138-Odnaleziony.

148 26 10
                                    

ALASTOR:
Przybytek był zamknięty o tej porze, więc nie musiałem martwić się że wzbudzę panikę, chodząc ze strzelbą. Nikogo tu nie było.
Tak długo jak chodziłem, a cisza zaczęła mnie przytłaczać, zacząłem mieć wrażenie że jest zbyt cicho.
Może to nie tu go przetrzymują?
Już chciałem zrezygnować, gdy usłyszałem cichy płacz z końca korytarza.
Poszedłem tam, a płacz stawał się coraz bardziej wyraźny.
Pociągnąłem za klamkę, ale drzwi były zamknięte.
Przyłożyłem palec do zamka i wpuściłem do środka cienie.
Po chwili drzwi ustąpiły, a ja je uchyliłem.
To co zobaczyłem za nimi sprawiło że nogi praktycznie się pode mną ugięły, a mnie nie jest łatwo tak poruszyć.
Do łóżka przywiązany był Anthony. Cały w siniakach i drobnych ranach.
Leżał i szlochał cicho, dopóki mnie nie zobaczył.
-A...Al..?-Wyszlochał, niedowierzając.
-Darling!
Wypuściłem broń i podbiegłem do niego żeby ująć jego twarz w swoje dłonie.
Przez ostatnie dwa tygodnie, dzień w dzień o nim myślałem. Jak zawsze, ale tym razem szczerze się o niego bałem. O to czy wszystko z nim w porządku, czy jest bezpieczny i czy nikt go nie krzywdzi.
A teraz był tu. Wymagał odwiedzin u lekarza, ale był żywy.
Z tego wszystkiego oczy mi się zeszkliły.
-Myślałem że nie żyjesz...-Powiedzieliśmy równo.
-Ja..?-Zdziwiłem się.-Dlaczego miałbym nie żyć? To Ty zaginąłeś, kochany.
Skinął na jakąś kamizelkę, leżącą pod ścianą. Była zakrwawiona.
W końcu rozpoznałem w niej moją, przez jedną, konkretną zaszytą dziurę.
Od tego włamania nie mogłem jej nigdzie znaleźć!
-Valentino powiedział mi że przeze mnie Cię zabił. Groził mi że jeśli nie będę się dla niego kurwić skrzywdzi Cię, a potem przyniósł Twoja kamizelkę i...-Ponownie był na skraju płaczu.
-Shh... Szwy mi pękły i musiałem czymś zatamować krew. Valentino włamał się i ukradł ją. Nic mi nie zrobił.
Pokiwał głową, a ja wyciągnąłem nóż z zamiarem przecięcia lin, bo były zbyt mocno zawiązane.
-Zaraz zabiorę Cię do domu, kochany.
Zacząłem szarpać się z jedną liną, zawiązaną wokół jego dłoni, gdy usłyszałem:
-Al!-Zawołał Piegowaty.
Zaraz po tym w drzwiach pojawił się jakiś mężczyzna. To musiał być Valentino.



To co? Czekamy do jutra z akcją właściwą? No chyba że kupicie mnie gwiazdkami i komentarzami kochani~

|RADIODUST| Zmiana planówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz