5

2.4K 163 250
                                    

Dziś w szkole nie było tego blond młotka. Na pewno się przeziębił i mu w tym z chęcią pomogłem. Cieszyło mnie również to, co mu wczoraj powiedziałem. Nie wiem czemu, ale mnie to usatysfakcjonowało. Po ostatniej lekcji zatrzymał mnie Hatake. Ciekawe czego ten facet ode mnie chce.

- Słucham, sensei. 

- Jak sam zauważyłeś dziś nie było Uzumakiego.

- I co w związku z tym?

- A to, że ty masz mu dostarczyć notatki z dzisiejszego dnia.

- Dlaczego ja?

- Ponieważ dziś kara was ominęła i w zamian masz mu je dostarczyć. Jeśli tego nie zrobisz, możesz mieć pewność, że następny miesiąc też posiedzisz w kozie. – oznajmił mi.

- Ale ja nawet nie wiem gdzie mieszka. – oświeciłem go.

Kakashi natomiast uśmiechnął się i podał mi dokładny adres młotka. Jeszcze spytał czy trafię. Nie, kurwa, jeszcze mnie za rączkę do niego zaprowadź, bo się zgubię. Wyszedłem z klasy w nienajlepszym humorze.

Wróciłem od razu do siebie. Przywitałem się z mamą, bratem, a ojca olałem, zresztą tak jak on mnie. Zjadłem z nimi obiad, jak zwykle, praktycznie nie uczestnicząc w rozmowie i poszedłem do siebie. Tak o piątej postanowiłem w końcu ruszyć się i pojechać do tego młotka. Jak trzeba, to trzeba.

Po dwudziestu minutach byłem na miejscu. Niewielki domek rodzinny. Podszedłem do drzwi i zadzwoniłem do nich. Po chwili otworzył mi białowłosy mężczyzna w średnim wieku.

- Dzień doby. W czym mogę pomóc? – spytał.

- Dzień dobry. Jestem Sasuke Uchiha, ja do Naruto. – wyjaśniłem szybko.

- Jiraya, wujek Naruto. Proszę, wchodź. – zaprosił mnie do przytulnego salonu, po czym oznajmił mi. – Naruto jest u siebie. Schodami w górę i pierwsze drzwi po prawo. Jeśli możesz, przekaż mu, że ja musiałem wyjść i wrócę za niejakie trzy godziny.

- Dobrze.

Mężczyzna przyjaźnie się uśmiechnął i wyszedł z domu. Skierowałem się do pokoju, który wskazał mi Jiraya. Zapukałem w nie i czekałem, aż ktoś się odezwie, ale nic takiego się nie stało. Postanowiłem więc wejść do środka. Już wiem dlaczego nikt się nie odezwał. Młotek śpi sobie w najlepsze, gdy ja jestem zmuszony do niego przyjeżdżać. Wspaniale.

Z pod kołdry widać było jedynie jego lekko zarumienioną twarz. Przyjrzałem się jego różowym policzkom przekreślonym po trzy cienkie blizny i spokojnej twarzy. Złapałem za krzesełko i usiadłem obok łóżka młotka. Muszę przyznać, że gdy tak spał, wyglądał słodko. Jego twarz tak dziwnie mnie do niego ciągnęła. Zbliżyłem swoją twarz do jego i lekko musnąłem ustami jego wargi. Przejechałem językiem delikatnie po jego ustach. Smakowały słodko. Jakby czekoladą.

Nagle chłopak cicho mruknął. Wystraszony tym natychmiast się od niego oderwałem. Dopiero teraz doszło do mnie to, co zrobiłem. A ja całowałem młotka. Chłopaka! I co dziwniejsze podobało mi się to i miałem ochotę na więcej. Dużo więcej. Może on jednak miał rację? Jestem zboczeńcem i gejem? Nie wiem. To jest jakieś dziwne.

Blondyn na szczęście się nie obudził. Trochę się powiercił i dalej spał spokojnie. Przyglądałem mu się jeszcze przez dłuższy czas, po czym delikatnie opuszkami palców przesunąłem po jego ciepłych policzkach. Nagle on otworzył swoje zjawiskowo błękitne oczy wystraszony. Odtrącił moją rękę i z krzykiem się odsunął, po czym spadł po drugiej stronie łóżka. Nie mogłem się powstrzymać i parsknąłem śmiechem. Blondyn natychmiast poderwał się na równe nogi i krzyknął na mnie.

Ponad problemWhere stories live. Discover now