Rozdział 50

126 11 5
                                    

Zerknęła na godzinę, wyświetlającą się na ekranie telefonu. Było zdecydowanie za wcześnie by wstawać, nawet jeśli odprawa miała być trzy godziny przed lotem. Z domku miały wyruszyć po ósmej. Było dopiero wpół do szóstej, czyli na spokojnie miała jeszcze jakieś półtorej godziny snu, zważając na to, że położyła się dość późno. Nie zamierzała się malować ani stroić, bo wiedziała, że po  kilkunastu godzinach lotu będzie wyglądała na tak samo wymęczoną i żałosną, czy się wyszykuje czy nie. Przede wszystkim miała liczyć się wygoda i komfort w takich warunkach. Choć ciężko o nie będzie, kiedy będzie podróżowała z głową wypełnioną ciężkimi myślami i obawami, wiedziała o tym bardzo dobrze. Dlatego powinna się również wyspać, by lepiej znosić dyskomfort podróży, jakikolwiek by nie był. Jednak już dłuższy czas leżała wybudzona i nie mogła zasnąć, mimo tej świadomości oraz usilnego powtarzania sobie w duchu, że powinna znaleźć jakiś sposób, żeby jednak usnąć i dać swojemu organizmowi choć drobny zastrzyk energii z tego płynący. Doszła do wniosku, że tak czy inaczej będzie mogła pójść spać w samolocie, ale jakość snu znacząco się różniła. Biła się z myślami i zastanawiała, co miała począć. Leżenie w łóżku, nawet z zamkniętymi oczami, zdążyło ją znużyć. Sen nie nadchodził, więc tylko przekręcała się z boku na bok, układając kończyny w różnych pozycjach. Przez jakiś czas nawet leżała przykryta kołdrą po czubek głowy, ale było jej zbyt duszno. Potem więc kompletnie się odkryła, ale brak kołdry na sobie nijak nie pomógł. Zdążyła przejrzeć social media, a potem z wyrzutami sumienia odłożyć telefon, gdy pomyślała, że może w ten sposób jedynie rozbudziła swój umysł. Wciąż nie mogła zasnąć i okropnie jej to ciążyło. Miała wrażenie, że z tego wszystkiego oszaleje. Gdyby mogła, przeniosłaby się w czasie, tylko po to, żeby była już godzina względnie odpowiednia do wstania. 

Głowę wciąż miała jednak pełną myśli o tym, co się stało w Polsce, a także o tym, co się działo w jej własnym, prywatnym życiu. Jak nie jedno, to drugie nie dawało jej spokoju, gnębiąc ją i podskubując wnętrzności, które zdawały się równie niespokojne co głowa. Nie trzeba było być geniuszem, żeby zdać sobie sprawę z tego, że wszystko to było ze sobą powiązane. Ze względu na stres nie mogła spać i tak samo jej narządy i reszta ciała zdawały się dawać sygnały, że jej emocje wpływają na jej funkcjonowanie. Nie mogła jednak przestać myśleć i rozbudzać się tymi myślami. Zastanawiała się co z babcią, co zrobią jeśli okaże się, że to coś bardzo poważnego i już nic nie wróci do normy, co z Paulą w różnych możliwych sytuacjach, co jeśli ostatni raz, gdy widziały się ze staruszką był tym dniem, kiedy świętowały urodziny Pauli u jej rodziców i nawet o tym nie wiedziały. Myślała też o tym, że jeszcze tyle czasu dzieliło je obie od tego, by być w Polsce i żeby w ogóle znaleźć się na miejscu, że nie wiadomo było, jak sytuacja zmieni się w czasie tej ich podróży i właściwie jaką sytuację zastaną już po przylocie. Była pełna niepokoju, którego przez długi czas nie będzie w stanie tak łatwo ukoić, nawet jeśli na jakiś czas porzuci z jakiegoś powodu myślenie o tym, co tak bardzo ją niepokoiło. Nie mogła jednak tego do końca przecież uśpić, bo wszystko było zbyt silne, zbyt mocno była przywiązana do tego tematu, chodziło przecież o zdrowie jej babci. Mogła nie być ze staruszką tak mocno zżyta jak Paula, ale wciąż była to jedna z najbliższych jej osób. Nie potrafiła więc podejść do sprawy z ani trochę mniejszymi emocjami niż te w tej chwili. Nawet jeśli skazywały ją na parę godzin snu mniej albo na podróż w trakcie, której będzie odliczać godziny.

Kwestia Namjoona przycichła w obliczu poważniejszych zmartwień. Nie widziała go z resztą już po tym, jak wyszedł z jej pokoju po prysznicu, więc było jej łatwiej. Choć wcześniej myślała o tym, że nie będzie mogła spać właśnie z tego powodu, to jednak dużo łatwiej jej przyszło zapomnienie o intensywności własnych emocji, gdy nie przebywała z nim w jednym pomieszczeniu. Co prawda, odczuwała wciąż również stres związany z tym, że w najbliższej przyszłości już powinna podjąć decyzję odnośnie do tego, co zdecyduje się z tymi uczuciami zrobić, lecz był on dużo mniejszy, kiedy jej umysł odnajdywał większe zagrożenie dla jej rzeczywistości i mocniejszy powód do stresu w czymś zgoła innym i znacznie jednak ważniejszym dla niej na tamten moment. Namjoonowi w końcu nic nie było, a jej uczucia nie były znaczącym końcem świata, niczyjego, nawet jej własnego. Miała czas się nad tym pozastanawiać jeszcze później, szczególnie, że nie zapowiadało się, żeby w najbliższym czasie mieli się jeszcze spotkać. Podejrzewała, że na odległość, będzie jej dużo łatwiej radzić sobie z własnymi uczuciami.

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz