Szybkim krokiem ruszyłem do domu. Gdy doszedłem do mieszkania, byłem spokojniejszy i głodny. W kuchni zastałem Jirayę. Przywitałem go i zabrałem się za śniadanie. Jak tylko usiadłem przy stole białowłosy spytał.
- Jak tam noc?
- Gorzej. Ten koszmar był gorszy. Zanim się uspokoiłem minęło ponad półgodziny. - streściłem.
- Źle, nawet bardzo. Ale te leki pomogły?
- Ta, tylko długo usiałem czekać na odpowiedni efekt.
- Najważniejsze, że przeszło.
- Wiem, ale tym razem ten koszmar był potworny. TO zdzierało sobie twarz.
- Matko. - jedynie tyle dał radę powiedzieć.
- No wiem.
- A no właśnie. Wczoraj był tu Kiba z Shikamaru. - oznajmił.
- Po co?
- Nie wiem, mówili, że chcą coś pożyczyć.
- A co wzięli?
- Nie wiem, nie widziałem. A no właśnie, u kogo nocowałeś? U któregoś z nich czy jak tam mu było, Sasuke?
- Ta, u niego. - burknąłem.
- A co ty taki niezadowolony?
- Bo sobie wyobraź, że to ten sam drań, z którym biłem się pierwszego dnia. - odparłem.
- Żartujesz? I on się niby na to zgodził, a może jego rodzice na to przystali? - zdziwił się.
- On się zgodził. - bąknąłem.
- Nie przepadasz za nim, zgadza się?
- Ta, nie przepadam. Wkurza mnie tylko. - ziewnąłem.
- Ty się nie wyspałeś?
- Nie. Przez burzę nie mogłem zasnąć prawie do północy i jeszcze przez ten horror źle spałem.
- To zjedz i idź się połóż. - postanowił.
- Wiem, wiem. Dzięki, Jiraya. Jest mi lepiej.
- Ok. Ja wychodzę. Z kumplami z pracy się umówiłem na spotkanie.
- Spoko, tylko jeśli zejdzie wam do wieczora, to się nie schlej. Masz jutro pracę.
- Czasem się zastanawiam kto tu o kogo dba. - zaśmiał się.
- Ty o mnie, a ja o ciebie. Muszę ci jakoś przecież podziękować za to, co dla mnie robisz. A ty masz ze mną o wiele gorzej.
- Oj, Naruto. - westchnął.
- No co? - spytałem.
- Nic. Skończ śniadanie i się połóż.
- Dobra. Miłej zabawy.
- Dzięki. Do zobaczenia. - pożegnał się i wyszedł.
Westchnąłem i wolno skończyłem śniadanie. Po posiłku przebrałem się, położyłem i zdrzemnąłem. Po niejakich dwóch godzinach wstałem bardziej wypoczęty. Trochę się pouczyłem i wróciłem do szkicownika. Nim zdążyłem pomyśleć, co narysować, moja ręka już zaznaczała pierwsze szkice. Opróżniłem głowę ze wszystkich myśli i pozwoliłem działać mojej dłoni z ołówkiem. Po godzinie miałem już dokładny zarys dzisiejszego koszmaru. I tak cały dzień. Szkicownik, muzyka, jedzenie i lekcje.
Jiraya wrócił przed szóstą. Trochę ze mną pogadał i się położył. Zjadłem kolację, wziąłem prysznic i poszedłem spać. Jak się cieszę, że mogę spać we własnym łóżku i nie bać się, że ktoś na mnie zaraz napadnie. Zadowolony wtuliłem się w poduszkę i odpłynąłem.

YOU ARE READING
Ponad problem
Fanfiction17-letni Naruto pod opieką wuja zaczyna "nowy start" w nowym mieście. Na swojej drodze spotka nowe doświadczenia, których do tej pory nie był w stanie doznać przez dający mu się we znaki od kilkunastu lat problem. Jak potoczy się jego historia wraz...