22

606 47 7
                                    

      Podchodzę do stojącego na środku pokoju dużego biurka. Otwieram pierwszą szufladę. Ręce mi sie trzęsą. Cała się trzęsę.

      — Pani Hermiono. — Słyszę cienki, piskliwy głos sekretarki.

       Rzucam papiery, które trzymam w rękach.

       — Nie teraz, do cholery! — warczę, spoglądając na dziewczynę z ukosa. Mina jej blednie, lecz dalej stoi w miejscu. — Nie słyszałaś, co powiedziałam? Wyjdź natychmiast!

      Wychodzi. Nareszcie, myślę. Jestem roztrzęsiona, gdy dalej przekopuję szafki i szuflady w całym pomieszczeniu. I znajduję. Rozdzieram kopertę i wyjmuję list. Czytam, słowo po słowie. Zdanie po zdaniu. A łzy po moich policzkach spływają jedna po drugiej. Drę papier, by po chwili wrzucić go do rozpalonego kominka. Biorę do ręki małą ramkę i opadam ciężko na podłogę. Delikatnie dotykam ruchomego zdjęcia, na którym został uchwycony wysoki, blondwłosy chłopak. Uśmiechnięty. Pamiętam tamten dzień, jakby to było wczoraj. Uśmiechał się na mój widok.

      — Obiecałeś — mówię cicho przez łzy, wierzchem dłoni dotykając postaci chłopaka. — Miałeś wrócić. I gdzie ty, do cholery, jesteś?

      Ramka wypada mi z rąk i, niefortunnie upadając przodem na kafle, tłucze się. Ostatnie wspomnienie miłości mojego życia ginie. Ginie razem z nim.

***
Obiecałam, więc jest. :D Dziwne...
Jak Wam się podoba? Ostatnio nie wychodzą mi dwuznaczne, śmieszne i radosne drabble. Takie też mogą być?

Z poważaniem,
Ciachomik

Sztuka konwersacjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz