Laweta zabrała auto Maćka i cała trójka ruszyła w stronę mieszkania Kuby.
— Braciszku, ja dalej nie wiem, czemu się tak wściekasz? Ja tylko daje jej wybór... Zawsze może porzucić większe zło, na rzecz czegoś o mniejszym zasięgu zła...
— Uważaj, bo uwierzę, że jesteś aniołem. — powiedziała Lola i roześmiała się głośno.
— Widzisz, nawet ona to dostrzega... To dla ciebie nie chciał mnie wziąć ze sobą do Londynu... — pokiwał głową patrząc w kierunku dziewczyny.
— Zaraz będziesz biec za samochodem. — ostrzegł go Kuba, a dziewczyna się roześmiała.
— Zawsze tak mówi, musisz się do tego przyzwyczaić... — Que zahamował gwałtownie i włączył awaryjne. — O tego się nie spodziewałem, chyba przy dziewczynie włączył mu się tryb "Que ma zawsze racje, a jak nie ma to patrz punkt pierwszy"...
— Wysiadaj...
— Daj spokój... — Maciek zawył. — No już będę grzeczny i będę milczeć jak grób. Dasz mi swój numer Lola, popiszemy smsy, skoro nie chce słuchać naszych pięknych głosów.
— Nie, nie da ci numeru, bo to moja dziewczyna...
— Z tego co wiem, nie pytałeś o chodzenie... — dziewczyna się zaśmiała.
— Stefan się zapytał w moim imieniu.
— Kto to Stefan? — zapytał Maciek, a dziewczyna zjechała lekko w dół fotelu i zakryła twarz śmiejąc się delikatnie. — Kto to Stefan do cholery i czemu sprawia, że ona się rumieni...?! — ponaglił pytanie Maciejka, Kuba zaśmiał się pod nosem i ruszył w stronę swojego domu. Lola milczała już całą drogę i podziwiała miasto przez okno. Czasami uśmiechała się szeroko do samej siebie, przypominając sobie ich ostatnią noc. Nawet starszy Grabowski się uciszył na chwilę. Quebo zatrzymał się w garażu i zgasił silnik. Wszyscy wysiedli i udali się do mieszkania na ostatnim piętrze.
— Idę wziąć prysznic, zaraz wrócę. — powiedział Kuba i zniknął w łazience.
— Ej Mała, chcesz się zabawić. — Maciek poruszył brwiami i pokazał jej woreczek z zieloną zawartością.
— Nie wiem, czy powinnam.
— Dawaj, trochę śmiechu nikogo nie zabiło. — oboje poszli na taras i usiedli w fotelach. Chłopak szybko skręcił im po blancie.
— Tak po całym?
— Wymiękasz?
— W życiu. — uśmiechnęła się szeroko i odpaliła, zaciągając się głęboko i przytrzymując dym w płucach. Po chwili jej źrenice powiększyły się, a oczy błyszczały. Kuba wyszedł spod prysznica i poczuł dziwny zapach, uchylił drzwi od łazienki i już wiedział, co się święci. W życiu tak szybko się nie ubierał. Poleciał na taras i zobaczył jak owa dwójka, leży na deskach tarasu i stykają się głowami, pokazując sobie gwiazdy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, ze taras był zadaszony, a ich gwiazdy, to malutkie lampki choinkowe.
— Serio musiałeś ją upalić?
— Ty byś nie chciał... Cichaj bracie, czekamy na deszcz meteorytów.
— Jak ja ci kiedyś zrobię deszcz, to cię zmyję z powierzchni ziemi.
— Dlatego powinnaś wybierać uważniej Grabowskich, widzisz, jaki z niego sztywniak?
— Kuba... To jest straszne... — dziewczyna się rozpłakała i roześmiała jednocześnie.
— Lolka... Co się dzieje? — posłał bratu mordercze spojrzenie i otarł jej łzy.
— Te cholerne gwiazdy nie spadają, a ja tak bardzo chciałam wypowiedzieć życzenie... Dla ciebie. — uśmiechnęła się do niego szeroko i wpiła się w jego usta. — Kocham cię Stefan! — krzyknęła na całe gardło, unosząc gwałtownie ręce do góry, przez co Maciek oberwał w łeb.
