Po chwili podszedł do mnie Nara i przyjrzał się zakochanej parze.
- Twoja działka? – zapytał wprost.
- Mniej więcej.
- Nieźle. – skomentował.
- Lepiej pójdź zająć się Temari. – odparłem z wrednym uśmiechem.
- Że co? – spytał zaskoczony.
- To, co słyszałeś, albo ja się w to wmieszam, a jak się wmieszam to sam jej powiem co od ciebie o niej słyszałem.
- Nie wtrącaj się lepiej.
- Nie odważysz się dziś, to ja się odważę. – poinformowałem go zadowolony.
- Ty jesteś niemożliwy. – jęknął.
- Kiba to samo mi powiedział.
- Nie dziwię się mu. – oznajmił.
- OK. Shika, liczę do pięciu. Jeśli w ciągu tego czasu nie ruszysz dupy do Temari, ja to zrobię. Rozumiesz?
- Żartujesz. – prychnął.
- Na pewno? – zapytałem i wyciągnął przed siebie dłoń. – Pięć.
- Nie rozśmieszaj mnie.
- Cztery. – odliczałem zaciętym głosem.
- Nie wygłupiaj się.
- Trzy.
- Daj spokój.
- Dwa. Ostatnia szansa, Nara.
- Bo uwierzę.
- Jak chcesz. Jeden. TEMARI! – zawołałem na cały głos.
Nagle szatyn mnie pociągnął i zatkał mi usta ręką, po czym wyrzucił mi spanikowany.
- Co ty do cholery robisz?
- Ostrzegałem. – oznajmiłem zadowolony.
- Wołałeś mnie, Naru? – zapytała dziewczyna z naszego tematu.
Shika mnie puścił i się do niej uśmiechnął. Ona odwzajemniła uśmiech i się zarumieniła.
- Tak. Chodzi o to, że Shika chce z tobą zatańczyć, tylko trochę się wstydził ciebie poprosić, ale ty przecież z chęcią z nim zatańczysz, co nie? – podjąłem się zadania.
- Oczywiście. – oznajmiła i poprawiła włosy.
- Widzisz, mówiłem, że się zgodzi. Bo wiesz, Tema. On cię lubi, ale tak lubi, lubi. – poinformowałem ją.
- Na serio? – spytała zdziwiona szatyna.
- Tak. – odparł.
- Ja też cię bardzo lubię. To jak, idziemy tańczyć? – zapytała.
- Idziemy. – poparł ją zadowolony.
Zniknęli mi z oczu, a ja ruszyłem do kuchni po wodę. Oparłem się o zlew z uśmiechem. Moi przyjaciele są zadowoleni, a ja mogłem im pomóc. Z tego, co dla nich zrobiłem jestem zadowolony. Udało mi się. Napiłem się chłodnej wody i mnie otrzeźwiło. Po zabawie w butelkę gdzieś zapodziała się moja koszulka i teraz chodziłem bez niej. Tak, mogłem poprosić Kibę o jakąś koszulkę, ale u niego w domu jest ciepło, nie ma po co zakładać.
Przymknąłem na dłużej oczy i westchnąłem. Gdy je otworzyłem, lekko odskoczyłem do tyłu przerażony. Przede mną stał mój koszmar i zaczął krzyczeć w moją stronę. JEGO krzyk mógł zamrozić krew w żyłach. Szybko wyciągnąłem ze spodni buteleczkę z lekami i połknąłem dwie pigułki. Niepostrzeżenie dla nikogo (przynajmniej tak się starałem) złapałem za kurtę i wyszedłem na ganek, za domem.
YOU ARE READING
Ponad problem
Fanfic17-letni Naruto pod opieką wuja zaczyna "nowy start" w nowym mieście. Na swojej drodze spotka nowe doświadczenia, których do tej pory nie był w stanie doznać przez dający mu się we znaki od kilkunastu lat problem. Jak potoczy się jego historia wraz...