Nagle do mojej sali ponownie weszła ta sama kobieta, co poprzednio. Spojrzałem na nią pytająco.
- Masz jeszcze dwóch gości. – poinformowała. – Gdzie tamten chłopak?
- Musiał na chwilę wyjść.
- Dobrze. Wprowadzę twoich gości. – zniknęła za drzwiami.
Po chwili do pomieszczenia wpadli moi przyjaciele. Co za miła niespodzianka.
- Cześć, chłopaki. – przywitałem się.
- No hej, blondziaku. – zawołał psiarz, siadając na krześle.
- A wy prosto ze szkoły? – zdziwiłem się, gdy zauważyłem ich roby.
- Tak samo jak Uchiha. – odparł szatyn.
- A no właśnie. Gdzie on jest? – zainteresował się Inuzuka.
- Do kibla poszedł i się czegoś napić. – burknąłem.
- A ty co? Dobrze się czujesz? – spytał Nara.
- Wszystko w porządku. Tylko przed chwilą pokłóciłem się z Sasuke. – odparłem.
- No wiecie co? – skrytykował Shika.
- A o co wam poszło?
- No powiedział, że niby się martwi, a tu mnie opieprza. Wystarczy mi to, że Jiraya mnie ochrzanił. – burknąłem.
- Idiota. – rzucił szatyn.
- Kto? – spytałem.
- Ty. – odparł psiarz.
- Niby czemu?
- Bo on ma rację.
- Dokładnie. Opieprz ci się należy za to: „nic mi nie jest, czuję się dobrze". A poza tym on wcale się, jak to powiedziałeś, „niby" martwił. On bardzo się o ciebie martwił. – oświadczył brązowowłosy.
- A skąd ta pewność?
- Jezu. Naru, jaki ty jesteś czasem upierdliwy. – skomentował Nara. – Ten drań wczoraj razem z Kakashim przyjechał do szpitala. – oznajmił.
- I siedział tu, dopóki twój wujek go nie wygonił. – dodał chłopak z tatuażami.
- Ooo... – tylko tyle powiedziałem.
- No właśnie „Ooo". Ty jesteś czasem gorszy od dziecka. – skwitował Shika.
- No jasne, a teraz mam słuchać ochrzanu z waszej strony. – burknąłem.
- Blondziaku, ty to masz cholerne szczęście, że jesteś teraz w szpitalu, bo chętnie bym ci teraz tą twoją dupę sprał za głupotę i te pieprzone teksty. – zagroził mi Inuzuka.
- A tylko spróbuj. – usłyszeliśmy nagle.
Wszyscy spojrzeliśmy w stronę drzwi. Do sali właśnie wszedł Uchiha. Ja trochę się zdenerwowałem. Zwłaszcza po tym, co usłyszałem od przyjaciół. Spuściłem z niego wzrok.
- Ale jak wyjdzie, to mogę? – spytał go Kiba.
- Ani mi się waż. Choć przyznam, powinno mu się oberwać, ale nauczkę, sądzę, iż już dostał. – oznajmił i usiadł przy mnie. – Zgadza się, Naruto?
- Jakby nie było widać. – mruknąłem cicho.
- Wiesz co, Uzumaki, Kiba ma rację. Na serio czasem chce się skopać twoją dupę i to porządnie. – przyznał szatyn.
Psiarz zacząłem się śmiać, zapewne z tego, iż przyjaciel podziela jego zdanie. Ja natomiast nie byłem już taki zadowolony. Cholera. Jestem otoczony osobami, których nie chciałem martwić, a teraz każdy z nich prawi mi reprymendy i sprzedaje opieprz. To jest wprost genialne.
YOU ARE READING
Ponad problem
Fanfiction17-letni Naruto pod opieką wuja zaczyna "nowy start" w nowym mieście. Na swojej drodze spotka nowe doświadczenia, których do tej pory nie był w stanie doznać przez dający mu się we znaki od kilkunastu lat problem. Jak potoczy się jego historia wraz...