59

1.5K 77 141
                                    

Złość ani na chwilę nie ustępowała, dając pozbawienie sensu wypowiedzianych wtedy słów. Dopiero tak w połowie drogi zaczęło do mnie docierać to, co mu wywrzeszczałem. Mimo tego zdenerwowanie mną panowało, dając jedynie myśl, że to dobrze, iż tak to się skończyło.

Wpadłem do domu. Ignorując każdego domownika, wpakowałem się do przeznaczonego mi pokoju. Gdy tylko przekręciłem kluczyk w drzwiach, zamarłem. Wszystkie słowa tej kłótni ponownie przeleciały mi przez umysł. Wertowały go, jakby były tam wykute na wieki wieków. Jakby to wszystko wciąż i wciąż trwało, nie dając żadnego wypoczynku. 

Usiadłem na łóżku, zdając sobie sprawę z tego jakie znaczenie miały wypowiedziane przeze mnie słowa. Powiedziałem mu same okropne rzeczy. Wszystko co mogło jedynie go zaboleć. Na dodatek te dwie najgorsze rzeczy. Nie jest problemem to, żeby go rzucić. Jeszcze jakbym nie mógł pogorszyć sytuacji, krzyczałem, że jest pedałem. To naprawdę musiało go bardzo zaboleć. Skrzywdziłem go. Właśnie to stwierdzenie mi tylko chodziło po głowie. Skrzywdziłem go. Skrzywdziłem. Skrzywdziłem. Jasna cholera! Jak ja mogłem do tego dopuścić? Jak mogłem na to pozwolić.

- Gratulacje, Uchiha. Spieprzyłeś sprawę. – mruknąłem do siebie.

Naprawdę. Wszystko spieprzyłem. Tylko mi pogratulować tych niesamowitych zdolności. Jestem wręcz idealny do związku. Patrzcie i podziwiajcie. Sasuke Uchiha, chłopak roku. Jak mogłem nazwać go pedałem? Tym bardziej, że przecież sam nim jestem. On mi chyba tego już nie wybaczy. Ja sobie tego nie mogę wybaczyć, a co dopiero on. Wszystko schrzaniłem... Dosłownie wszystko.

Położyłem się na łóżku. Nienawidzę tego cholernego charakteru. Jestem pieprzonym dupkiem. Naruto naprawdę ma racje. Kurwa... Zawsze ma rację. Ja naprawdę nie umiem się chyba z tym pogodzić. Tym razem jednak muszę się z nim zgodzić. Dosłownie się z nim zgadzam. Nie ma teraz rzeczy, z którą bym się z nim nie zgodził. Zasłużyłem na te wyzwiska. Naprawdę zasłużyłem. One są prawdą. To wszystko idealnie do mnie pasuje. Po prostu nie wierzę, że to zrobiłem. Nie mogę uwierzyć, że tak po prostu dałem się ponieść emocjom.

Usłyszałem pukanie do drzwi. Na początku nie zwróciłem na nieb uwagi, jednak zaraz dotarł do mnie głos mamy.

- Sasuke, stało się coś?

- Nie. Wszystko w porządku. – odparłem tylko.

- Na pewno nic się nie stało? Przecież tak wpadłeś do domu...

Westchnąłem cicho i podniosłem się z łóżka. Powlokłem się do drzwi i je otworzyłem. Spojrzałem na zmartwioną kobietę, która okazywała mi mnóstwo troski. Uśmiechnąłem się lekko, choć nie miałem na to żadnej siły, po czym oświadczyłem cicho.

- Nie martw się o mnie, mamo.

- Ale to do ciebie niepodobne. Nigdy tak nie wpadałeś do domu. Powiedz mi co się stało?

- Pokłóciłem się z Naruto. – przyznałem bardzo niechętnie.

- Mocno się pokłóciliście? – zmartwiła się.

- Dość znacząco. – westchnąłem. – Ale nie martw się. Po prostu muszę sobie to wszystko przemyśleć.

- No dobrze. – stwierdziła lekko zrezygnowana. – Tylko pamiętaj, Sasuke. Gdyby coś cię martwiło, możesz ze mną na ten temat porozmawiać.

- Dziękuję, mamo. – przytuliłem kobietę. – Ale dam sobie z tym radę.

- Rozumiem. Wychodzę dziś z ojcem. Wrócimy późno.

- Dobrze. Tylko uważaj na siebie. Kocham cię.

- Ja ciebie też, skarbie.

Po tym zostawiła mnie samego. Bez namysłu z powrotem uwaliłem się na łóżku. Nie chciałem się tak poważnie kłócić z Naruto. Przecież ja go kocham, a dziś jak ostatni idiota się z nim kłóciłem i to nie na żarty. Żeby tak potraktować swoją drugą, ukochaną połówkę? Trzeba być mną. Trzeba być takim niemiłosiernym, pieprzonym kretynem.

Ponad problemWhere stories live. Discover now