1

5.8K 197 221
                                    

Obudziłem się zalany potem i z wrzaskiem na ustach. Oddech miałem przyspieszony, a do oczu napłynęły mi łzy. Znowu to samo. Dzień w dzień, noc w noc. Po chwili do pokoju zapukał i wszedł mój wujek, Jiraya. Mężczyzna o białych włosach z zatroskanym wyrazem twarzy podszedł do mnie z tabletkami i szklanką wody. Odebrałem od niego leki, połknąłem i popiłem wodą.

- Dzięki.

Jiraya usiadł przy mnie, westchnął i spojrzał na mnie smutno.

- Myślisz, że to dobry pomysł od razu iść do szkoły? Nie lepiej, żebyś najpierw przyzwyczaił się do tego miejsca.

- Nie. Chcę, żeby mimo wszystko było w miarę normalnie. - westchnąłem.

- Ale wiesz, że jeśli to się nie zmieni, nigdy nie będziesz miał normalnego życia. - spytał.

- Wiem, ale ja na to nic nie poradzę. Mimo wszystko trzeba jakoś żyć. - odparłem.

- Ja się po prostu o ciebie boję. Nie chcę, żebyś znów tam trafił. Nie tak jak te pół roku temu. - powiedział a jego oczy się zaszkliły.

Samo wspomnienie o tym jest bolesne. Nie tylko dla mnie, ale i dla Jirayi. Ja byłem na wyczerpaniu psychicznym, a on na nerwowym. Uśmiechnąłem się do niego i pocieszyłem.

- Jiraya, nie martw się. Pamiętaj co mówili. Jest lepiej.

- Wiem, Naruto, ale mnie nie chce zastawić myśl, że to może się powtórzyć. - wyjaśnił mi.

- Ja też się tego boję, ale nie myśl o tym. Żeby wszystko było tak jak należy, nie możemy się zamartwiać, tylko żyć dalej.

- Dobra. Ubieraj się i schodź na śniadanie. Podwieźć cię do szkoły?

- Ok. Zaraz zejdę. - odpowiedziałem.

Jiraya wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Mówię do niego po imieniu, bo sam tego chciał. Nawet bardziej mi to odpowiada niż mówienie do niego wujku. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i zszedłem do kuchni. Po śniadaniu Jiraya podwiózł mnie pod szkołę.

- Masz przy sobie telefon? - spytał troskliwie.

- Tak, leki też mam.

- Jak co, masz do mnie zadzwonić. - rozkazał mi.

- Dobra.

- Trzymaj klucze. Wrócę gdzieś koło piątej.

- Ok. Cześć.

Wysiadłem i skierowałem się do budynku szkoły. Duży szaro-zielony budynek. Wygląda smętnie. Wyciągnąłem nowy plan, który wręczył mi wczoraj Jiraya i spojrzałem jakie lekcje mam. Szczerze mogło być gorzej jak na pierwszy dzień.

Poprawiłem torbę na ramieniu i ruszyłem ku wejściu. Ciekawe ile mi zajmie dojście do klasy? Jeszcze się zgubię. A świadomość śmierci w korytarzu szkolnym nie jest zbyt wesoła. Westchnąłem i otworzyłem drzwi. Pech chciał, żeby mój pierwszy dzień nie zaczął się choć odrobinę dobrze. Walnąłem kogoś drzwiami.

- Au. - usłyszałem cichy, dziewczęcy głos.

Szybko wślizgnąłem się do środka, by zobaczyć rezultaty mojego pecha. Przede mną stała drobna dziewczyna i masowała swoje lewę ramię. Na podłodze za to leżała sterta papierów.

- Przepraszam cię. Ja nie chciałem. Nie wiedziałem, że ktoś będzie właśnie wychodził. - powiedziałem szybko i zacząłem zbierać rzeczy z podłogi.

Dziewczyna przykucnęła i razem ze mną zbierała rozwalone kartki. Gdy na podłodze już nic nie było, podniosłem się i wyciągnąłem ręce z papierami do dziewczyny.

Ponad problemWhere stories live. Discover now