37

2.2K 80 180
                                    

Nie wiem po jakim czasie się obudziłem. A właściwie to obudził mnie Uchiha. Poczułem na ustach lekki pocałunek, który mnie obudził. Leniwie otworzyłem oczy i spojrzałem na delikatnie uśmiechniętego bruneta. Sam się uśmiechnąłem i ziewnąłem.

- Jak się spało?

- Dobrze. Długo spałem?

- Prawie dwie godziny.

- O. I co robiłeś przez ten czas?

- Hmm... Masowałem cię z półgodziny, potem zabrałem się za kolację. – oświadczył, głaszcząc mnie po policzku.

- Można już jeść?

- Tak. Po to cię obudziłem. – wyjaśnił, wstając.

Podniosłem się i rozprostowałem kości. Jak ja się dobrze czuje. Na sobie za to czułem spojrzenie czarnych tęczówek. Po chwili mnie do siebie przyciągnął i szepnął.

- Jak się czujesz po masażu?

- Świetnie. Dziękuję. – mruknąłem i musnąłem jego wargi. – A teraz chodźmy jeść.

Pociągnąłem go w stronę kuchni. Gdy tylko znalazłem się w tym pomieszczeniu, stanąłem jak wryty. Na stole leżał pysznie wyglądający posiłek. Chyba kurczak w jakimś sosie. Podszedłem do blatu i powąchałem te potrawy. Pachniały smakowicie. Usiałem przy stole, a obok mnie Sasuke, życząc mi smacznego. Gdy zjadłem kawałek mięsa w sosie, po prostu zaniemówiłem. To było przepyszne. Zajadałem się tym daniem. Po skończeniu rozłożyłem się na krzesełku zadowolony.

- Smakowało? – spytał drań.

- Mhm. Sam to robiłeś?

- Tak. Mama mnie nauczyła. Mówiła, że kiedyś mi się przyda. – zaśmiał się.

- Miała rację. To było pyszne.

- Cieszę się, że ci smakowało. A teraz pomóż mi z naczyniami.

Pomogłem mu zmywać. Po paru minutach i prawie wszystkim umytym został jeden talerz. On zagonił mnie do zmywania, a sam tylko sprzątał ze stołu i wycierał to, co pomyłem. Wtem z talerza, który myłem chlusnęła dość mocno woda. Niezbyt się tym przejąłem i skończyłem myć. Dopiero gdy podałem talerz Sasuke, zauważyłem co się stało.

Uchiha był mokry i trochę zły wpatrywał się we mnie. Mi się chciało z tego śmiać. Zabrał talerz i go wytarł. Na twarzy ciągle miał grymas niezadowolenia. Gdy odłożył naczynie, na należne mu miejsce, nie wytrzymałem i parsknąłem śmiechem. Atramentowe tęczówki zmierzyły mnie złowrogo, a ich właściciel warknął.

- Aż takie śmieszne?

- Mhm. – mruknąłem przez śmiech.

- Zaraz ci pokażę, co naprawdę będzie śmieszne. – oświadczył z chytrym uśmieszkiem.

- Co? Nie?! – krzyknąłem i zwiałem mu z kuchni.

Nie jestem pewny czy to dobre rozwiązanie, bo nie wiem co na to drań, ale i tak lepiej nie ryzykować. Kto wie, co on wymyśli. Niestety on ruszył w pościg za mną. Chodził mi po piętach. Gonił mnie po całym salonie. Ja tylko krzyczałem, prosząc, by mi nic nie zrobił, on natomiast mówił, że na to jest już za późno. W końcu stanęło na tym, że ja byłem przed kanapą, a on za nią. Zdążyłem już złapać zadyszkę. Matko. Jak mu trudno uciec.

- Co, kotku? Zmęczyłeś się? – spytał z drwiną.

- A-acha... - mruknąłem.

- I tak cię złapię.

- No niby jak? – spytałem z ciekawości.

Nagle on przeskoczył przez oparcie kanapy i zanim zdążyłem jakoś zareagować, już trzymał mnie mocno w pasie. Na twarzy miał triumfalny uśmiech.

Ponad problemWhere stories live. Discover now