Światło i bijąca biel drażniły jej oczy. Czy to było niebo? Nie na bank nie zasługiwała, żeby pójść do nieba. Na piekło zbyt jasno. Wzięła ciężki oddech i odkaszlnęła kilka razy. Potarła oczy i usiadła, rozejrzała się dookoła. Nie bardzo ogarniała jeszcze co się dzieje.
— Chyba się nie udało. — stwierdziła do siebie i obróciła się na bok, wtulając w poduszkę. Chyba pierwszy raz w życiu czuła się wyspana tak bardzo.
— Panie doktorze, pacjentka z 093 się obudziła! — zawołała pielęgniarka widząc wiercącą się dziewczynę.
— Już idę. — kilku lekarzy wbiegło na salę i zaczęło zadawać jej pytania, jak się czuje. Zlecali po kolei badania i sprawdzali wszystkie czynności życiowe. Zdecydowali zabrać ją na badania i sprawdzić, czy wszystko jest okej.
Chłopaki weszli do szpitala i udali się do sali 093.
— Ja pierdole nie ma jej. — Kubie o mało nie stanęło serce. Przez kilka sekund miał przed oczami najczarniejszy scenariusz.
— Grabowski, debilu... — powiedział Krzysiek i łapiąc go za ramiona odwrócił go w stronę zabiegowego skąd wyszła dziewczyna, podtrzymywana za ramię przez pielęgniarkę. Rozmawiała na temat badania, kiedy ujrzała Kubę z wrażenia usiadła.
— Lola... — Kuba pędem, podbiegł do dziewczyny i padł przy niej na kolana. — Lola... Maleńka... — szeptał i patrzył przeszklonymi oczami. Ujął jej twarz w dłonie i gładził policzki kciukami. — Nie rób mi tego nigdy więcej... Już on cię nie skrzywdzi...
— Mam halucynacje, prawda? To sen... — powiedziała z niedowierzaniem.
— Nie, jestem tu... Jestem... — dziewczyna rozpłakała się i rzuciła mu się na szyję. — Cicho, ciii... Nie płacz już... Będzie wszystko dobrze, wrócisz ze mną do Polski i zaczniesz od zera...
— Co?! — spojrzała na niego zapłakanymi oczami, na jej twarzy malowało się zaskoczenie.
— Pojedziesz do mnie, do Warszawy, albo możemy pojechać do Ciechanowa, tam będzie spokojniej i szybciej może się zregenerujesz.
— Nie jestem pewna, czy chcę wracać do Polski. — powiedziała cicho.
— To nie pora na takie rozmowy. — powiedział Krzysiek. Kuba wziął dziewczynę na ręce i ruszył z nią w stronę jej sali.
— Puść mnie, jestem ciężka... — powiedziała brunetka.
— Bez przesady... — wywrócił oczami i położył ją na łóżku.
— Jak to się stało, że ty tutaj...? — zapytała cicho.
— On odebrał twój telefon, potem zaczął mi grozić, potem słyszałem ciebie, głuchy trzask i przerwane połączenie... Niewiele myśląc wsiadłem w samolot i przyleciałem, musiałem mieć pewność, że u ciebie wszystko dobrze, a on zagroził, że zerwie ci ze mną kontakt... — cały czas gładził jej buzię i zaciągał niesforne kosmyki jej włosów za ucho.
— Masakra... — wyszeptała cicho i zakryła dłońmi twarz.
— Doprowadził mnie do takiego stanu, że targnęłam się na własne życie, on mnie zgwałcił tak bardzo, że leciała mi krew...
— Przestań... Musisz o tym zapomnieć, to już przeszłość, to już nie wróci... — Kuba wtulił ją w swoją klatkę piersiową.
— Lekarze powiedzieli, że masz coś zjeść normalnego, ale ma być lekkostrawne, żeby twój organizm powoli wrócił do normalnego rytmu. Kupiłem ci bułkę i jogurt, nie powinno być źle. — powiedział Krzysiek, który poszedł do lekarzy dowiedzieć się o stan zdrowia dziewczyny i zakupił jej coś do jedzenia w sklepie na dole.
— Dziękuję... — powiedziała cicho i wzięła od czerwonowłosego jedzenie. — Głupio mi, ze byłeś świadkiem tej całej szopki...
— Kochanie, to nie ma znaczenia, udało nam się cię uratować. Obiecaj mi, że nigdy tego nie zrobisz...
