127

257 32 18
                                    

Mama została u mnie do późna. Chciała się upewnić, że będzie ze mną wszystko w porządku. Nie miałem temu nic przeciwko. Byłem jej za to nawet wdzięczny. Naprawdę pomagało mi się to uspokoić; przemyśleć to, co musiałem. Dopiero w okolicach dziesiątej zadzwoniła do ojca, by po nią podjechał. Nie chciała bym ja ją odwiózł do domu. Uznała, że powinienem raczej odpocząć, a nie jeździć nocą po mieście. Niedługo po tym kobieta musiała opuścić moje mieszkanie. Przed wyjściem mocno mnie przytuliła, każąc mi zaraz po tym się położyć.

Zgodnie z jej prośbą wręcz natychmiast skierowałem się do łazienki. Musiałem przyznać, że nawet bardzo mi to odpowiadało. Po prostu umyć się i położyć. Kilka minut później leżałem już w łóżku wraz z poduszką Uzumakiego. Leżała spokojnie na swoim miejscu, a ja wciąż nie mogłem odwrócić od niej wzroku, choć plama była na spodzie.

Naprawdę chciałem zasnąć, by jak najlepiej i jak najszybciej odciąć się od opanowujących mnie emocji. Ku mojemu rozczarowaniu sen nie chciał na mnie spłynąć. Nie byłem w stanie nawet zmrużyć oko. Wszystko przez to, co siedziało mi w głowie po rozmowie z mamą.

Nie mogąc już dłużej tak bezczynnie leżeć, podniosłem się do siadu. Myśli i moje wyjawione dziś chęci oraz pragnienia burzyły się w moim umyśle. Chęć zobaczenia Naruto. Sprawdzenia czy nic mu nie jest. Jak się trzyma. Chęć porozmawiania z nim. Chęć dowiedzenia się o co chodzi. Co go trapi. Zrozumienia go. Wyjaśnienia sobie tego, co jest między nami. Dania pewności tego na czym stoję. Na czym on stoi. Na czym opiera się nasz związek. Pragnąłem tego bardzo mocno.

Nie przespałem tej nocy. Zamiast tego leżałem w łóżku i myślałem o tym wszystkim. Nie mogłem tego przerwać aż do rana. Słysząc budzik, nie miałem chęci podnosić się z materaca. Byłem zmęczony, a mój pogrążony w chaosie umysł, nie chciał zbyt dobrze funkcjonować. Mimo tego, rutynowo podniosłem się i zacząłem szykować. Musiałem zebrać się w sobie by przypomnieć sobie, gdzie powinienem się udać. Do szkoły czy pracy. Aż do wyjścia z domu, nie byłem w stanie sobie tego przypomnieć, choć w telefon spoglądałem praktycznie co chwila.

Automatycznie wyszedłem z mieszkania i ruszyłem przed siebie, mając nadzieję, że nogi powiodą mnie do odpowiedniego miejsca. Wiedziałem, że wsiadanie na motor w tym stanie nie było ani dobrym pomysłem. Nie chciałem, by przez moje rozkojarzenie stało się coś złego.

Po wielu długich minutach, zatrzymałem się. Serce mi się prawie zatrzymało, gdy zrozumiałem gdzie przyszedłem. Dom Naruto. Przełknąłem ślinę, wpatrując się w ten tak dobrze znany mi budynek. Okno nad drzwiami frontowymi było otwarte. To okno było w pokoju blondyna. Przez chwilę się w nie wpatrywałem, po czym przerzuciłem wzrok na wejście. Sztywnym krokiem podszedłem do drzwi i po długiej chwili zapukałem w nie. Czekałem przez kilka długich chwil. Nie było żadnej odpowiedzi. Ponownie zapukałem. Cisza. Zadzwoniłem dzwonkiem. Nikt nie przyszedł otworzyć. Byłem jednak pewny, że ktoś jest w środku. Wydawało mi się, że z pokoju Uzumakiego słychać było jakieś szmery. A jednak nie było żadnej odpowiedzi.

Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer chłopaka. Padła informacja od niedostępnym abonamencie. Może miał wyłączony telefon. Nie dziwiłoby mnie to. Już tak robił. Zamiast odejść, znów spróbowałem zapukać i zadzwonić dzwonkiem. Żadnej reakcji. Patrząc na komórkę, stwierdziłem, że spróbuję dodzwonić się do wuja niebieskookiego. Szybko doszedł do mnie przytłumiony dźwięk dzwoniącego telefonu. Nikt jednak nie odebrał. I poczułem się przez to dość nieprzyjemnie. Zwłaszcza, że wydawało mi się, że w domu na pewno ktoś się znajduje.

Spróbowałem jeszcze raz. Na oba numery. Sytuacja się powtórzyła. Nikt nie odebrał. Po drugiej stronie była cisza. Ogarnęło mnie przez to cholernie nieprzyjemne uczucie. Jakby specjalnie unikali tego kontaktu. Tylko jak jeszcze Uzumakiego rozumiałem, tak nie pojmowałem dlaczego tak samo postępował jego wuj. Przecież na pewno wie, że my wszyscy chcemy wiedzieć, co się dzieje. Naruto jest przecież dla nas ważny. Bardzo ważny. I naprawdę się o niego martwimy.

Ponad problemWhere stories live. Discover now