Rozdział 107

98 9 3
                                    

Wcześniej zdarzało jej się odwiedzić Zoe w Anglii tylko dwa razy, ten wyjazd był jej trzecimi odwiedzinami u niej. Z reguły to jej młodsza siostra przylatywała do Polski, raz na rok i z reguły w Boże Narodzenie.  Lecąc samolotem zauważyła, że za każdym razem odwiedzała siostrę w innym miejscu. Za pierwszym razem polecieli do niej całą rodziną do Oksfordu, na noc zatrzymując się w hotelu, bo Zoe mieszkała w akademiku. Zwiedzili wtedy Muzeum Historii Naturalnej i ogród botaniczny, pamiętała też lody w parku Peat Moors oraz sprzeczkę z matką, kiedy zamówiła sobie drinka do obiadu. Później poleciała raz sama, trzy lata temu. Zoe mieszkała wtedy w Kiddlington i z dojściem na przystanek dojeżdżała pięćdziesiąt minut autobusem do szpitala im. Johna Radcliffe'a, zawsze narzekając, że musi przyjeżdżać przed czasem, bo autobus jeździł co czterdzieści minut i kolejnym byłaby spóźniona. Była u niej kilka dni, ale w sumie tylko jeden spędziły razem, bo Zoe dużo czasu spędzała na oddziale. Nie przeszkadzało jej to bardzo, bo była przyzwyczajona do samotnych wycieczek. Wtedy główną atrakcją był Londyn, ale bardziej cieszyły ją wycieczki po okolicy i odkrywanie pobliskich wsi i osad. Razem z Zoe poleciały do Dublinu i ten dzień wspominała bardzo przyjemnie. Teraz z kolei zmierzała do Barnet położonym w pobliżu Londynu, do którego jej siostra przeprowadziła się po poznaniu Olivii. Siostra wzięła parę dni wolnego, no i zawsze Liv mogła dotrzymać jej towarzystwa.

Choć przed wylotem na Samos myślała głównie o tym, że spotka się z Namjoonem, cieszyła się także na późniejszą wizytę u siostry. Zoe w ostatnim czasie stała się jej bliska, podobnie do tego, co łączyło je w dzieciństwie. Gdzieś w trakcie pobytu u dziadków razem z nim, pomyślała, że mogłaby nieco przesunąć spotkanie z nią, by spędzić więcej czasu z ukochanym. W końcu nie mieli dla siebie zbyt wiele czasu i spędziła go z nim znacznie mniej w życiu niż z Zoe. Była trochę rozdarta, bo z jednej strony miała wizję bycia z mężczyzną, którego kochała i z którym chciała sobie ułożyć jakoś życie, z którym związek dawał jej mnóstwo radości, a z drugiej jednak bardzo chciała spotkać się z siostrą, bo nie robiły tego za często i nigdy nie trwało to długo. Teraz miała wolną rękę, leciała do niej zgodnie z planem, ale wciąż nie potrafiła się cieszyć i prawdę mówiąc, nie miała pojęcia, jak powinna się zachować, kiedy się zobaczą. Udawać, że nic się nie stało? Powiedzieć jej o wszystkim? Nie potrafiła ani jednego ani drugiego. Nie umiałaby wykrzesać z siebie tego entuzjazmu i radości, która towarzyszyła takim spotkaniom i z którymi Zoe do niej pisała. Nie wyobrażała sobie jednak, jak mogłaby jej opowiedzieć o tym, co się stało między nią i Namjoonem. Było w niej zbyt dużo emocji i gdyby otworzyła usta, po prostu by zaczęła płakać.

Tak jak się umawiały, Zoe odebrała ją z lotniska w Londynie. Liv była jeszcze w pracy, miała do nich dołączyć wieczorem. Oczywiście, byłoby zbyt łatwo, gdyby jej siostra niczego po niej nie spostrzegła i jedną z kilku pierwszych rzeczy, jakie usłyszała było "Wszystko w porządku? Jakoś źle wyglądasz". Odpowiedziała, że miała jakiś męczący lot i że może to dlatego, że zbliżał jej się okres. Zoe nie wyglądała na przekonaną, ale początkowo jedynie skinęła głową i temat się urwał. Pomogła jej z bagażami w drodze do metra. Była zdziwiona, że do Barnet dało się przedostać w ten sposób, a Zoe była zaskoczona, bo pisała jej o tym poprzedniego dnia. Najwyraźniej była tak przybita, że nie docierały do niej czytane wiadomości od siostry. Trochę ją to zmartwiło, ale wyśmiała sprawę. W metrze była milcząca i spięta. Trochę opowiadała Zoe o locie, ale łatwiej jej się słuchało siostry niż mówiło. Znów dostała pytanie, czy na pewno wszystko w porządku, na które odpowiedziała, że jest zwyczajnie zmęczona po tylu godzinach podróży. W to Zoe chyba uwierzyła nieco bardziej niż w poprzednie zapewnienie, ale nadal nie wyglądała na przekonaną. A może była zbyt podejrzliwa wobec siostry. Odetchnęła z ulgą, kiedy dotarły wreszcie do domu, w którym mieszkały z Liv i po, szczerym, zauważeniu, że był naprawdę uroczy z zewnątrz oraz wniesieniu na górę bagaży, miała szansę zamknąć się na chwilę w pokoju gościnnym. Nie wiedziała, jak zniesie kolejne dni udawania przed Zoe czegokolwiek i wydawało jej się to zbyt trudne. Wymówka zmęczenia podróżą była dobra, ale miała krótki termin ważności. Jak bardzo chciałaby tego uniknąć, będzie zmuszona powiedzieć siostrze, że dostała kosza od faceta marzeń i właśnie z tego powodu cierpiała. 

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz