110-Dotyk.

161 26 7
                                    

ANGEL:
Wróciłem, a Al dalej spał.
Ucieszyło mnie że nie dowiedział się o moim nocnym wyjściu.
Przebrałem się szybko w pidżamę i położyłem obok.
Zasnąłem dość szybko, bo byłem zmęczony, mimo potwornego samopoczucia po tym co zaszło w gabinecie Valentino.
Przez to wszystko śniły mi się koszmary jak mój szef robi Alastorowi to co mnie, a ja mogę tylko krzyczeć i się temu przyglądać.
Mimowolnie zacząłem drżeć przez sen, aż w końcu obudziłem się ze łzami w oczach.
Był już ranek.
Kreol dalej spał obok mnie, z czego wywnioskowałem że nie pospałem zbyt długo.
Mówi się trudno.
Objąłem się ramionami i zamknąłem oczy żeby się uspokoić.
Ten sen był tak realistyczny, a Al... On tak cierpiał...
Wiem że bał się seksu, więc gdyby coś takiego go spotkało to byłoby równe w stopniu skrzywdzenia do odcięcia mu wszystkich kończyn i okaleczenia twarzy.
Przełknąłem ślinę i poprawiłem się na poduszce.
Nagle poczułem jak ktoś sunie dłonią po moim odkrytym ramieniu.
Mimo że ten dotyk był delikatny i zupełnie inny w zamiarach niż ten w nocy, natychmiast skojarzył mi się z moim Alfonsem więc odsunąłem się szybko.
Usłyszałem szczere zdziwienie Spikera, więc otworzyłem oczy i zacząłem grać, by Mężczyzna niczego się nie domyślił.
-Wybacz, zaskoczyłeś mnie.
-Przepraszam. Wyspałeś się?
Obróciłem się na drugi bok, twarzą do niego i wtuliłem twarz w jego tors.
Morderca objął mnie, a ja tym razem poczułem poczucie bezpieczeństwa jakie zawsze mi dawał.
-Śniły mi się koszmary.-Wymamrotałem w jego klatkę piersiową.
-Przykro mi to słyszeć.-Pogładził mnie po skórze.-Możemy jeszcze chwilę zostać w łóżku, jeśli chcesz.
-Bardzo chcę...

|RADIODUST| Zmiana planówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz