110

1K 46 72
                                    

Wróciłem do wyznaczonego pokoju hotelowego. Musiałem przyznać, że cieszyłem się, iż Nara podesłał mi SMS-a, by zadzwonić do Uzumakiego. I tak zamierzałem to zrobić, lecz bez tego nie wiedziałbym czy powinno się coś stać; a raczej czy powinny paść od mojego niebieskookiego jakieś znaczące słowa. Sama wiadomość od szatyna dała mi znać, że coś było na rzeczy. Cieszyłem się, iż Naruto sam z siebie postanowił mi przedstawić sedno problemu. Chociaż nie spodziewałem się czegoś takiego.

Aktualnie nie byłem pewny co mam na ten temat myśleć. To w końcu nie jest czymś, co można nazwać błahostką. Ten blondyn prawie wpadł pod samochód. Martwiłem się, byłem lekko rozzłoszczony oraz zaniepokojony o jego osobę. Mogła mu się stać prawdziwa krzywda. Nie chciałbym tego; a jednak nie należy to do czegoś, na co mogę wpłynąć. Zwłaszcza, że mnie nawet przy nim nie ma.

– Co się stało? – Usłyszałem, gdy tylko wszedłem do pokoju.

– Nic takiego. – Westchnąłem.

– Mhm... – mruknął, obserwując mnie. Zaraz jednak się odwrócił, spoglądając w telewizor. – Orochimaru tu był. Chciał z tobą rozmawiać. Mówił, że zaraz wróci.

– Powiedział o czym?

– Niekoniecznie. Burknął coś o tym, że liczył na ciebie i coś o jakiejś kolacji. Chyba chce zaproponować randkę. – Zaśmiał się, rzucając mi rozbawione spojrzenie.

– Świetnie – sarknąłem.

– Podobno chce coś przy tym zyskać.

– Jeszcze lepiej.

– Gdyby to rzeczywiście była kolacja, zgodzisz się?

– Zależy czego by chciał. Jeśli nic ważnego, to nie zamierzam nigdzie wychodzić.

– A jeśli to coś znaczącego?

– Zastanowię się wtedy.

– Mhm...

Już nic więcej nie powiedział. Ja również nie zamierzałem dalej ingerować w jakąkolwiek rozmowę. Byłem dość zmęczony dzisiejszym planem. Rozmowa z moim blondynkiem natomiast niespecjalnie dała mi możliwość odprężenia. Starałem się o to, lecz wiedza o tym, że prawie wpadł pod auto, nie pozwalała mi na to. Miałem też nadzieję, iż Orochimaru da sobie z tym spokój. Najchętniej poszedłbym pod prysznic i położył się do łóżka. Nie widzi mi się robić dziś cokolwiek więcej.

Mając na uwadze informacje od Kimimaro oraz czas, który minął od momentu przekazania mi jej, stwierdziłem, że starszy mężczyzna już dziś nie przyjdzie. Minęła prawie godzina. Jest dwudziesta, a ja faktycznie nie miałem za bardzo ochoty na rozmowę z nim. Skierowałem się więc pod prysznic. Usłyszałem jakąś uwagę od białowłosego, którą całkowicie zignorowałem. Jakoś niespecjalnie interesowało mnie to, iż bredził o jakimś materiale do gorących wieczorów, które mogę zapewnić naszemu szefowi, jeśli teraz przyjdzie.

Wychodząc jednak z łazienki, nie zastał mnie najlepszy widok. W pomieszczeniu oprócz Kimimaro przebywał już Orochimaru. Ich twarze od razu skierowały się na mnie. Usłyszałem prychnięcie towarzysza zajęć, mówiące o tym, iż swoją wcześniejszą uwagą trafił w dziesiątkę. Czarnowłosy nie zwrócił na to uwagi tylko wpatrywał się w mój odkryty tors. Niekoniecznie zadowolony podszedłem do szafy i wyjąłem z niej koszulkę, od razu ją zakładając. Złote ślepia ani na chwilę się ode mnie nie oderwały, co nie poprawiało mojego humoru. Wydawał się zbyt pochłonięty przyglądaniem się mi, niżby samym celem wizyty.

– Czego chcesz? – warknąłem w końcu zirytowany jego postawą.

– Porozmawiać. – Posłał mi uśmiech, w końcu kierując swój wzrok na moją twarz.

Ponad problemWhere stories live. Discover now