41

1.7K 75 392
                                    

Wigilia. Pobudka... Znów ten pierwszy wypadek. Po prysznicu skierowałem się na śniadanie. Nogi to mi ciążyły, to trzęsły się, więc nie najlepiej nawet mi się chodziło. Ledwo dałem radę zjeść. Święta było idealnie czuć, a ja nie dawałem rady się w nich odnaleźć, powodowały jedynie nieprzyjemne uczucia. Dlatego zawsze chowałem sie u siebie w pokoju. Jedynie siedziałem w kompletnej ciszy, nic nie robiąc. Niby nic to nie dawało, ale czułem jakiś rodzaj odizolowania od świąt, co było dla mnie lekką ulgą.

Jednak ten wypadek zawsze do mnie wracał i przywracał to, co wtedy czułem. Co było najgorsze. Wtedy łzy same mi spływały, a ja ich nie czułem. Czułem jedynie ukłucie pustki i brak czegoś ważnego. Obiad pominąłem. Dopiero chyba na kolację zjawił się u mnie białowłosy. Usłyszałem jak otwiera drzwi i czułem na sobie jego spojrzenie. Po chwili zauważyłem, jak siada przy mnie.

- Chcesz o tym porozmawiać? - spytał łagodnie.

- Nie trzeba. - mruknąłem. - Wystarczająco dużo już o tym mówiliśmy.

- Rozumiem. Tylko pamiętaj, jeśli chciałbyś porozmawiać o tym, czy o czymkolwiek innym, przyjdź do mnie. Zawsze mogę z tobą o tym porozmawiać.

- Wiem. Dziękuję.

- Chodź już powoli. Kolacja za chwilę będzie gotowa. - oświadczył i wstał.

- Dobrze. Zaraz przyjdę.

Wyszedł, a ja jeszcze chwilę siedziałem na miejscu. Po tym powoli się podniosłem z miejsca. To, teraz, jak na mnie duży wysiłek. By wstać, zejść i zjeść tą kolację. Jednakże za każdym razem jakoś mi to wychodziło. Gdy tylko dotarłem do kuchni, usiadłem przy stole. Nie było mi wesoło. Jiraya też nie próbował ukryć smutku. Dla nas to bez sensu udawać szczęście, tym bardziej, że się dobrze znamy. Jedliśmy spokojnie. Za każdym razem mój wzrok uciekał na puste miejsca po bokach. Wpatrywałem się w nie dość długo.

Brakuje mi rodziców. Z nimi święta wglądały zupełnie inaczej, a teraz? Teraz to nawet ich nie przypomina. Nie wiem czemu, ale do oczu napłynęły mi łzy. To jest wręcz nie do zniesienia. Po chwili odłożyłem sztućce i otarłem łzy, po czym oparłem głowę na rękach. Po niespełna minucie poczułem na ramieniu dłoń wuja. Spojrzałem na niego, a ten tylko mnie przytulił.

- Chciałbym, żeby wrócili i byli tu razem z nami.

- Też bym tego chciał.

Siedzieliśmy tak kilka minut. Dopóki się nie uspokoiłem. Gdy wszystko było już w miarę dobrze, kontynuowaliśmy kolacje. W ciszy skończyliśmy, po czym poszedłem do sypialni. Zabrałem piżamę i skierowałem się do łazienki. Po spokojnym prysznicu natychmiast położyłem się spać. Tak bardzo chcę mi się spać. Zwinąłem się w kłębek i próbowałem zasnąć. Kolejny dzień, który spędziłem podobnie do poprzedniego. Byłem na śniadaniu. Znalazłem na nie jakoś siłę. Po tym tylko doczłapałem się do siebie. Siedziałem na podłodze w kompletnej ciszy i z pluszakiem przyciśnietym do piersi.

Nagle do moich uszu dotarł dźwięk dzwonka do drzwi. Nawet nie ruszyłem głową. Siedziałem na swoim miejscu. Po jakimś czasie usłyszałem, że ktoś otwiera drzwi do mojej sypialni, a zaraz po tym głos białowłosego.

- Naruto, do ciebie.

Zdziwiłem się. Niby kto miałby teraz do mnie przychodzić? Tym bardziej, że nie zależy mi aktualnie na towarzystwie. Odwróciłem głowę w stronę wejścia i zobaczyłem tam Narę, Inuzuke i drania. Szybko otarłem oczy i spytałem zdławionym głosem.

- Co wy tu robicie?

- Przyszliśmy zobaczyć co u ciebie. - odpowiedział mi szatyn.

- Mhm... Usiądźcie sobie gdzieś.

Ponad problemWhere stories live. Discover now