Pobudka z koszmaru, leki, prysznic, śniadanie i można zacząć dzień. Jiraya dał mi spokój. Jest lepiej niż wczoraj. Cały dzień w łóżku zrobił swoje. Białowłosy wyszedł do pracy, a ja spisywałem notatki. Wczoraj nie miałem jak.
Wczoraj... Sasuke. Jego piękne, czarne, hipnotyzujące oczy. Hipnotyzują i wciągają w soją głębię. Można by patrzeć w nie... Cholera! Rozmarzyłem się. I to o tym draniu. Przestań o nim myśleć. Skup się. Słyszysz?! Skup się na notowaniu, a nie na nim! Skatowałem się w myślach i wróciłem do spisywania. Po półgodzinie miałem to już za sobą.
Z nudów zabrałem się za szkicownik. Bez żadnego pomysłu zacząłem w nim bazgrać. Po dobrej godzinie usłyszałem dzwonek do drzwi. Przerwałem szkicowanie i zanim poszedłem otworzyć, zerknąłem na rysunek.
I... Nosz, cholera! Narysowałem te piękne oczy drania. Na serio? Coś jest nie tak. Nie mogę wyrzucić z głowy tych głębokich, czarnych tęczówek. Tych miękkich ust. Takie delikatne, a zarazem namiętne i zachłanne. Gorące. Ta twarz. Taka...
Z zamyślenia ponownie wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Poszedłem do drzwi, katując się za to, o czym myślałem. Otworzyłem i po drugiej stronie zobaczyłem Kibę.
- Hej, blondziaku. Już zdrowy? – przywitał się.
- Wchodź. – zaprosiłem go do środka.
- Pies też może wejść? – zapytał błagalnie.
- Jeśli nie naświni, to może wejść. – odparłem.
- Nie nabrudzi. Akamaru! – zawołał.
Nagle podbiegł do niego duży biały pies z brązowymi uszami i nosem. Zdziwiło mnie jakie to wielkie psisko. Myślałem, że to niewielki psiak.
- Co za bydle. – skomentowałem. – To jest ten twój Akamaru? – spytałem dla pewności.
- Tak. – powiedział zadowolony. – Mój kochany piesek. – zwrócił się pieszczotliwie do psa i pogłaskał po łbie, na co ten zamachał swoim ogonem.
- Nie linieje? – zapytałem, bo perspektywa sprzątania mnie nie zachwycała.
- Nie.
- No to wchodźcie. Usiądź gdzie chcesz. – powiedziałem i wszedłem do kuchni po wodę.
Gdy wróciłem do salonu, zastałem rozłożonego na kanapie psa i siedzącego na podłodze Inuzuke.
- Ale ja mówiłem do ciebie, a nie do Akamaru. – poinformowałem brązowowłosego.
- Też bym usiadł na kanapie, ale Akamaru nie chciał mnie wpuścić. – oznajmił mi.
- A mi chodziło, żebyś to ty siedział na kanapie, a pies na podłodze.
- Słyszałeś, Akamaru? – Kiba zwrócił się do futrzaka.
Ten spojrzał na niego niezadowolony i spuścił głowę. Oczy zaś wlepił we mnie, prosząc, żebym go nie zganiał z sofy. Westchnąłem i usiadłem obok chłopaka, po czym zwróciłem się do psa.
- Następnym razem nie pakuj tyłka tam, gdzie nie trzeba, bo zostaniesz na dworze.
Pies na znak, ze zrozumiał szczeknął i polizał mnie po twarzy. Uśmiechnąłem się do Akamaru i pogłaskałem po łbie.
- Polubił cię. – ucieszył się Kiba.
- Fajny jest, tylko duży.
- Wiem, ale i tak go kocham, chociaż mnie budzi, gdy nie trzeba. – burknął, a ja się zaśmiałem.
- Dobrze, Akamaru, szkol go.
- Bardzo śmieszne. – skwitował chłopak.
- Dobra, idę po zeszyty, zaraz przyjdę.
YOU ARE READING
Ponad problem
Fanfiction17-letni Naruto pod opieką wuja zaczyna "nowy start" w nowym mieście. Na swojej drodze spotka nowe doświadczenia, których do tej pory nie był w stanie doznać przez dający mu się we znaki od kilkunastu lat problem. Jak potoczy się jego historia wraz...