2

3.1K 167 398
                                    

Nagle na kogoś wpadłem. Świetnie. Jeszcze papiery mi się posypały. 

- Cholera, patrz jak leziesz. – warknął na mnie chłopak, na którego wpadłem. 

- No właśnie nie patrzyłem. – odparłem wesoło i przykucnąłem, żeby pozbierać moje kartki. 

- To do czego ci są te gały? – zapytał zły i nadepnął na kartki. 

Cholera! Prawie na rękę mi nadepnął! Co to za cioł!

- Żeby się patrzały. – warknąłem. – A tobie, po co? Skoro ich nawet nie używasz? – zapytałem. 

- Ja przynajmniej, w porównaniu do ciebie, wiem do czego służą. – odparł opryskliwie. 

- Gratuluję! Wiedzę na poziomie czterolatka zaliczyłeś. – zaśmiałem się wrednie i warknąłem jeszcze. – Do cholery zabierz tą nogę. 

- A co, przeszkadza ci? – spytał i przydepnął kartki, wiercąc stopą.

Zirytował mnie. Podniosłem się wściekły i dopiero teraz zobaczyłem kim jest ten chłopak. Czarnowłosy, blady, o czarnych oczach. Dobrze zbudowany, ubrany w czarne dżinsy, i granatową koszulkę. Na twarzy miał kpiący uśmieszek. To chłopak, który siedział po mojej prawej.

- A żebyś wiedział, że nie tylko ta twoja gira mi przeszkadza. Teraz to nawet twoja zasrana obecność mi przeszkadza. – warknąłem na niego.

- Ty chyba nie wiesz z kim masz do czynienia. – stwierdził.

- Racja nie wiem. I gówno mnie obchodzi to, kim jesteś. A teraz weź się posuń. – odparłem z wrednym uśmiechem.

- No co ty sobie wyobrażasz?! Jak śmiesz tak mówić do Sasuke?! To jest SASUKE UCHIHA! – pisnęła jakaś różowa laska, stojąc przy mnie wściekła jak osa.

- On ci się podoba? – zaśmiałem się. – Nie rozśmieszaj mnie. Takie coś miałoby się komukolwiek podobać? Szkoda mi ciebie mała. – aż łzy poleciały mi ze śmiechu.

- Sasuke, i ty mu tak pozwolisz do mnie mówić! – pisnęła oburzona.

- A odpierdol się ode mnie. A ty, młocie, nie pozwalaj sobie na za dużo, bo źle skończysz. – warknął na mnie brunet.

- Tak. Skończę źle, gdy nie zleziesz mi z tych zasranych kartek. Ciebie nie mam co się bać. – odparłem.

- Co ty bredzisz! Nie dałbyś mu rady! Pokonałby cię z zamkniętymi oczami! – pisnęła różowo włosa.

Od jej pisku głowa zaczęła mnie boleć.

- Różowa, przestań piskać, bo mi głowa pęka od twojego skrzeczenia. A gdy cię zobaczyłem, pomyślałem, że jesteś spoko. W jakim ja byłem błędzie. Jak co, możesz o mnie zapomnieć. Nie ma mowy, żebym się z tobą umówił. Nie jesteś mnie warta, skoro uganiasz się za skończonym draniem. – poinformowałem ją.

- Co proszę?! Że mi niby miałbyś się ty podobać?! Jeszcze czego! Prędzej zakochałabym się w świni!

- Przestań mnie rozśmieszać. Przecież już to zrobiłaś. Zakochałaś się w totalnej świni, a raczej knurze. – zaśmiałem się.

Prawie już nic nie widziałem przez łzy śmiechu. Nagle poczułem silne uderzenie w szczękę. Poleciałem do tyłu, o mało co się nie wywaliłem. Przyłożyłem rękę do ust. Została na niej krew. Drań rozciął mi policzek od wewnątrz.

- I co nadal ci do śmiechu? – spytał z kpiącym uśmiechem.

Podniosłem się spokojnie z podłogi z uśmiechem. Stanąłem przed nim rozpromieniony.

Ponad problemWhere stories live. Discover now