Rozdział 40

134 15 5
                                    

Ich apartament mieścił się na pierwszym piętrze domku jednorodzinnego. Był spełnieniem wszelkich marzeń, które można było mieć w głowie, kiedy słyszało się o tym, że mogło się spędzić czas w domku wynajętym przy Venice Beach w Los Angeles w stanie Kalifornia. Po wejściu na górę, z krótkiego korytarza można było przejść do jednej z sypialń lub do pokoju wspólnego, który stanowiły spory salon z niewielką przestrzenią kuchenną. W salonie była sporych rozmiarów narożna kanapa i telewizor – co wywoływało u niej dwie myśli: że jeśli ktoś miałby u nich nocować, zdecydowanie miał gdzie oraz że telewizor pewnie im się raczej nie przyda, bo obie wolały raczej aktywny wypoczynek. Do części kuchennej należał głównie sporych rozmiarów kredens z mikrofalą oraz czajnikiem elektrycznym, a poza tym stolik z krzesłami. Brakowało lodówki, ale nie przeszkadzało jej to bardzo, bo przecież były tam na krótko. Z tego pomieszczenia dało się przejść albo na taras albo do drugiej sypialni. Po obejrzeniu pokojów, a w sumie to przylegających do nich łazienek, bo sypialnie nie różniły się od siebie dużo, oraz po krótkiej dyskusji, ona wzięła pokój w korytarzu, który może nie był zbyt wygodnie położony, ale za to miał wannę z jacuzzi w łazience, a Paula wzięła drugi, który był w nieco bardziej komfortowym położeniu pod względem potencjalnego nocowania Jimina. Obu im w zasadzie było wszystko jedno, a każda miała jakiś plus. Swoim obiecała się podzielić. Najbardziej ze wszystkiego podobał jej się jednak taras. Przestronny, w kształcie litery L, z węższą częścią z leżakami oraz bardziej przestronną wypełnioną kolejną kanapą i stolikiem oraz rozciągniętym nad nią baldachimem. Patrząc na niego, od razu myślała o tym, jak wspaniale będzie jej się wyciągnąć na siedzeniu z kieliszkiem wina albo nawet i szklanką lemoniady i popijać coś z widokiem zapełnionej ludźmi plaży i szumiącego morza przed sobą, kiedy bryza sprawiała, że luźne kosmyki i fragmenty ubrania delikatnie się poruszały i łaskotały. Z miejsca to właśnie taras stał się jej absolutnie ulubionym miejscem i zapragnęła spełnić tę wizję przynajmniej raz w przeciągu tego wyjazdu. Następny dzień miała zaplanowany, kolejny również, bo skoro znalazła się w miejscu, do którego nigdy jeszcze żaden wiatr jej nie przywiał, to chciała je nieco pozwiedzać. Jednak może jeszcze tego lub w ostatnim pełnym dniu pobytu, czyli również w dniu koncertu BTS, uda jej się to osiągnąć.

Patrząc na taras nie mogła również powstrzymać myśli, że dobrze byłoby spędzić tak czas w czyimś towarzystwie. Pauli, kiedy obie ubrane byłyby w kostiumy kąpielowe albo coś luźnego i plotkowały o czymś. Albo Namjoona, w nieco bardziej ubranej wersji tej wizji. Namjoon idealnie nadawał się do rozmów w podobnej scenerii. W ogóle do rozmów. Jej serce biło mocniej z ekscytacji, a mózg produkował więcej endorfin, kiedy myślała o tym, że miała się z nim zobaczyć na żywo już następnego dnia. Właściwie, czuła się trochę tak, jakby wypiła sporą dawkę alkoholu i była na rauszu, gdy w jej głowie pojawiała się myśl, że następnego dnia, a więc za mniej niż dwadzieścia cztery godziny, będzie miała okazję porozmawiać z Namjoonem twarzą w twarz, w jego własnej osobie, nie poprzez połączenie internetowe. Miała wrażenie, że jej serce i głowa, a właściwie to i cała reszta jej ciała zwyczajnie dostanie skrzydeł i odleci. W samolocie czuła, że nie mogła usiedzieć na miejscu. W nocy ani w trakcie podróży nie mogła z tego powodu spać. Może to było przesadzone i wciąż czuła się onieśmielona podobnymi reakcjami, bo rzadko jej się one zdarzały, a w ostatnim czasie niemalże w ogóle. Z pewnością nie przyznałaby się do tego ani Pauli ani Namjoonowi, że tak się czuła i tak reagowała na zbliżające się spotkanie. Ale tak właśnie się czuła i choć wolała trzymać to w większej tajemnicy i nie pokazywać na zewnątrz, że cieszyła się tak bardzo, to nie potrafiła ani nic poradzić ani siebie za to ganić. Czy jednak powinna w ogóle robić z tym cokolwiek? Nie miała prawa do tego, żeby się z czegokolwiek tak mocno cieszyć?

Okazało się, że właściciele zostawili im wino na powitanie. Znalazła je w swojej komodzie. W kredensie znalazła dwa kieliszki i poszła z nimi prosto do Pauli, zaraz po tym jak skończyła rozmawiać z tatą. Martwił się o nie i jak zawsze musiał się upewnić, czy wszystko było w porządku. Czasami ją tym denerwował, głównie dlatego, że siedział czasem do późna, by się z nią połączyć, zamiast spać. W gruncie rzeczy jednak uznawała to zawsze za urocze, że się tak przejmował jej podróżami i bezpieczeństwem. Przy winie ułożyły z Paulą krótki plan działania – kąpiel, jakiś obiad i wyjście na plażę. Szkoda im było dnia, nawet jeśli podróż je wyczerpała. Chciały go wykorzystać w pełni, szczególnie, że obie miały wyśmienite humory. Paula podczas podróży była niemrawa, zakładała, że pewnie przez to, że nie przepadała za samolotami i denerwowała się takimi podróżami. Ona była zmęczona, a wino sprawiło, że szumiało jej w głowie, ale i tak chciała pójść na plażę i cieszyć się nadmorskimi widokami i atmosferą.

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz