82

1K 72 110
                                    

Podczas mojego śniadania doszło mnie pukanie do drzwi. Jiraiya poszedł otworzyć, bym mógł w spokoju cieszyć się posiłkiem. Jednakże spokój nie był mi pisany. Gośćmi okazali się moi przyjaciele. Natychmiast wpadli do kuchni i widząc mnie, stanęli zaskoczeni. Z pytanie zaraz wyrwał się Kiba.

– Ty już jesz?

– Dopiero jem. Niedawno wstałem.

– Zdajesz sobie sprawę z tego, że jest już po dwunastej?

– Nie wiedziałem. A tak w ogóle, to cześć.

– Cześć, Naru! – Inuzuka wręcz do mnie dopadł i mnie uściskał. – Jak tam u ciebie? 

– Jak na razie wszystko dobrze. Jest ze mną już naprawdę dobrze. Jeszcze trochę posiedzę w domu i powinno być ze mną w porządku.

– To dobrze.

– Czemu mnie wcześniej nie odwiedziliście? Nudziło mi się przez ten czas. 

– Mi matka dała szlaban za oceny. – burknął psiarz. – Baba się do mnie przyczepiła, bo nie mam tak dobrych ocen jak Hana, a przecież już koniec roku! Dosłownie na nic mi nie pozwoliła! Telefon mi zabrała. I nawet wyjść na spacer z Akamaru nie mogłem! Jakby sama miała lepsze oceny! A powiem ci, że nie miała! Jej były o wiele gorsze od moich! – wydawał się tym bardzo oburzony. 

– I właśnie dlatego mnie nie było. – westchnął Shikamaru. – Mój ojciec stwierdził, że i tak jak na siebie mam dobre oceny, więc by nie robić nerwowej atmosfery w domu, rok w rok na zakończenie zabiera mnie na wyjazd do lasów, które ma pod opieką. Matka nie ma na kogo krzyczeć, a ja z ojcem mam spokój. – uśmiechnął się lekko. 

Spojrzałem więc na Nejiego, mając nadzieję, że i on wytłumaczy swoją nieobecność. W końcu od Sasuke słyszałem, że jego rodzice przyjechali, ale jednak to nie jest raczej jakimś wielkim usprawiedliwieniem. W końcu przy tym mógł wpaść choć na kilka minut. 

– No wiesz, długo się nie widziałem z rodzicami, a oni jednak trochę wymagają ode mnie uwagi. Bo oceny. rozmowy z nauczycielami. Pytania o studia. Zmusili mnie do odwiedzania uniwersytetów. Nawet Hinata próbowała mnie przed tym ratować, przez co i ją w to wciągnęli. Totalna masakra. 

– Rzeczywiście kiepsko. A powiedzcie... Macie jakieś upominki, najlepiej czekoladę, dla chorego? – wyszczerzyłem się do nich. 

– No patrzcie go, ledwo co przyszliśmy, a ten już wyłudza żarcie. I to najlepiej coś słodkiego. – żachnął się Inuzuka.

– Daj spokój, Kiba, to było do przewidzenia. 

– Masz rację.

– Z Naruto trzeba wiedzieć z czym do niego przychodzić, gdy jest chory.

– No to macie coś dla mnie? – przerwałem im.

– Przykro nam, Naru, ale nic nie mamy.

– No wiecie co? Powinniście coś dla mnie mieć. Liczyłem na was. – burknąłem, dalej jedząc śniadanie.

– Czasem można o tym zapomnieć.

– Nie można! Ale wiecie co? Jestem zadowolony, że w końcu mnie odwiedziliście. Trochę mi się was brakowało.

– Dobrze wiedzieć.

Po tym jeszcze przy mnie posiedzieli i rozmawialiśmy na wiele innych tematów. Siedzieli dość długo, ale mi to ani trochę nie przeszkadzało. Cieszyłem się z ich obecności. Śmiałem się z nimi, trochę bawiłem. Opowiadali mi o wielu ciekawych rzeczach. Mówili o tym, co powoli planowali na wakacje. Dosłownie w tej rozmowie poszedł każdy temat. Tego mi brakowało.

Ponad problemWhere stories live. Discover now