24

2.3K 108 106
                                    

Nagle do mojej sali ponownie weszła ta sama kobieta, co poprzednio. Spojrzałem na nią pytająco.

- Masz jeszcze dwóch gości. – poinformowała. – Gdzie tamten chłopak?

- Musiał na chwilę wyjść.

- Dobrze. Wprowadzę twoich gości. – zniknęła za drzwiami.

Po chwili do pomieszczenia wpadli moi przyjaciele. Co za miła niespodzianka.

- Cześć, chłopaki. – przywitałem się.

- No hej, blondziaku. – zawołał psiarz, siadając na krześle.

- A wy prosto ze szkoły? – zdziwiłem się, gdy zauważyłem ich roby.

- Tak samo jak Uchiha. – odparł szatyn.

- A no właśnie. Gdzie on jest? – zainteresował się Inuzuka.

- Do kibla poszedł i się czegoś napić. – burknąłem.

- A ty co? Dobrze się czujesz? – spytał Nara.

- Wszystko w porządku. Tylko przed chwilą pokłóciłem się z Sasuke. – odparłem.

- No wiecie co? – skrytykował Shika.

- A o co wam poszło?

- No powiedział, że niby się martwi, a tu mnie opieprza. Wystarczy mi to, że Jiraya mnie ochrzanił. – burknąłem.

- Idiota. – rzucił szatyn.

- Kto? – spytałem.

- Ty. – odparł psiarz.

- Niby czemu?

- Bo on ma rację.

- Dokładnie. Opieprz ci się należy za to: „nic mi nie jest, czuję się dobrze". A poza tym on wcale się, jak to powiedziałeś, „niby" martwił. On bardzo się o ciebie martwił. – oświadczył brązowowłosy.

- A skąd ta pewność?

- Jezu. Naru, jaki ty jesteś czasem upierdliwy. – skomentował Nara. – Ten drań wczoraj razem z Kakashim przyjechał do szpitala. – oznajmił.

- I siedział tu, dopóki twój wujek go nie wygonił. – dodał chłopak z tatuażami.

- Ooo... – tylko tyle powiedziałem.

- No właśnie „Ooo". Ty jesteś czasem gorszy od dziecka. – skwitował Shika.

- No jasne, a teraz mam słuchać ochrzanu z waszej strony. – burknąłem.

- Blondziaku, ty to masz cholerne szczęście, że jesteś teraz w szpitalu, bo chętnie bym ci teraz tą twoją dupę sprał za głupotę i te pieprzone teksty. – zagroził mi Inuzuka.

- A tylko spróbuj. – usłyszeliśmy nagle.

Wszyscy spojrzeliśmy w stronę drzwi. Do sali właśnie wszedł Uchiha. Ja trochę się zdenerwowałem. Zwłaszcza po tym, co usłyszałem od przyjaciół. Spuściłem z niego wzrok.

- Ale jak wyjdzie, to mogę? – spytał go Kiba.

- Ani mi się waż. Choć przyznam, powinno mu się oberwać, ale nauczkę, sądzę, iż już dostał. – oznajmił i usiadł przy mnie. – Zgadza się, Naruto?

- Jakby nie było widać. – mruknąłem cicho.

- Wiesz co, Uzumaki, Kiba ma rację. Na serio czasem chce się skopać twoją dupę i to porządnie. – przyznał szatyn.

Psiarz zacząłem się śmiać, zapewne z tego, iż przyjaciel podziela jego zdanie. Ja natomiast nie byłem już taki zadowolony. Cholera. Jestem otoczony osobami, których nie chciałem martwić, a teraz każdy z nich prawi mi reprymendy i sprzedaje opieprz. To jest wprost genialne.

Ponad problemWhere stories live. Discover now