ROZDZIAŁ 111.

208 27 12
                                    

Kobiety po godzinie plotek rozeszły się i położyły do łóżek. Jednak Lola nie mogła zasnąć, wstała jeszcze i otulona kołdrą wyszła na balkon. Patrzyła na cmentarz, płonące znicze miały swój specyficzny urok. Powietrze nie było już dawno tak spokojne, jak dziś. Raz na jakiś czas delikatny podmuch wiatru rozwiewał minimalnie jej włosy. Panowała cisza i spokój. Jej wzrok przeniósł się na księżyc w pełni, który był pewnie powodem jej bezsenności, a może po prostu brakowało jej obok Kuby... Spaliła papierosa i wróciła do pokoju, zamykając drzwi balkonowe. Rzuciła kołdrę na łóżko i poszła do kuchni, nalała sobie sok i upiła kilka łyków. Wracając do sypialni, usłyszała klucz, który przekręcał się w zamku. Do domu wszedł Quebo, był dobrze podchmielony, jednak ogarniał wszystko. Podeszła do niego, a gdy tylko ściągnął buty, podszedł do niej cicho i położył jej dłonie na pośladkach. Jej ciało zadrżało, a usta rozchyliły się, wydając z siebie cichy syk. Jego lodowate dłonie na jej rozgrzanej skórze, sprawiły, że jej sutki momentalnie stwardniały. Chłopak wpił się w jej usta, a potem zagryzł przez materiał koszulki jedną z jej piersi... Jego oczy błyszczały w bladym świetle, które wpadało do pomieszczenia z jego pokoju. Naparł na nią swoim ciałem i popychał do tyłu. Przekręcił klucz w drzwiach swojego pokoju. Całował ją namiętnie i wplatał swoją dłoń w jej jeszcze wilgotne włosy, szarpnął za nie mocno, a kiedy mimowolnie odchyliła do tyłu głowę składał mokre pocałunki na jej dekolcie. Wolną dłonią przejechał po jej plecach i zacisnął na jej szyi, odcinając jej na moment dopływ powietrza. Puścił ją po chwili, a dziewczyna złapała głęboki oddech... Złapał za brzeg jej koszulki i ściągnął ją z niej, została w skąpych koronkowych majtkach, a jej ciało oświetlało tylko blade światło. Kuba nie czekając długo ściągnął z siebie spodnie i bokserki. Uklęknęła przed nim i wzięła do ust jego penisa. Unosiła wzrok do góry, szukając jego oczu, a on mógłby przysiąc, że jej wzrok go hipnotyzował. Powoli owijał jej włosy, wokół swojej dłoni, by gwałtownym ruchem ściągnąć je do tyłu, pisnęła cicho, a korzystając z jej otwartych ust, wsadził członka wprost w jej gardło. Posuwał szybko jej usta, a zgromadzona ślina spływała powoli po jej brodzie i kapała na jej nagie piersi. Wydał z siebie głuchy pomruk zadowolenia, kiedy czuł jak jego przyrodzenie twardnieje w jej ustach. Po kilku minutach opuścił jej usta, a ona oblizała jeszcze powoli i zmysłowo jego penisa. Nachylił się nad nią i pocałował ją namiętnie, wsuwając język pomiędzy jej rozchylone wargi. Zacisnął dłoń wokół jej szyi po raz drugi. Pociągnął ją do góry, a ona posłusznie wstała z podłogi, goniąc za potrzebą złapania oddechu. Pchnął ją na łóżko i ucałował czerwone ślady na jej kolanach, złapał koronkowe majtki i rozerwał je, dziewczyna wydała z siebie pojedynczy krzyk. Przesunął dłonią po jej gładkim kroczu i rozsunął jej wargi sromowe, zachłannie biorąc do ust jej łechtaczkę. Zassał ją mocno, a dziewczyna pisnęła zaciskając dłonie na pościeli, która zdążyła wystygnąć. Kręcił językiem kółeczka. Założył jej nogi na swoje ramiona i wsunął w nią język, a