67-Kolacja.

170 25 7
                                    

ANGEL:
Przygotowałem dobry, włoski makaron i zapaliłem parę świec dla nastroju.
Na siebie zarzuciłem modną, różową sukienkę na ramiączkach.
Pozostało mi czekać, aż Al wróci.
Siedziałem i myślałem jak może potoczyć się ten wieczór.
Byłoby super gdyby Śmieszek zdał sobie sprawę że też coś do mnie czuje i przynajmniej byśmy się pocałowali.
Na seks szansa jest mała, ale może kiedyś Al zmieni zdanie. Jednak nie zamierzam naciskać.
Brak seksu to mała cena za bycie z kimś takim.
Rozmarzyłem się trochę, aż usłyszałem jak ktoś wchodzi do domu.
-Czołem, Śmieszku.-Podszedłem do niego i pomogłem mu zdjąć płaszcz.
Spojrzał na mnie zaskoczony, ale skinął głową.
-Jak Twój dzień?-Spytałem.
-Byłem odpowiedzić mamę w szpitalu.
-Super! Kiedy wychodzi?
-Ona umiera...-Powiedział cicho, spuszczając wzrok.
-Och...-Zmieszałem się.
Miałem ochotę dać samemu sobie w pysk po tej sytuacji.
-Mniejsza.-Zmienił temat.-Jest jakaś okazja że tak się wystroiłeś i przyrządziłeś kolację?
Zarumieniłem się mimowolnie.
Zauważył to że się wystroiłem...
-Ładnie mi tak?-Okręciłem się lekko.
-Oczywiście. Jak we wszystkim.
Uśmiechnąłem się szerzej.
-Więc? Co to za okazja?
-Chciałem po prostu podziękować za wszystko co robisz, Al... Gdyby nie Ty pewnie bym nie żył...
-Cała przyjemność po mojej stronie, mój drogi.-Uśmiechnął się szeroko.
Patrzyłem na ten uśmiech dłuższą chwilę.
W końcu jednak się obudziłem.
-Mam nadzieję że lubisz kuchnię włoską, skarbie.
-Nie jestem wybredny.
Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść.



To co? Bedą razem niedługo, później czy wcale?

|RADIODUST| Zmiana planówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz