87-Facilier.

181 25 11
                                    

ANGEL:
Bałem się jak cholera. Bałem się że będę okaleczony. Przez ten stres zdążyłem zapomnieć jak lubię ból, a to że Valentino ciął powoli, nie pomagało mi.
Nagle zobaczyłem mroczki przed oczami.
Prawie zemdlałem, gdy spod drzwi wylał się cień.
FACILIER!
Cień chwycił Valentino i spojrzał mu w oczy.
Nie mam pojęcia co Mężczyzna tam zobaczył, ale musiało to być coś naprawdę przerażającego, bo wrzasnął.
Jego oczy uciekły do góry, a on sam padł nieprzytomny obok mnie.
Zaszlochałem, ciągle z jego paskiem w ustach.
Cień wyciągnął mi go i rozwiązał mnie.
Spojrzałem na zakrwawioną dłoń i ścisnąłem się za przedramię.
Było mi słabo i wciąż byłem przerażony, ale jedyne o czym wtedy marzyłem to powrót do domu.
Poczułem nad sobą Faciliera.
-Dziękuję...-Powiedziałem cicho.-Jest tu gdzieś Alastor..?
Istota pokiwała głową na nie.
Zacząłem się szybko ubierać, uważając na ranę.
-Nie zabijaj go.-Powiedziałem do Faciliera.-Mógłbym mieć problemy.
Pokiwał głową w odpowiedzi.
-Możesz zabrać mnie do domu..?-Zapytałem słabo, biorąc swoje rzeczy.
Cień podleciał do mnie, jakby pochłaniając mnie.
Przez chwilę było cholernie ciemno. Kompletnie nic nie widziałem, ale moment później ciemność opadła.
Byłem w salonie, a przez okno wyglądał Alastor.
Gdy mnie zobaczył, zapłakałem, ściskając się za rękę.
-DARLING!-Podbiegł do mnie i objął, zaczynając mnie uspokajać.-Już dobrze... Już wszystko dobrze...-Głaskał mnie po włosach, przez co poczułem się odrobinę lepiej.-Co Ci się stało?-Dotknął delikatnie mojej dłoni.
Ponownie zaszlochałem, nie potrafiąc się zmusić do powiedzenia czegokolwiek.
-Trzeba to zszyć. Usiądź, mój drogi.-Posadził mnie na kanapie i zniknął na chwilę w łazience.


Brawa dla Faciliera

|RADIODUST| Zmiana planówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz