Rozdział 54

135 10 0
                                    

Minął kolejny tydzień. Babcia szczęśliwie wróciła już do domu jej rodziców, bo lekarze nie widzieli przeciwwskazań, żeby trzymać ją dłużej. Czuła się lepiej, wszelkie badania wyszły dość dobrze, więc wszyscy mogli odetchnąć z ulgą i powrócić nieco do rzeczywistości. Nie odwiedziła jej jeszcze, choć w domu rodziców była już od kilku dni. Miała z tego powodu wyrzuty sumienia, bo coś w duszy mówiło jej, że powinna zobaczyć się ze staruszką i że to niewłaściwe, że nie odwiedzała jej ponieważ była pokłócona z matką. Z drugiej jednak strony coś innego, urażona duma lub resztki godności, podpowiadały jej, że nie powinna odpuszczać i pojawiać się w domu. Od terapeutki usłyszała, że miała do tego prawo, skoro czuła się urażona i zachowanie matki ją bolało. Zastanawiała się, czy nie zrobić podstępu i nie pojechać w momencie, w którym matki nie byłoby w domu. To było jednak trudne. Matka niemalże zawsze była w domu, a w dodatku ona pracowała. Musiałaby więc zorganizować większą akcję i wciągnąć w nią więcej ludzi. Może Paweł pojechałby z nią na jakieś większe zakupy? Ciekawa była, czy matka doniosła mu, że się do niej nie odzywała. Paula nic nie mówiła, chociaż była już u babci w odwiedziny, ale nie sądziła, by matka akurat z nią rozmawiała o tej sprawie. Paula też na pewno nie rozpoczynała z nią rozmowy na ten temat.

Martwiła się też faktem, że za kolejne dwa tygodnie musiała wytrzymać z matką wyjazd na ślub Dorcas. Lot samolotem, pobyt na Samos i lot powrotny. Przy takich okazjach matka uwierała jak kolec w bucie jeszcze intensywniej. Co gorsza, na Samos średnio miała gdzie uciec przed jej osobą. Może nawet pokój dostaną jeden, bo przecież gości miało być sporo. 

Namjoon nie odzywał się za wiele od ich ostatniej rozmowy. Żałowała nawet, że odbyła ją w stanie mocno nietrzeźwym. Skoro było rzadkością, żeby w ogóle się odzywał, powinna lepiej potraktować tamten raz. Nie wiedziała jednak, że zamierzał się potem znów praktycznie w ogóle nie odzywać, a jeśli już to robił, to w ten sam zdystansowany sposób co przedtem. Zastanawiało ją, czy rzeczywiście zależało to od jego problemów związanych z kłopotami Jimina, czy jednak dobrze przeczuwała i wcale nie przesadzała z tym, że podejrzewała jakaś inną przyczynę. Intuicja podpowiadała jej to drugie, lecz z pewnych powodów bardzo chciała wierzyć w to, że była po prostu przewrażliwiona. Przede wszystkim chciała ufać Namjoonowi i nie chciała mieć świadomości, że coś kręcił i mamił ją wymówkami. Gdyby ją okłamał w tej sprawie, bardzo by ją to zraniło. Oznaczałoby to, że sam nie darzył jej zbyt wielkim zaufaniem, za to wykorzystywał jej własne. A poza tym, obawiała się prawdziwej przyczyny skoro nie leżała ona w problemach zespołowych. Mogło to przecież oznaczać, że nie chciał dłużej ich relacji i to z jej powodu. Niezależnie od tego, czy źle się czuł z bliskością, jakiej się dopuścili, czy może dostrzegł, że widziała go nie tylko w postaci przyjaciela. Chyba nigdy by sobie nie wybaczyła, gdyby spaprała ich relację. Namjoon przecież był jedną z najcudowniejszych osób, jakie miała szansę poznać w swoim życiu. Bardzo jej pomógł, za co była mu niesamowicie wręcz wdzięczna. I chciała jakoś mu się odpłacić. Pal licho już te jej uczucia do niego tak naprawdę, one się dla niej może nawet najmniej liczyły, choć bardzo utrudniały jej życie.

Miała poczucie, że jeśli straci Namjoona, nie będzie w stanie już nigdy zapełnić tej pustki, którą by po sobie pozostawił, znikając. W krótkim czasie stał się niezwykle ważną częścią jej życia. Znacznie bardziej niż kiedykolwiek by przypuszczała. Choć ich romans w zasadzie był jedynie platoniczny, a między nimi nie było właściwie żadnego momentu, kiedy rzeczywiście byłoby choć odrobinę romantycznie, to jego odejście złamałoby jej serce mocniej, niż którakolwiek z jej wcześniejszych relacji z mężczyznami. Utrata przyjaciela, który tak dobrze ją rozumiał i kogoś w relacji z kim czuła się tak bezpiecznie, była przecież znacznie gorsza od zwykłego rozstania, nawet jeśli kogoś się kochało. Jej relacja z Namjoonem była przecież głębsza niż z chłopakami i mężczyznami, z którymi zdarzyło jej się być w związkach - wciąż ją tak postrzegała. Był też dla niej chyba ważniejszy, a już z pewnością nie chciała go stracić. Nawet jeśli miałaby się do końca życia dławić własnymi uczuciami, wolała to po stokroć od utracenia go i ich wyjątkowej więzi.

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz