35

2.1K 84 203
                                    

- Na weekend idę do Sasuke.

- Na cały weekend? – spytał zdziwiony.

- Acha. Jutro po szkole od razu do niego, tylko zgarnę swoje rzeczy, a w niedzielę wieczorem mógłbyś po mnie przyjechać. Mogę, co nie?

- Oczywiście, że możesz. Tylko jedno mnie martwi. – westchnął.

- Wiem.

- Jednak to nie znaczy, że nie możesz. Wiem, że wiesz co masz zrobić w razie czego, to też tak bardzo nie mam się czym martwić.

- Dzięki, Jiraya! – wyszczerzyłem do niego zęby. – A zauważyłeś, że drań jest ode mnie wyższy? – spytałem z ciekawości.

- Przecież widać, że sięgasz mu do czoła i w ogóle, w porównaniu do niego, wydajesz się jeszcze mniejszy i drobniejszy.

- To czemu ja to dopiero dziś zauważyłem? – burknąłem.

- Bo to ty, Naruto. – zaśmiał się.

Po zakończeniu kolacji poszedłem pod prysznic i spać. Nie mogę się doczekać jutrzejszego dnia. W ogóle tego weekendu. Będę sam na sam z Sasuke i nikt nam nie będzie przeszkadzał. Z lekkim uśmiechem na ustach zasnąłem. Po pobudce i porannej toalecie zszedłem na śniadanie. Podczas tego Jiraya przypomniał mi, żebym sprawdził czy na pewno zabieram ze sobą leki, bo to jest najważniejsze.

W szkole nic się nie działo. Było nudno. Oczywiście prócz moich sprzeczek z Kibą łagodzone przez drania lub Shikamaru. Po zajęciach podjechał po nas Itachi. Pojechaliśmy do mnie, bym zabrał moje rzeczy. Wpadłem do domu i poszedłem do siebie. Tam jeszcze szybko sprawdziłem zawartość torby, po czym skierowałem się do kuchni.

Powinienem iść do chłopaków, ale nie obrażą się, jak wezmę coś na przegryzkę. Podszedłem do lodówki, otworzyłem ją i stanąłem jak wryty. Było w niej moje ulubione ciasto. Brzoskwiniowo czekoladowe. Mniam! Torbę szybko rzuciłem na krzesełko i zabrałem ciasto na stół. Do tego łyżeczka i nóż. Nie no, że też ten stary dziad mi nie powiedział, że zamierza je kupić. Ukroiłem kawałek i zacząłem jeść, a raczej delektować się moim ukochanym plackiem. Jak ja go dawno nie jadłem. Cholera, jakie to dobre. Nim zauważyłem delektowałem się chyba trzecim czy czwartym kawałkiem.

Nawet nie usłyszałem odgłosu otwieranych drzwi. To pyszniutkie ciasto pochłonęło całą moją uwagę. Wtem dobiegły mnie czyjeś słowa.

- To my zaczęliśmy się martwić, że może coś sobie zrobiłeś, a ty po prostu opychasz się ciastem?

Nie wiem czemu, ale te słowa mnie wystraszyły. W ogóle czyjakolwiek obecność tu mnie wystraszyła. Krzyknąłem na to przestraszony, wyrzucając gdzieś mój kawałek ciasta i łyżeczkę, którą trzymałem.  Spojrzawszy na braci Uchiha, którzy patrzyli na mnie teraz roześmiani, uświadomiłem ich.

- Nie straszcie mnie, do cholery!

- Czemu nie przyszedłeś? Czekamy na ciebie prawie kwadrans. – oświadczył Itachi.

- Ooo. – zaśmiałem się nerwowo. – Sorka, zagadałem się z ciastem. – rozejrzałem się wokół i zobaczyłem na podłodze niedokończony kawałek. – Moje ciasto. – jęknąłem. – Widzicie co, przez was, zrobiłem?

- To było się nim nie opychać, tylko od razu do nas przychodzić. – powiedział drań.

- Ale ja tylko na chwilkę zajrzałem do lodówki, a tam to ciasto, a to moje ulubione. No i nie mogłem się powstrzymać, żeby nie zjeść.

- Daj spróbować. – poprosił od razu starszy z braci.

- Nie! To moje ciasto!

- Jak chcesz. – oburzył się. – Czekam na was w samochodzie. Ruszcie się. – wyszedł.

Ponad problemWhere stories live. Discover now