85

215 33 3
                                    

      Draco podniósł gwałtownie głowę, mrugając kilkakrotnie, by przywrócić ostrość widzenia. Delikatne potrząsanie jego ramieniem przebudziło go z chwilowej drzemki, w którą zaledwie kilka minut temu zapadł. W pomieszczeniu było prawie całkiem ciemno. Jedynym źródłem światła była świeczka, rzucająca nikły blask na biurko.

      – Paniczu Malfoy... – Odwrócił głowę i uraczył zmęczonym spojrzeniem starszą kobietę. Przyglądała mu się z troską wymalowaną na twarzy, wciąż nie ściągając ciepłej dłoni z jego barku. – Musisz już wracać do swojego dormitorium.

      Szept pani Pomfrey roznosił się po całym skrzydle szpitalnym, chociaż starała się mówić jak najciszej.

      – Nie mogę – zaprotestował, kręcąc głową. Swój wzrok przeniósł z powrotem na ledwo widoczną w ciemności twarz śpiącej dziewczyny. – Granger mnie potrzebuje.

      Pielęgniarka niemal usłyszała jak jej własne serce łamie się na pół, po czym kruszy na drobne kawałeczki.

       – Nie możesz tu zostać przez całą noc.

      Blondyn zacisnął palce lewej dłoni na metalowej poręczy. Prawą ręką sięgnął chłodnej skóry szatynki.

      – Chcę być przy niej, gdy się obudzi – oznajmił, zagryzając wargę. Pochylił się bardziej nad łóżkiem, wpatrując się w spokojnie oddychającą dziewczynę.

      – Draco... – Pani Pomfrey ścisnęła ramię chłopaka. Wzruszała ją postawa tego z pozoru oziębłego arystokraty. Czuła rosnącą gulę w gardle. – Draco, kochanieńki. Ona cię nie pamięta.

      Młody Malfoy wzdrygnął się, jednak nie zareagował. Nastała cisza, przerywana jedynie świstem oddechów.

      – To nie ma znaczenia – szepnął, przerywając w końcu milczenie. Gładził dłoń Hermiony, uśmiechając się czule. Wiedział, że z tego wyjdzie.

      – Ja ją kocham.

Sztuka konwersacjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz