23

2K 105 81
                                    

Obudziłem się i wziąłem nowe leki. Minęło mi po dziesięciu minutach. Jednak jakoś dziwnie się poczułem. Nie zwróciłem na to uwagi i dalej szykowałem się do szkoły. Białowłosy podwiózł mnie do budy. W trakcie trwania zajęć naprawdę niezbyt się czułem. Byłem rozkojarzony. Jeszcze zaatakowały mnie koszmary. Jak tylko wziąłem tabletki moje samopoczucie jeszcze bardziej się obniżyło. Na jednej z przerw dostałem SMS-a od drania:

„Dobrze się czujesz?"

„Tak, a co?"

„Bo nie wyglądasz najlepiej."

Odpisał. Rozejrzałem się po korytarzu, bo akurat tam się teraz znajdowaliśmy. W końcu odnalazłem wzrokiem Sasuke. Przyglądał mi się, jakby zmartwiony moim stanem i zatroskany. Jak tylko to zobaczyłem, uśmiechnąłem się lekko, a w środku zrobiło mi się cieplej.

„Jest dobrze, nie martw się."

„W porządku. Tylko uważaj na siebie, Kochanie."

„OK."

Chłopaki spytali o co chodzi. Szybko odpowiedziałem. Po chwili to oni dostali jakąś wiadomość. Spojrzałem na nich i spytałem o te wiadomości. Odpowiedzieli, że to nic takiego. Nie przejąłem się więc. Z resztą i tak dziś nie jestem w stanie się skoncentrować na czymkolwiek. Gdy wracałem z chłopakami ze szkoły, spytałem ich jeszcze jak poszedł nasz referat. Nie mogłem wyjść z szoku, gdy powiedzieli mi, że sięgnęła mi się najlepsza z możliwych ocen.

W trochę lepszym humorze wróciłem do dom. Jak tylko Jiraya wrócił, natychmiast podzieliłem się z nim tą wspaniałą nowiną. Też był zdumiony, ale od razu śmialiśmy się, że to już nigdy w życiu się nie powtórzy. Po tym dniu czułem się jakoś ociężale. Nie mogłem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok i dopiero może po dwóch godzinach zasnąłem.

Sen był bardzo zły. Stałem w ciemności. Bałem się. Wiedziałem co będzie dalej. Wiedziałem, że ONE przyjdą. Jak zawsze. Nagle coś mignęło. Na chwilę widać było co jest wokół mnie. Mimo iż trwało to sekundę, dokładnie widziałem co tam było. Znów byłem w aucie. Znów krew z łzami zlewała mi oczy. Rodzice przede mną z pustymi oczami. Wszystko zmasakrowane.

- Pamiętasz? Umarli... - usłyszałem cichy szept.

Pomimo tego że ponownie zapadła ciemność, zatkałem sobie usta i załkałem. Po raz kolejny na sekundę przestrzeń wokół się rozjaśniła i natychmiast pociemniała. Tym razem stanęła mi scena, gdy wbiegłem pod samochód. Masa krwi, zgrzyt metalu i łamanych kości. Zamknąłem mocno oczy, po policzkach spłynęły łzy.

- Nie mogłeś tego znieść... - znów ten szept.

Teraz grobowa cisza i ciemność. Bałem się coraz bardziej. ONE się tam kryją. Chcą mnie dopaść. Bałem się tego, co mi teraz pokażą. Po raz kolejny się rozjaśniło i pociemniało. Wraz z tym mocny grzmot oraz głuchy huk. Ja w lesie. Burza. Deszcz. Mocny wiatr. Pioruny. Uciekałem. W końcu to, jak to drzewo spadło prawie na mnie. Kolejny ból. W głowie natomiast ciągły odgłos grzmotów i tego okropnego huku. Zatkałem uszy, żeby tego nie słuchać. Przygryzłem mocno dolną wargę, żeby nie załkać. Oczy zacisnąłem jeszcze mocniej, by się nie rozpłakać.

- Szalałeś z bezsilności...

Jak ja się boję kolejnego rozbłysku. Kolejnego wspomnienia. Nie chcę tego. Błagam, niech ktoś to przerwie. Niech ktoś mnie stąd zabierze. Nie chcę więcej oglądać. Kolejny błysk. Kolejna scena. Kolejne bolesne wspomnienie. Spadałem. Krew leciała z nadgarstków. Ciało czekało na zderzenie. Po tym mocne ukłucie w piersi. Przypomina mi się wszystko. Złapałem się jedną ręka za pierś, tam, gdzie mam tą bliznę. Zsunąłem się na kolana. Jeszcze do głowy wpłynęło mi wspomnienie byłego przyjaciela.

Ponad problemWhere stories live. Discover now