26-Dylemat.

187 25 7
                                    

ALASTOR:
Wziąłem ze sobą nóż i wychyliłem się z sypialni.
Chłopak spał, najwyraźniej zmęczony tym dniem.
Zbliżyłem się do niego cicho i wyciągnąłem wolną dłoń żeby chwycić go za gardło.
Chciałem go przydusić, na tyle by stracił przytomność. Po tym związałbym go tak mocno że straciłby dopływ krwi w dłoniach i nogach, a gdyby się obudził, rozpoczął rzeź.
Nie zabijałem już tak dawno. Nawet najgrubsza szmatka jako knebel nie zdołałaby zdusić jego krzyków przerażenia i bólu.
Musiałbym ciąć tak, by nie wykrwawił się zbyt szybko ale też żeby wszystko widział i żeby cierpiał. Żeby płakał i skomlał prosząc o litość...
Wyrwałem się z zamyślenia i zobaczyłem że moja dłoń ciągle jest nad jego gardłem.
Więc te jęki szoku i szamotanina były tylko w mojej głowie? Musiałem naprawdę odlecieć...
Już chciałem ponownie spróbować go przydusić, ale przypomniało mi się jak chłopak mi ufa.
Co z tego? Większość moich ofiar mi ufała!
Kolejna próba.
Moja dłoń była bliżej, ale zaczęła drżeć jeszcze bardziej.
On uważa Cię za przyjaciela.
Odskoczyłem od niego i zacząłem przeklinać w myślach i gestykulować wściekle, na przemian z tikami na twarzy.
CO JEST ZE MNĄ NIE TAK?!
Zabiłem ponad dwudziestu ludzi! Czemu zabójstwo tego nie idzie mi tak jak innych?!
Spojrzałem na niego.
Piegowaty przewrócił się na drugi bok, ale dalej spał.
Husk też jest moim przyjacielem!
I nigdy nie próbowałeś go zabić.
Moje oczy na moment zaświeciły się na czerwono, ale oczywiste było że nie mogłem tego zauważyć.
FERMEZ-LA (ZAMKNIJ SIĘ)!
Oddychałem ciężko i patrzyłem to na nóż, to na chłopaka, mając okrutny dylemat.
Dlaczego nie mogę pozbyć się wrażenia że jeśli to zrobię, będę tego okrutnie żałował?!



Przeczucie, kochanieńki. I radzę Ci go posłuchać...

|RADIODUST| Zmiana planówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz