20

2.4K 110 149
                                    

Po kilkunastu minutach zebraliśmy do wyjścia. Zeszliśmy na dół i w salonie na rozwalonych poduszkach zastaliśmy również rozwalonych chłopaków.

- Wychodzę. – oznajmił Sasuke.

- A dokąd to, braciszku? Ciemno już się robi. – zapytał go brat.

- Nie martw się. Naruto odwiozę i wracam.

- Czekaj, ty chcesz przewieść go na swoim motorze? – zdziwił się blondyn.

- Tak.

- Ile razy cię już woził? – zwrócił się do mnie.

- Ze trzy? – odparłem.

- To go na nim posadziłeś, a mnie nawet dotknąć nie pozwoliłeś tego zajebistego ścigacza? – oburzył się.

- Tak, problem? – spytał drań.

Ja natomiast nie mogłem się powstrzymać i parsknąłem śmiechem.

- Ha! Rączki świerzbią, a nie dostaną!

Tym o to tekstem zaskoczyłem całą trójkę. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. Bracia Uchiha zaczęli się śmiać, a Deidara trochę to roześmiany i zdenerwowany odezwał się.

- Rzeczywiście, świerzbią, ale do czegoś innego. Chcesz sprawdzić? – zapytał.

- Jasne! Ale może kiedy indziej, czasu już nie mam. – poinformowałem.

- A co? Punktualny synuś? – zaśmiał się.

Ja również się uśmiechnąłem, bo wpadł mi do głowy wspaniały pomysł.

- Oczywiście. – potwierdziłem poważnie z uśmiechem na twarzy. – Przecież nie chcę, by moi rodzice się wściekli, wstali z grobów i przebyli setki kilometrów, aby tylko mnie ukarać. Albo żeby wysłali do mnie koszmar, który pozbawia mnie oddechu prawie każdej nocy. Nie sądzisz, że to wystarczający powód? – spytałem go.

Teraz wszyscy wpatrywali się we mnie równie, a nawet jeszcze bardziej, zdziwieni niż poprzednio. Każdy z grobową miną przyglądał się mojej wesołej twarzy i poważnym oczom. Nagle złapałem się za głowę, krzyknąłem przerażony i schyliłem się, jakby mnie coś bardzo bolało. Zauważyłem przerażony miny chłopaków, którzy zerwali się na równe nogi, by zobaczyć co mi się stało. Uśmiechnąłem się pod nosem, a jednak działa. Chłopaki zaczęli się niepokoić, a ja już nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać. Oni teraz spoglądali na mnie jak na wariata. W końcu zniecierpliwiony Itachi spytał.

- Naru, co jest?

- Nabrałem was! Szkoda, że nie widzieliście swoich min! – zaśmiałem się.

- Młocie, nie żartuj tak! – fuknął na mnie drań i walnął mnie w głowę.

- Ał! Nie bij.

- Słusznie zrobił, przez ciebie zawału można dostać. – stwierdził Deidara.

- Skąd wiesz czy nie chciałem, CIEBIE, do tego doprowadzić SPECJALNIE? – zapytałem go poważnie.

Już nie miałem na twarzy uśmiechu. Wpatrywałem się w niego z zimną krwią. Wszyscy patrzyli na mnie uważnie, jakoś tak dziwnie. Coś mi się zdaję, że zaczęli się niepokoić przez to, iż przestałem się odzywać i grobowym wzrokiem wpatrywałem się w blondyna.

- Dobrze myślisz. – odezwałem się zadowolony do niego.

On się zdziwił, chyba jeszcze bardziej przeraził. Z resztą nie tylko on. Itachi również. Tylko Sasuke nie wydawał mi się tym zbyt przekonany. Trwała teraz cisza. Jak makiem zasiał. 

Ponad problemWhere stories live. Discover now