V 110-Szpital.

732 42 5
                                    

Natalia:
Dziś rano w łazience, poslizgnęłam się. Nic takiego, fakt. Tylko że rozcięłam sobie lekko udo. Też nic takiego. Tylko krew nie chciała zakrzepnąć. Czekałam chyba godzinę, aż przestała lecieć, bym mogła przyłożyć gaze i owinąć nogę bandażem. Nie wiem co się ze mną dzieje. Naprawdę.
Kuba ma dziś wolne. Myśli że jadę do Pionek do jakiejś koleżanki. Tak naprawdę to ja... Jadę do szpitala. Na badania. Nie wiem co za syf mnie złapał, ale przeszkadza mi w pracy. Muszę się wyleczyć. Nie wiem jeszcze z czego... Ale muszę. Nie umiem za szybko biegać. Z resztą w ogóle. Ponieważ po pół minucie brakuje mi tchu. Krew mi wolno krzepnie i gorączkuję. Często chodzę blada. Znów mam katar choć ledwie tydzień temu wyleczyłam się z anginy. Coś jest nie tak. Ewidentnie...
-Spakowana?-Zapytał Roguz, zalotnym głosem.
-Tak... Chyba wszystko mam...
Objął mnie w pasie i przytulił.
-Będzie mi Cię brakować przez ten tydzień...
-Mi Ciebie też.-Objęłam go. Był taki ciepły.
-Ale pojedziesz... Wypoczniesz... Należy Ci się.
-Mhm.
-Podrzucić Cię na dworzec?
-Nie. To blisko. Przejdę się.
-Na pewno?-Spytał mój ukochany.
-Tak.
-Chodź do mnie.
Pocałowaliśmy się długo. Długo, naprawdę. I bardzo namiętnie. Ja też będę za nim tęsknić.
Wyszłam z mieszkania i skierowałam swe kroki do...miejskiego szpitala.

Miłość przezwycięży wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz