85

1.2K 68 119
                                    

Jak tylko zerwałem się z krzykiem do siadu, chciałem sięgnąć do szafki obok po tabletki, jednak nic nie poczułem. Szybko na nią spojrzałem i lekko się przeraziłem; nie dostrzegałem nigdzie moich leków. Nim doszło do mnie cokolwiek innego, podniosłem się i prawie spadłem z łóżka, chcąc z niego zejść.

W ostatniej chwili złapał mnie brunet. Spojrzał na mnie zmartwiony, pytając o co chodzi. Powiedziałem, że nie wiem gdzie leki i że nigdzie ich nie widzę. Kazał mi tu zostać, a sam poszedł ich poszukać. Nie słyszałem dokładnie tego, co mówi; pozostałości po moim śnie wciąż kotłowały mi się w głowie, zagłuszając nawet własne myśli. Jedynym szczęściem w tym wszystkim było to, że nie pamiętałem o czym był ten koszmar. W mojej głowie utknęła jedynie ciemność, a ja cieszyłem się, że nie pamiętam co się w niej czaiło.

Podczas nieobecności chłopaka siedziałem zwinięty na łóżku. Nogi miałem pod brodą, ręce przyciśnięte do uszu, oczy zamknięte; lekko się kołysałem w przód i tył, by już powoli chociaż w ten nieznaczny sposób zacząć się uspokajać. Wiele to nie dało.

Po kilku minutach poczułem jak materac obok mnie się ugina. Nawet nie spojrzałem na bruneta, tylko wyciągnąłem w jego stronę ręce. Poczułem w nich pigułki oraz pewną szklankę. Połknąłem leki i popiłem je płynem. Zaraz też naczynie zniknęło z moich dłoni, a na ciele poczułem ramiona Uchihy. Przyciągnął mnie do swojej piersi, mocno objął i trzymał przy sobie, ani na chwilę nie poluzowawszy swoje uścisku. Sam się w niego z jak największą potrzebą wtuliłem. Wiedziałem, że jego obecność zbawiennie na mnie działa.

Siedziałem w jego ramionach przez dość długi czas, jednak on nic nie mówił. Czasem naprawdę nie rozumiem jak on z takim zaangażowaniem chce mi pomóc z moimi sennymi marami. Nie umiem sobie wyobrazić tego skąd bierze na to siły i chęci; by robić to za każdym razem, gdy spędza ze mną noce. Na te nieoczekiwane pobudki, widok tego jak ktoś taki nie potrafi nic zrobić bez paru głupich pigułek. Naprawdę tego nie rozumiem, aczkolwiek jestem mu za to jak najbardziej wdzięczny. Z nim czuję, że to wszystko naprawdę jest tylko złym snem. Gdy go zobaczę, poczuję jego ramiona po tej masakrycznej pobudce, przez myśl przechodzi mi to, iż wszystko między nami oraz w moim życiu będzie dobrze.

W końcu udało mi się uspokoić. Ścisnąłem przy tym dłoń drania, który przez ten czas nie dość, że mnie obejmował, to jeszcze trzymał za dłoń. Lekko rozluźnił swój uścisk i spojrzał na mnie, na co delikatnie się uśmiechnąłem. Odwzajemnił mi ten gest i złożył na moich wargach czuły pocałunek. Poczułem się przy tym wspaniale. Przytuliłem go już bez żadnego cienia strachu czy przerażenia, który przyniósł ze sobą koszmar.

– Dziękuję, Sasuke.

– Nie musisz mi dziękować, kochanie.

– Kocham cię.

– Ja ciebie również. – złapał w dłonie moją twarz. – Mam rozumieć, że już wszystko dobrze, tak?

– Tak. – wtuliłem policzek w jego ciepłą dłoń.

– To dobrze. Co teraz chcesz zrobić?

– Poszedłbym jeszcze spać.

– Zasnąłeś przed ósmą i jeszcze chce ci się spać?

– Mhm... Która jest godzina? – przetarłem przy tym oczy.

– Niedługo szósta.

– Pospałbym sobie jeszcze z dwie godzinki... albo dłużej...

– Chyba nic na ciebie nie poradzę, co nie, kochanie?

– Nie. Pośpisz ze mną? – przytuliłem się do niego.

Ponad problemWhere stories live. Discover now