— Ała... Lolka, lujku, uważaj... A ja dalej nie wiem kto to Stefan?!
— Stefan?! — zawołała i usiadła momentalnie. Obróciła się na czworaka i podeszła do Maćka nachylając nad nim swoją twarz. — To penis Kuby, jest wielki i sprawia dużo przyjemności, jak chcesz mogę ci pokazać. — powiedziała ucieszona, a jej oczy zaczęły błyszczeć jeszcze bardziej. — Do tego ma nieziemskie efekty specjalne na koniec przygody. — mówiła z pełnym przekonaniem i zaangażowaniem, potakując przy tym głową. Zachowywała się bynajmniej, jakby wciskała kit, że suplementy diety działaj.
— Skarbie, chyba za bardzo ci siadło. Mogłem dać ci pół na pierwszy raz... — powiedział Maciek. — To nie może być twój pierwszy raz, bo by cię tak nie wzięło... — doszedł do chwili do wniosku, siadając i patrząc na dziewczynę.
— Ciii... —puściła mu oczko z szerokim uśmiechem i posłała buziaczka. — Ja wiem, co robię, jestem dorosłą i odpowiedzialną kobietą... — spojrzała na Kubę, który usiadł na tyłku i trzymał się za brzuch, nie mogąc już ze śmiechu. Lola poszła na czworaka do Kuby i wpiła się w jego usta czule.
— Kochanie? — zaczął chłopak.
— Tak?
— Wciskasz mi język w pępek... — Kuba zwijał się ze śmiechu, a Maciek płakał.
— Co? A tak. — teraz już dokładnie trafiła w jego usta i całowali się przez chwilę. — Kuba, Kubuś, Kubuteńku, bo ja mam do ciebie biznes.
— Jaki skarbie?
— Bo twój brat w życiu chuja na oczy nie widział, czy byłbyś tak uprzejmy i mu pokazał? — zapytała niewinnym głosem dziecka.
— Ej, co?! Jakie nigdy?! Na bank mam lepszy sprzęt niż on! — oburzony Maciejka, aż się podniósł.
— Kocham cię zołzo, ale Stefan zostaje tylko dla nas... Więc muszę odmówić...
— Kuba, Kubuś, Kubuteniuniuńku...
— Taak? — zapytał rozbawiony jej zachowaniem.
— Bo ja mam takie ważne pytanie... Czy Stefan mnie kocha też?
— Na bank cię kocha... — Quebo ocierał łzy z pyska, kiedy już nie wyrabiał ze śmiechu. Zapomniał nawet o złości, jaką żywił do Maćka o to, że upalił Lolę.
— To najlepsza informacja w moim życiu. — powiedziała rozanielona, jakby wygrała milion w totka. — Kubam Kubuś, Kububububuniuteńku...
— Tak księżniczko?
— Kocham cię wariacie! — zapiszczała i wskoczyła na niego oplatając go nogami w biodrach.
— Ja ciebie też, a teraz do łóżka. Maciek?
— Tak?
— Masz pościelone w gościnnym... — rzucił na odchodne i zabrał niebieskowłosą do sypialni.
— Kubuteniuniusiu...
— Co?
— Głodna jestem, zrobisz mi kanapkę? — poprosiła robiąc oczy, jak szczeniaczek.
— Jasne, połóż się już tylko. — jak prosił, tak zrobiła, jednak nie doczekała się kanapki. Kiedy Grabowski wrócił do swojej sypialni, przykrył ją tylko, kiedy zasnęła jak dziecko.
CZYTASZ
ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide Fanfiction
Fiksi PenggemarObrócił jej świat o sto osiemdziesiąt stopni. Nie bójcie się, nie była mu dłużna. Jego świat też stanął na głowie. Czy żyjemy w czasach, gdzie można zakochać się przez internet? A może to tylko dzisiaj pozwala nam, na pokazanie tego, co w nas najlep...