Nie mogłem się ruszyć.
Nie czułem swojego ciała.
Wpatrywałem się w ciemność, która mnie pochłaniała.
Miałem wrażenie zapadania się w sobie. Jakby moje wnętrze wchodziło w inny wymiar. Umysł odchodził od ciała, nie pozwalając mi do niego wrócić. Chcąc mnie zatrać. Lekkie wirowanie mroku przed oczami nie pomagało. Powolny oddech w piersi tylko pogłębiał to uczucie.
Z szokiem doświadczyłem mocnego wypchnięcia z tego letargu.
Oddech ugrzązł mi w płucach, gdy poczułem uderzenie w kręgosłup. Przeszywający ból rozniósł się kręgami do każdego nerwu.
Zgiąłem się w pół, nie mogąc się odważyć na zaczerpnięcie tlenu.
Płuca zaczynały palić żywym ogniem.
Kręgosłup wydawał się wić niczym żywa istota.
Miotało moim ciałem.
Mimo braku konkretnego czucia, byłem pewien, że moje kończyny niekontrolowanie podrygują.
Wszystko przez nagle żywe kręgi przesuwające się pod skórą.
Ból zaczął coraz bardziej dochodzić do mojej świadomości. Ból rozrywający moje plecy i nerwy. Czułem jak kręgi powoli się od siebie odrywają, wędrując po moim ciele. Czułem jak poruszają się pod skórą. Widziałem jak to robią.
Wbijały się w niektóre organy, po czym szybko uciekały w inne miejsca.
Niektóre podpełzały wyżej. Przepychały się w stronę karku. Tam tańczyły pod skórą, podrażniając wszystkie mięśnie.
Moje wiotkie ciało nie reagowało.
Nerwy paliły nieznośnych bólem.
A coś czuwało nade mną. Było gdzieś tam i obserwowało.
Nie wiedziałem kto czy co.
Czułem tylko czyste zadowolenie, które nie należało do mnie.
Przepchnęły się wyżej. Czułem ucisk w głowie. Słyszałem zgrzyt kręgów przesuwających się po czaszce. Rozciągającą się skórę na głowie przez ich ruchy. I cholernie duszący brak oddechu, który powodował ból.
Niektóre zatrzymały się w jednym miejscu, próbując wyjść ze skóry. Podrywały się do wyjścia. Tak jakby coś chciało mi wyrwać kawał skóry pod włosami. Nie udawało im się to. W zamian ze zgrzytem mocno uderzały w czaszkę.
Miałem ochotę wyć z bólu. Jakiś chichot zagłuszał moje pragnienia. Nie potrafiłem tego zrobić. Zerwane nerwy wydawały się wić niczym bezradne dżdżownice.
Skóra na głowie piekła. Nie mogłem nic zrobić.
Kręgi zbierały się w tym jednym miejscu.
Skóra napinała się do granic możliwości.
Zaczynała pękać.
Kręgi chrzęściły, uderzając o siebie i czaszkę.
Czaszka wydawała z siebie coraz większy chrupot. Kruszyły ją.
Mimo wrzasku w umyśle, nic nie wyszło z mojego gardła. Z bólu chciało mi się płakać. Tego też nie byłem w stanie zrobić. Nie pozwalano mi na to.
Kręgi coraz wyżej podskakiwały. Uderzały, coraz mocniej w czaszkę. Tłukły ją bez ustanku, napierając coraz bardziej na skórę. Ból rozrywanej od wewnątrz głowy był niemożliwy.
Mój obserwator był tym urzeczony. Słyszałem zachęcające kręgi podszepty. Te, by ucieszyć widza wyrywały się coraz bardziej. Zbierały się w ciaśniejszą grupkę. Skakały szturmem. Rozrywały to jedno miejsce. Przebijały się z obu strony. Kruszyły kości i rozrywały na strzępy skórę.

YOU ARE READING
Ponad problem
Fanfikce17-letni Naruto pod opieką wuja zaczyna "nowy start" w nowym mieście. Na swojej drodze spotka nowe doświadczenia, których do tej pory nie był w stanie doznać przez dający mu się we znaki od kilkunastu lat problem. Jak potoczy się jego historia wraz...