65

1.2K 69 172
                                    

– Sasuke?

– Przepraszam, nie chciałem cię budzić.

– Nic się nie stało. Już skończyłeś lekcje?

– Tak. I tak jak obiecałem już jestem.

– Mhm... – mruknąłem, po czym nagle się zerwałem. – Która godzina?! Jiraya już wrócił?! Jest w domu?!

– Jest wpół do pierwszej. Jiraya siedzi w kuchni. Chodź, wiem, że chcesz go zobaczyć.

– Tak! – prawie krzyknąłem. – Chodźmy!

Szybko podniosłem się z łóżka i pociągnąłem go za sobą. W tym czasie mocno trzymałem go za dłoń. Czułem się pewniej, gdy był przy mnie i trzymał moją rękę. Zrównał się ze mną i szedł tuż obok, nie odstępując mnie na krok. Po chwili weszliśmy do kuchni, gdzie zastaliśmy siedzącego wuja. Natychmiast podleciałem do niego, uwieszając mu się na szyi.

– Jak się cieszę, że w końcu jesteś w domu. – oświadczyłem cicho.

– Wiem o tym, a teraz napijmy się herbaty, dobrze?

– Mhm. Nie jesteś czasem głodny? Jeśli tak, to ja zaraz mogę coś uszykować.

– Po prostu wypijmy herbatę.

– Dobrze. – przystałem na jego propozycję i wspólnie zasiedliśmy do stołu.

Od razu zabrałem się za otrzymywanie informację o jego wynikach badań. Po dowiedzeniu się wszystkiego, natychmiast mi ulżyło. Było dobrze. Po tym, spojrzawszy która godzina, stwierdziłem, że przydałoby się zrobić coś do jedzenia. Chciałem wypędzić białowłosego z kuchni, ale to nic nie dało. Uparł się, że przynajmniej zostanie i popatrzy. Zgodziłem się jedynie, by drań mi pomógł. W sumie to byłem mu za to wręcz wdzięczny, gdyż sam bym dość długo mógł przygotowywać posiłek. Razem szło nam o wiele szybciej.

Niestety musiałem narozrabiać. Tym razem zaciąłem się nożem. Cicho syknąłem i zobaczyłem jak z palca leci mi krew. Brunet zareagował natychmiast. Złapał moją dłoń i przyjrzawszy się zacięciu, zapytał o apteczkę. Zaraz po tym wziął do ust mojego palca i zaczął go lekko ssać, by nie zabrudzić niczego jeszcze bardziej. Oczywiście wyszły mi na to rumieńce, ale nie mogłem już z tym nic zrobić. Dowiedziawszy się gdzie ona jest, a w sumie otrzymawszy ją od Jirayi, nakleił mi plastra. Gdy tylko skończył, burknąłem do niego cicho.

– Nie musiałeś tak intensywnie ssać.

– Gdy mam w ustach coś innego, to nie narzekasz. – odparł, jakby nigdy nic i zabrał się za ciąg dalszy posiłku.

– Jesteś okropny. – warknąłem cicho.

Nie powiedziałem nic więcej, gdyż nie chciałem, by powiedział coś, co mnie jeszcze bardziej zawstydzi. A biorąc pod uwagę obecność Jirayi to nawet nie chciałem myśleć o tego efektach. Po kolejnych minutach mogliśmy spokojnie zasiąść do posiłku. Byłem szczęśliwy. Naprawdę cieszę się, że białowłosemu nic nie jest i może z nami teraz siedzieć i jeść obiad. Po jedzeniu usadowiliśmy się w salonie, gdzie oglądaliśmy filmy. Czułem się dużo spokojniej. Było przecież już wszystko dobrze. 

Przytulałem się w tym czasie do Uchihy i powoli odchodziłem w sen. Wiem, że o czymś rozmawiali, ale nie mam pojęcia o czym. Mój umysł był za bardzo pochłonięty sennością, która atakowała mnie teraz ze zdwojoną siłą. Przebudziłem się prawdopodobnie wieczorem, gdy ktoś brał mnie na ręce. Leniwie podniosłem powieki i przed sobą zobaczyłem twarz mojego atramentowookiego. On spojrzał na mnie troskliwie i oświadczył cicho.

– Śpij. Zaniosę cię do łóżka.

– Zostajesz na noc? – zapytałem, wtulając głowę w jego pierś.

Ponad problemWhere stories live. Discover now