bardzo Mac był dla niego ważny, ale nigdy nie próbował zarapować żadnej z jego piosenki publicznie. Poza tym to była „ich" piosenka. Uśmiechnęła się tylko szeroko i zaczęli śpiewać kiedy poleciał podkład. Złapał ją za dłoń chcąc podkreślić, że należała tylko dla niego. Obrócił ją i wtulił w siebie obejmując ją. Bujali się wspólnie do rytmu.
— Ja pierdole, ale materiał na Insta! — Krzysztof nie krył radości, kiedy stał na krzesełku i nagrywał materiał.
— Kuba cię udusi. — powiedział Koziara stojąc na drugim krzesełku z aparatem w ręku i robił im zdjęcia.
— Ej ja też mam stanąć na krzesełku? Strasznie mi dziwnie, że jako jedyny siedzę... — rzucił Maciek, na co jego przyjaciele pokiwali z niedowierzaniem głowami.
CZYTASZ
ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide Fanfiction
FanficObrócił jej świat o sto osiemdziesiąt stopni. Nie bójcie się, nie była mu dłużna. Jego świat też stanął na głowie. Czy żyjemy w czasach, gdzie można zakochać się przez internet? A może to tylko dzisiaj pozwala nam, na pokazanie tego, co w nas najlep...