—Jeśli życie mnie nie zmusi.
— Lolka. — powiedział podniesionym tonem.
— Obiecuję. — powiedziała szybko. Patrzyła w jego oczy i pociągała nosem.
— Maleńka... — Kuba nie mógł się wręcz powstrzymać, by nie wziąć jej w swoje ramiona. Nie protestowała. Potrzebowała jego ciepła i bliskości. Dopiero teraz docierało do niej, jaką głupotę zrobiła pod wpływem emocji. Zaczynał jej się zmieniać tok myślenia, teraz kiedy Kuba był obok, zdawała sobie sprawę, że mogła już nigdy nie być w jego ramionach i zbierało ją znów na płacz. —Nawet nie próbuj znowu zaczynać płakać, już wystarczy łez... Nigdy więcej łez, nigdy więcej... — zanucił jej do ucha. Krzysiek siedział obok nich z uśmiechem, cieszył się, że wszystko dobrze się skończyło.
— Cholera, chyba nigdy się nie przyzwyczaję... —powiedziała dziewczyna, kiedy przekroczyli próg hotelu. Nie znała tej nazwy, ale był ekskluzywny.
— Lepiej zacznij się przyzwyczajać, bo to będzie twój nowy standard, on cię w gorszym nie będzie lokował, bo zawsze dba o swoje dziewczyny. — Krzychu uśmiechnął się szeroko, "reklamując" swojego przyjaciela.
— Jak ja prosta dziewczyna jestem i w ogóle...
— Polemizowałbym, czy taka prosta... — Kuba się zaśmiał. — Masz kształty, deską nie jesteś, a i dostarczasz, aż nadto wrażeń.
— Idź wariacie... — uśmiechnęła się delikatnie i zarumieniła się delikatnie.
— Kuba, pipo, znowu ją zawstydzasz...
— No i co z tego? Zasługuje na miłe słowa, kiedyś w końcu się przyzwyczai. Zdrowy rumieniec nie jest zły.
— A dajcie wy mi święty spokój. — westchnęła cicho i usiadła na wielkim hotelowym łóżku.
— Co, jak co, ale na święty spokój z mojej strony nie masz co liczyć... — Kuba mruknął z zadowoleniem, a dziewczyna schowała twarz w dłonie.
— Tylko nie mów, że idziesz już spać, spałaś ostatnio prawie trzy doby. — Krzysiek zaśmiał się.
— Nie, no co ty, ale w końcu jest jakieś wygodne łóżko. — uśmiechnęła się szeroko.
— Lolka... — Kuba wskoczył na łóżko i położył się koło dziewczyny.
— Co? — zapytała i zakryła ręką oczy.
— Musimy coś ustalić z przeprowadzką, zabraniem rzeczy i tak dalej...
— Grabowski... — czerwonowłosy wręcz zawył. — Wyszła dopiero ze szpitala, ja wiem, że ci konar płonie, musisz spuścić z kręgosłupa i te inne sprawy, ale ona dopiero wyszła ze szpitala. Zrób przysługę światu, weź to swoje wypchane konto bankowe, zejdź do sklepu i kup whisky i pepsi. Dzisiaj będziemy świętować.
— O proszę, Kondracki, Krzysztof Jerzyna ze Szczecina, szef wszystkich szefów...
— Wal się na ryj.
— Jak będę się walić na ryj, to będę na tyle zajęty, żeby nie iść do sklepu. — Lola śmiała się ciepło. Słysząc głupie teksty uświadamiała sobie, jak bardzo za nimi tęskniła.
— Widzisz, nawet twoja dziewczyna cię wyśmiewa. Idź lepiej do tego sklepu i nie pogrążaj się bardziej.
— Niech ci będzie, a ty miej oko na nią.
— Zamierzasz mnie teraz cały czas kontrolować? To może być bardzo trudne, bo będę się buntować. — dziewczyna zaśmiała się, a chłopak w końcu ruszył do sklepu po alkohol.
![](https://img.wattpad.com/cover/184128613-288-k904237.jpg)
CZYTASZ
ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide Fanfiction
FanfictionObrócił jej świat o sto osiemdziesiąt stopni. Nie bójcie się, nie była mu dłużna. Jego świat też stanął na głowie. Czy żyjemy w czasach, gdzie można zakochać się przez internet? A może to tylko dzisiaj pozwala nam, na pokazanie tego, co w nas najlep...