137

151 19 4
                                    

Wpatrywało się we mnie. Drążyło mnie swoim wzrokiem. Nie pozwalało na odwrócenie od siebie spojrzenia. Pragnęło i żądało, bym się w TO wpatrywał. Przysłaniało mi cały widok. Było wszystkim. Zdawało się mnie oplatać. Zakradać każdy obiekt mojego widoku. Władało umysłem, którego nie potrafiłem rozpoznać. Słuchałem. Słuchałem TEGO, nie mogąc się sprzeciwić. Wydawało się, że wymazało ze mnie coś ważnego, a powstałą przez to pustkę zapełniało sobą. Były każdym moim elementem. Dawało mi o tym doskonale znać. Mówiło, że to oczywiste.

I było oczywiste. Rzeczywiste.

Wisząca przekrwiona gałka, nagle poruszyła się w dziwną stronę. Zdawała się podskakiwać, gdy TO nic nie robiło. Zdawała się oddzielnie egzystującym stworzeniem. Mimowolnie zacisnąłem dłonie na miękkim materiale. Chciałem na niego spojrzeć, lecz TO mi nie pozwalało. Nie mogłem od NIEGO oderwać wzroku. A JEGO gałka oczna coraz bardziej szarpała się na pozostałych nitkach nerwowych. Wręcz odbijała się od sczerniałej twarzy. Widząc to, czułem jak mocno oczy pulsują mi w głowie. Wydawały się żyć innym życiem. Jakby ciśnienie w nich zaczynało rosnąć, a jednak niczego nie robiły. Po prostu tętniły bólem w rytm uderzania ICH gałki o twarz.

Nerwy się zerwały. Tkanka miękka z plaskiem upadła na podłogę, tocząc się i nabierając jeszcze więcej przekrwionych nitek. Nie mogłem od niej oderwać wzroku. Mimo że pozbawione oczu, TO również wydawało się śledzić swoje oko. Miałem wrażenie, jak moje własne oko próbuje wyskoczyć spod powieki. Poczułem dziwne szarpnięcie, przez które się zatoczyłem. Moja noga prawie że nadepnęła na leżącą na ziemi gałkę. Usłyszałem przy tym ICH warkot połączony z dziwnym rechotem. Nagle przy leżącej gałce dostrzegłem czyjąś dłoń, a zaraz przy tym rozbrzmiał dziwny jakby zapomniany głos.

- Uważaj na moje oko, Naruto. Prawie je nadepnąłeś.

Ręka zniknęła wraz z gałką. Nie byłem w stanie się poruszyć. Brzmienie TEGO dziwnego głosu było tak nadzwyczajne, że wszystkie moje mięśnie zesztywniały. Nie mogłem podnieść głowy. Bałem się tego. Czułem jedynie jak ręce zaciskam jeszcze bardziej. Szukałem ratunku w tym, co w nich było. Ale tym razem nie wydawało się pomagać. Tak jakbym tam niczego nie miał. Za to ten dziwaczny głos, wypełniał całą moją głowę, powodując zawroty. Tylko tą jedną kwestią.

- Teraz już lepiej, prawda, Naruto?

Serce mocno zaczęło obijać się o moje żebra. Wiedziałem, czego chciało. Wiedziałem, czego żądało. Ale tak strasznie nie chciałem tego zrobić. Bałem się na NIEGO patrzeć. Nie chciałem tego robić. Byłem pewny, że zobaczę coś, czego nie będę chciał. I właśnie to sprawiało, że sam dźwięk ICH głosu wywoływał u mnie mdłości. Nie mogłem na TO spojrzeć. Wiedziałem o tym. Wiedziałem, że jak się ICH posłucham, doświadczę czegoś, co nie wpłynie na mnie dobrze. Nie mogło to na mnie dobrze wpłynąć.

- Coś się stało, Naruto? Nie wyglądasz dobrze.

I znów ten nieznośny głos, który wwiercał się we mnie. Tak strasznie zapomniany, a jednocześnie wyraźnie znajomy. Wziąłem głęboki wdech, zamykając oczy. Nie byłem w stanie nic więcej zrobić. Miałem głupią nadzieję, że to coś pomoże. Nie mogło pomóc. Wiedziałem, że nie mogło pomóc, bo to ONE to wszystko wywołują. ICH głos aż za bardzo się sączył z tego brzmienia, które wykorzystywały.

Poczułem jak coś delikatnie złapało mnie za włosy. Nagle mocno nimi szarpnęło, unosząc moją głowę. Czułem na sobie nieznośnie spojrzenie. Doskonale czułem jak sączy się z niego niezadowolenie. Nie ważne czym spowodowane. TO nie mogło być zadowolone, gdy nie działało się tak jak chciało. A ja chciałem się sprzeciwić, choć nie wiedziałem jak. Chciałem i byłem pewny, że o tym wiedzą. ONI zawsze wiedzą. TO wszystko wie.

Ponad problemWhere stories live. Discover now