34

1.9K 94 170
                                    

Siedziałem ze szkicownikiem przed sobą. Jednak nie mogłem coś dziś rysować. Ołówek nie chciał mi nawet dobrze leżeć w dłoni. Zrezygnowany odłożyłem blok i położyłem się na łóżku. Czułem się trochę samotny. Podniosłem się z materaca i podszedłem do okna. Śnieg. Czuję przygnębienie. Zbliżają się święta. Ile do nich zostało? Dziś dziesiąty. Dwa tygodnie. A ja je spędzę, jak co roku. Taka moja mała tradycja.

Westchnąłem ciężko. Zabrałem piżamę i skierowałem się pod prysznic. Gdy poczułem na ciele strumień wody, trochę się rozluźniłem. Nie wiem, jakoś złapała mnie nagle bezsilność. Nie taka zwykła. Bezsilność wobec wszystkiego. Osunąłem się na płytki pod prysznicem i cicho zaszlochałem. To wszystko mnie przybiło. Za dużo, jak na te kilka dni. Stan jaki wprowadziłem w domu Sasuke. Zbliżające się Boże Narodzenie.

Jakoś wstałem i skończyłem prysznic. Po tym położyłem się na łóżku, mocno przytulając do siebie liska. Chociaż on mi poprawia humor. Sasuke nie mógł mieć z nim lepszego pomysłu. Sięgnąłem jeszcze po słuchawki, podłączyłem je i zacząłem słuchać muzyki. Wpatrywałem się tak w okno. Nawet nie zauważyłem, a zasnąłem. Kolejny sen, w którym nie wiem co się działo. Wiem tylko, że krzyczałem przerażony.

Zbudziłem się roztrzęsiony. Przy sobie nie miałem pluszaka. Pierwsze co zrobiłem to, jak zawsze leki. Prysznic i śniadanie. Co to za ciemność, gdy śpię? Co się dzieję? Czemu to boli? Czemu mnie przeraża? Co się w tym kryje? Z tego zamyślenia wyrwał mnie wujek.

- Słucham? - spytałem tylko.

- Ty na pewno tak idziesz do szkoły?

- Ubrałem się, nie? - mruknąłem.

- Tak. Bokserki na spodnie. - oświadczył trochę rozbawiony.

- Co ty gadasz? - zdziwiłem się i spojrzałem na siebie. - Cholera. - burknąłem.

- Skończ jeść i sprawdź czy nie pomyliłeś się z niczym więcej. - poprosił mnie, widząc, jak wstaje.

Po śniadaniu wróciłem do siebie, przebrałem się, tym razem jak potrzeba i spakowałem swoją torbę. Po tym Jiraya zawiózł mnie do szkoły. Zanim jednak wyjechaliśmy spytał czy w niczym się nie pomyliłem. Sprawdziłem tylko czy w spodniach mam leki i naładowany telefon. Były, więc o nic się już nie martwiąc, trafiłem do szkoły. Tam czekali na mnie przyjaciele i Sasuke. Przywitałem się z nimi, po czym podszedłem do drania. Ten mnie do siebie przyciągnął, dając buziaka w policzek.

- Niczego czasem nie zaczynajcie, lekcja za chwilę się zacznie. Musimy iść. - pospieszył nas psiarz.

- Gdzie ci się spieszy? - spytał Uchiha.

- A tak, że mamy zastępstwo z Tsunade. - jęknął Shika.

- Co? Nieee... - poparłem jego humor.

Już bez zbędnego gadania poszliśmy na lekcję. Gdy tylko dotarliśmy do klasy i zajęliśmy swoje miejsca, zadzwonił dzwonek. Do sali weszła dyrektorka i kazała powyciągać nam książki. Burknąłem na to cicho i wziąłem torbę na kolana. Spojrzałem na nią zdziwiony. Wydawała mi się taka trochę jakoś wypchana. Może spakowałem coś niepotrzebnego? Odpiąłem ją i spojrzałem zszokowany na jej zawartość.

- Co do kurwy? - zapytałem cicho tego, co się w niej znajdowało.

Nagle usłyszałem, jak wszyscy odwracają się w moją stronę. Najwidoczniej nie powiedziałem tego tak cicho. A przecież trzeba być kretynem, by przeklinać w pobliżu naszej szanownej władczyni szkoły. Natychmiastowo zapiąłem torbę, żeby nikt tego nie zauważył. Po chwili usłyszałem groźne pytanie Tsunade.

- Uzumaki? Co to miało znaczyć?

- P-przepraszam. Nie chciałem. Zapomniałem książek. - oświadczyłem trochę zakłopotany.

Ponad problemWhere stories live. Discover now