Mężczyzna zacisnął dłonie na kierownicy, gdy zatrzymał się na pustym skrzyżowaniu. Słońce schowało się za chmurami, tworząc przygnębiającą otoczenie aurę. Mimo to wspomnienia związane z tymi polami i łąkami wciąż miały wyraźne barwy.
Zjechał na pobocze i wysiadł z samochodu. Wszedł między wysokie trawy, czując jak drapią jego nogi. Zupełnie tak jak wtedy. Niemal natychmiast kilka metrów dalej pojawili się oni. Jego ruda głowa przy jej ślicznej twarzy pokrytej piegami i szerokim uśmiechem. Stali tak blisko, a wciąż zdawali się lgnąć do siebie bardziej. Chłopak ujął twarz dziewczyny w swoje dłonie i czuł się, jakby trzymał w nich cały świat. Ich pocałunek rozmył mu się przed oczami i zniknął razem z nimi.
Nagle wszystko znów było szare. Tak jak każdy dzień, który nastąpił po tym pamiętnym.
***
– Hermiona? – powtórzyła kobieta, nie przerywając krojenia chleba. – Widziałam się z nią ostatnio. Promienieje – stwierdziła i uśmiechnęła się do brata.
Weasley też się uśmiechnął.
– Serio?
– Serio, serio – przytaknęła, kiwając rytmicznie głową. Zaprzestała na chwilę krojenia i uniosła badawczy wzrok bystrych, zielonych oczu. – Czego o tobie bym nie powiedziała...
Zastanawiał się czy jej też czasami jest smutno. Czy może czuje się samotna? Wtedy jednak za każdym razem Malfoy wylewał na niego wiadro lodowatej wody, przypominając o swoim istnieniu.
Jak śmiałem zapomnieć?
– Przesadzasz, Ginny – odparł i machnął zbywająco ręką.
Nie przesadzała. Jej słowa były w zasadzie jednym wielkim niedopowiedzeniem.
***
Ron leżał w łóżku owinięty szczelnie pościelą. Pierwsze promienie porannego słońca wdzierały się do sypialni.
Kiedyś zwykły budzić go i wywoływać irytację. Jednak od kilku lat już budził się, nim słońce wzeszło nad horyzont.
Dźwignął się na łokciach i przetarł dłonią oczy. Wspomnienia odwiedzały go każdego ranka.
A może nawiedzały?
Przed łóżkiem pojawiła się Hermiona. Jak żywa. Kolana uginające się pod ciężarem smutków. Ręce bezwładnie spuszczone wzdłuż ciała. Paznokcie wbite w wewnętrzne strony dłoni. Lekko pochylona głowa i drżące wargi. Zaszklone oczy, niepróbujące nawet odpędzić łez, które już spływały razem z tuszem do rzęs po zapadniętych policzkach.
– Odchodzę – szepnęła tak cicho, że sama ledwie się usłyszała. On jednak słyszał wszystko dokładnie. Czasami granica między rzeczywistością a wspomnieniem zacierała się i miał wrażenie, że to dzieje się znów, a on nic nie może poradzić. – Odchodzę – powtórzyła, tym razem głośniej i wyraźniej.
Cofnęła się i podniosła torebkę z ziemi. Stojąc już przy drzwiach, zerknęła przez ramię spod przymrużonych powiek. Zdawało się, że chciała powiedzieć coś jeszcze.
Usłyszał tylko ciszę. Nawet nie zamknęła za sobą drzwi sypialni.
Weasley wzdrygnął się i opadł ciężko na poduszki z zamkniętymi oczami. Gdy uchylił je lekko, w pokoju nikogo nie było, a drzwi były zamknięte tak samo jak wieczorem to sam zrobił. Przewrócił się na bok i położył ramię na zimne, niepogniecione prześcieradło. Zacisnął na nim palce, po czym puścił i westchnął głośno.
– Cholera.
Za każdym razem, czyli codziennie, marzył, by ten koszmar się skończył. Chciałby po prostu pewnego dnia obudzić się z amnezją. Chciałby po prostu nie pamiętać o tym jak dobrze było zasypiać obok niej. A o tym, że teraz ten parszywy arystokrata może spać z nią spokojnie, wolał w ogóle nie myśleć.
***
jestem tak bardzo wdzięczna za te czterdzieści tysięcy wyświetleń, że nawet sobie nie wyobrażacie.
dziękujęinspirowane "Amnesia", 5sos
CZYTASZ
Sztuka konwersacji
Fanfiction"Czuł się, jakby mówił do ściany. A mówił do drzwi" Zbiór śmiesznych i żartobliwych - czasami sprośnych - ale i nadzwyczaj często smutnych i wzruszających, krótkich opowiadań o tematyce uniwersum Harry'ego Pottera. Głównie Dramione, ale i wiele, wie...