swoje dłonie zacisnął na jej piersiach, jęknęła cicho. Odsunął się od niej i obrócił ją na brzuch, łapiąc ją za włosy, zebrał je z jej nagich pleców i składał na nich pocałunki, schodząc nimi, aż do jej pośladków. Wziął mocny zamach i uderzył w jej pośladki, krzyknęła w poduszkę i zacisnęła dłonie na zagłowiu łóżka. Po kilku następnych razach, jej pośladki były na tyle czerwone, że było to widać w bladym świetle. Przejechał dwoma palcami po jej kręgosłupie, pomiędzy pośladkami, aż wsunął w nią palce. Poruszał nimi szybko, a ona się wiła, po kilku minutach złapał za jej nadgarstki i wykręcił jej dłonie za plecy, zmuszając ją by się podniosła. Wsunął się w nią od tyłu mocno, kiedy jej pośladki oparły się na jego udach. Wykonywał powolne, dogłębne ruchy. Ściągnął jej włosy do tyłu, drugą ręką trzymał jej ręce, kiedy wygięła się mocniej do tyłu.
 — Bądź dużą dziewczynką, jak wzięłaś do ręki zabawki, za dużo, za mocno, za szybko i każdy się o ciebie martwi... — zarapował niskim, gardłowym tonem do jej ucha, a z jej ust wydał się głośny jęk, kiedy przyspieszył. Posuwał ją szybko, a jej ciało drżało, kiedy następny orgazm przeszywał ją raz po raz. Wspólnie popadli w amok namiętności i nie liczyło się już dzisiaj nic... Wyszarpała mu ręce i oparła się na nich, łapiąc głęboki oddech, kiedy znów ją lekko przydusił. Skończył w niej po kilku minutach. Dysząc obróciła się na plecy i spojrzała na jego twarz, malowała się na niej satysfakcja, połączona ze spełnieniem, kiedy przejechał palcem po jej kroczu i zebrał to co z niej wypływało. Wsadził palec do jej ust, a ona oblizała go patrząc mu w oczy. Padł obok niej, każde z nich milczało i patrzyło w sufit, próbując opanować oddech. W końcu Lola obróciła się  w stronę Kuby i przesunęła delikatnie palcami po jego klatce piersiowej. Objął ją mocno i dosunął do siebie, przełożyła przez niego nogę i leżała z głową opartą o jego pierś. Słyszała jak jego serce uspokajało się i z szalonego rytmu, przechodziło w spokojny i miarowy. Okrył ją pościelą i przymknął oczy. Czuła się przy nim taka malutka, a zarazem nie oddałaby tego uczucia za nic. Odwdzięczył się za jej dzisiejszą postawę w najlepszy z możliwych sposobów.

Dziewczyna otworzyła rano oczy i ziewnęła, balkon był uchylony, a do domu wpadł chłodny podmuch powietrza. Odwróciła głowę w stronę Kuby, jednak znalazła na poduszce ciemnoróżową peonię. Uśmiechnęła się szeroko pod nosem i powąchała kwiat. Podeszła do torby i wyciągnęła z niej koszulkę Kuby, czysta bieliznę i jeansy. Ubrała się i wyszła z pokoju, szukając chłopaka. Zajrzała do kuchni, jednak na stole stały tylko dwa kubki po kawie, w salonie tez go nie było, a kiedy miała udać się do łazienki, drzwi same jej ustąpiły, a zielonowłosy uśmiechnął się szeroko na widok dziewczyny. Woda jeszcze skapywała z jego niedokładnie wytartych włosów i pachniał już swoimi ulubionymi perfumami. Przyciągnął ją do siebie i pocałował namiętnie na dzień dobry. 
 — Kocham cię... — powiedział cicho, przecierając kciukiem jej siniaka na ramieniu, a na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Uniosła do góry wzrok, a jej brązowe oczy błyszczały z radości.
 

ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz