77

912 68 44
                                    

W szpitalu spędziłem tydzień. To był czas, w którym moje kości zaczęły proces zrastania się, więc wszystko powinno być dobrze. Nie miałem przez ten czas wiele atrakcji, gdyż odmówiono mi wszystkich wizyt przyjacielskich. Widywałem się jedynie z Jirayą. Dzięki temu sam czekałem na powrót do domu. Kolejnym tego powodem było to, iż zauważyłem jak personel szpitalny ma dość moich porannych wrzasków. Dowiedziałem się przy tym, że prócz moich przyjaciół, próbujących się tu przedostać była również rodzina Sakury. Ze względu na przypisane mi zalecenie nie mogłem się z nimi spotkać, aczkolwiek białowłosy wszystko z nimi wyjaśnił. Jej rodzice byli wdzięczni i zaskoczeni moją decyzją, lecz to już leżało po za moim zakresem zainteresowań. 

W domu czułem się o wiele lepiej. Bezpieczniej i miałem pewność, że nie spotka mnie takie traktowanie jak w szpitalu. Cieszyło mnie również to, że wiedziałem, iż w domu koszmary nie powinny mnie aż tak mocno męczyć. Szczerze mimo tego, ten pobyt w szpitalu mnie wykończył i byłem po nim niesamowicie zmęczony. Chciało mi się niesamowicie spać. Poskutkowało to tym, że gdy tylko położyłem się na łóżku, oczywiście po ciężkim i trudnym wgramoleniu się na piętro, natychmiast odpłynąłem w sen. Słodki i miły sen. 

Obudziłem się z koszmarem przed oczami, co oznaczało, że przespałem calutką noc. Jakoś udało mi się dostać do leków. Oczywiście mogłem się poruszać, jednak ból ograniczał mi pole manewru tułowia oraz trochę rąk. Kazali mi jednak dużo odpoczywać, ponieważ potrzebuję bardzo dużo sił na regenerację połamanych żeber i nogi. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogłem ani normalnie chodzić, ani nic ważnego zrobić. Można powiedzieć, że byłem uwięziony w niewidzialnych dybach, które krępowały prawie każdy mój ruch.

Po kilku minutach do mnie przyszedł Jiraya z jakąś tacką. Powoli podniosłem się do siadu i oparłem się o poduszki. W końcu moje plecy też nie mogą mieć twardego podparcia. Okazało się, że białowłosy przyniósł mi śniadanie. Ucieszyłem się na to. Mężczyzna podał mi tackę na kolana, usiadł przy mnie i lekko westchnął.

– Co ja mam teraz z tobą zrobić? Nie mogę cię przecież zostawić samego w domu na kilka godzin.

– Możesz. Dam sobie radę.

– Masz uszkodzone żebra i nogę. Masz tym razem utrudnione praktycznie wszystko.

– Nie jest tak źle.

– I tu się myślisz. – odparł pewnie. – Menma jeszcze tutaj jest. No prawie. Po ostatnim jedynie tu nocuje. On się...

– Nie zgadzam się! – wrzasnąłem. – Mogę zgodzić się na wiele, ale nie na to, by on mi pomagał i zajmował się mną w takim stanie. Wszystko byleby nie to.

– Naruto, przecież potrzebujesz kogoś, kto ci pomoże. A mi nie dadzą teraz urlopu opiekuńczego.

– Wiem, ale ja go nie zniosę. On nie da mi spokoju.

– Naruto, ja naprawdę nie chcę byś został sam z tym wszystkim. Wiem, że go nie tolerujesz, ale potrzebujesz kogoś, kto ci pomoże.

– Może i potrzebuję, ale każdy byle nie on. Naprawdę każdy się nada. Cokolwiek byleby nie on.

– No to, co ja mam z tobą zrobić?

– Nie wiem, ale na niego na pewno się nie zgodzę.

– Zrobimy tak. Na ten jeden dzień, na dziś, zajmie się tobą Menma...

– Ale... – tym razem on mi przerwał.

– Nie skończyłem. Na następne dni załatwię ci kogoś innego do pomocy. Może być?

– A nie da rady na dziś tego załatwić? – spytałem błagalnie.

– Niestety nie. Muszę porozmawiać o tym z kilkoma osobami, ponieważ nie mam pojęcia kto może się na to zgodzić. 

Ponad problemWhere stories live. Discover now