28

2K 93 205
                                    

- To jak, idziemy?

- Tak. Nie powiesz mi gdzie?

- Nie. Dowiesz się, jak tam dojdziemy.

- No dobrze. - burknąłem.

- Weź się tylko nie obrażaj. Mamy spędzić miło czas. Razem. Nie inaczej. Chcę, żebyś o tym pamiętał.

- Ok. - uśmiechnąłem się.

- I to właśnie chcę widzieć przez ten cały czas. - poinformował i mnie pocałował.

Uśmiech na mojej twarzy się trochę rozszerzył. Sasuke złapał mnie za dłoń i pociągnął mówiąc, że już idziemy. Trochę mnie to zdziwiło, iż nie na jego ścigaczu, ale w sumie mi to nawet odpowiadało. Jeszcze bardziej zaskoczył mnie fakt, że jego motoru nie było pod moim domem, ale na to nie zwróciłem już większej uwagi, gdyż chłopak mnie lekko ciągnął do przodu. Najpierw mieliśmy niedługi spacer, po czym doszliśmy na jakiś tam festiwal. Rozglądałem się w każdą stronę ciekawy. Nie widziałem i nie byłem jeszcze w takim miejscu. Na początku coś zjedliśmy, a później brunet zabrał mnie w jakieś miejsce.

- Umiesz jeździć na łyżwach? - spytał.

- Nie.

- To cię nauczę, co ty na to?

- A muszę? - zapytałem niezbyt zachwycony.

- Będę tuż przy tobie, nie masz się czego obawiać. - oświadczył.

- No ale ja nie umiem. Będę tylko leżał na lodzie. - burknąłem.

- Chodź, chociaż na półgodziny. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

- No, ale....

- Kochanie. Będę cię pilnował. Nie obijesz sobie tyłeczka. Na to bym nie pozwolił. - wyszeptał mi do ucha i lekko je przygryzł.

Na dodatek poczułem, jak zaciska jedną rękę na moich pośladkach. Lekko się na to zarumieniłem, ale w końcu się zgodziłem. Sasuke na to się uśmiechnął i pociągnął mnie do kantorka po łyżwy. Pomógł mi je założyć, bo szczerze nigdy nawet nie miałem ich na nogach. Po tym powoli, trzymając mnie za ręce, pokierował na lodowisko, gdzie zaczął tłumaczyć mi podstawowe rzeczy. Starałem się to do siebie przyswoić, lecz wątpiłem, że to pójdzie dobrze.

Nie myliłem się. Zaraz po wejściu na lód prawie wylądowałem na twarzy. Przynajmniej Uchiha mnie podtrzymał. Na jego prośbę przez te półgodziny próbowałem, jakoś utrzymać się na tych cholernych łyżwach. Niestety, żadnego sukcesu nie odniosłem. Jedynie co mi dobrze szło, to krzyczenie do drania, żeby mnie trzymał, bo inaczej zaraz się wywalę.

- Możemy już stąd iść? - poprosiłem po tym, jak kolejny raz mnie złapał.

- Chodźmy.

- W końcu. A pomożesz mi zejść z lodu?

- Tak. Trzymaj się. - złapał mnie za ręce i pociągnął do wyjścia.

Jedno u mnie jest pewne. Nigdy więcej łyżew. Lodowiska też. Po wyjściu z lodowiska atramentowooki zabrał mnie na gorącą czekoladę, co mnie ucieszyło. Ten napój od razu mnie rozgrzał. Po tym chodziliśmy i rozglądaliśmy się po festiwalu. Tak po godzinie byliśmy jeszcze przejść się po cichszej okolicy, ale zanim, to mijaliśmy niewielkie sklepy. W pewnym momencie coś ciekawego wpadło mi do oka.

- Poczekaj. - zwróciłem się do Sasuke.

Puściłem go i wróciłem do wystawy jednego ze sklepów. Już wiem co ciekawego mi się rzuciło w oczy i teraz to jest jeszcze fajniejsze. Na wystawie był wielki, pomarańczowy lis z czarnymi ślepkami i dziewięcioma puchatymi ogonami. Ani trochę nie przypominał tłustego miśka, tylko był wprost idealny. Wyglądał cudownie. Bardzo mi się podoba ten lisek. Maże to i dziecinne, ale nawet go chcę. Nawet bardzo.

Ponad problemWhere stories live. Discover now