— Tato? — zagadnął Scorpius, gdy razem z ojcem późną porą przemierzał korytarze Hogwartu oświetlone jedynie blaskiem księżyca będącego prawie w pełni. — Po co tak właściwie przyjechałeś? I dokąd idziemy?
Mężczyzna nie zwykł odwiedzać syna w trakcie roku szkolnego zbyt często. Młody Malfoy nie dawał mu też do tego powodów, więc tym większe było jego zaskoczenie niespodziewaną wizytą. Nie przypominał sobie, żeby zdarzyło mu się coś przeskrobać w ostatnim czasie, a przynajmniej nic, o czym musiałby zostać powiadomiony Dracon przez dyrekcję.
— Pamiętasz swój ostatni list do mnie? Wspomniałeś w nim o swoich bliższych relacjach z córką Longbottomów. — Chłopak głośno przełknął ślinę i potarł nerwowo dłonie. Bał się tego, co mógł zaraz usłyszeć. — Chcę ci coś pokazać. Idziemy do dyrektora.
Scorpius otworzył szerzej oczy i zwolnił kroku. Teraz już na serio się przestraszył. O co tym razem mu chodziło? Już nawet dziewczyny nie mógł mieć?
— Ale...
— Och, Scorpiusie. Przecież nie zabronię ci się z nią spotykać — oznajmił, uśmiechając się pobłażliwie z wyczuwalną nutą smutku. — No, chodź.
***
Niższy blondyn rozejrzał się dookoła. Jeszcze nigdy nie był tu bez nauczyciela, więc dopiero teraz miał okazję, by wszystkiemu dokładniej się przyjrzeć. Gdy obserwował gwiazdy przez duże, okrągłe okno w suficie, poczuł jak ojciec obejmuje go ramieniem.
— Mamy całe pół godziny. Tyle udało mi się wynegocjować — zaśmiał się, nie odrywając wzroku od zagwieżdżonego nieboskłonu.
— Co chciałeś mi pokazać? — Chłopak zwrócił się twarzą w stronę ojca.
Starszy Malfoy westchnął cicho i złożył ręce za plecami. Dopiero po dłuższej chwili zaczął mówić:
— Gdy byłem w twoim wieku, bardzo chciałem się tak prawdziwie zakochać. Znasz na pewno moją i twojej matki historię, prawda? Od nienawiści do miłości i takie tam pierdoły? — Scorpius przytaknął automatycznie. Doskonale ją znał. Mimo postawy ojca, widział w jego oczach głęboko skrywane wzruszenie za każdym razem, gdy wspominał o swojej żonie. — Ja chyba nigdy ci o tym nie opowiadałem, więc znasz tylko przesłodzone wersje jak wyjęte z taniego romansu.
Zawsze, gdy mama lub któraś z cioć mu to wszystko mówiła, rzeczywiście każdy szczegół był wręcz ociekający brokatem. Ślizgon uśmiechnął się pod nosem na te wspomnienia.
— Gdy wróciłem do Hogwartu po wojnie, wszystko było inne. Czystość krwi nie była już dla nikogo ważna. Ja też się zmieniłem, moje poglądy. Ale przede wszystkim zmieniła się ta kujonica Granger. Zmieniła się o całe sto osiemdziesiąt stopni, a przynajmniej w moich oczach — zaczął opowiadać, wciąż przechadzając się wokół z nieobecnym wzrokiem i delikatnym uśmiechem błakającym się na ustach. — Czułem się, jakbym spotkał ją po raz pierwszy w życiu. I nieustannie miałem tylko jedną myśl w głowie — że zdecydowanie była najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem.
Mężczyzna zatrzymał się i sprawnym ruchem odsłonił fioletową, zakurzoną zasłonę. Oczom nastolatka ukazała się myślodsiewnia Dumbledore'a. Ta sama, o której wiedział tylko z opowieści wujka Harry'ego.
— Czy to jest...? — spytał zdziwiony, wskazując palcem na przedmiot. Draco uśmiechnął się i pokiwał twierdząco głową.
— Tak, właśnie tak. — Zaczął przeszukiwać kieszenie swojego długiego, czarnego płaszcza, aż w końcu nie wyjął z jednej małego flakonika z niebieskim płynem. Zachęcił syna dłonią, by podszedł bliżej, co młody Ślizgon od razu uczynił, czując niemałą ekscytację. — Synu, pamiętaj. Pokazuję ci to, dlatego że życie potrafi powodować naprawdę okropne rzeczy.
CZYTASZ
Sztuka konwersacji
Fanfiction"Czuł się, jakby mówił do ściany. A mówił do drzwi" Zbiór śmiesznych i żartobliwych - czasami sprośnych - ale i nadzwyczaj często smutnych i wzruszających, krótkich opowiadań o tematyce uniwersum Harry'ego Pottera. Głównie Dramione, ale i wiele, wie...