Rozdział 14

186 17 4
                                    

Wzięła głębszy oddech, kiedy drzwi windy się otworzyły. Jej nogi z oporem się poruszyły i wyszła na korytarz. Rozejrzała się. Po lewej miała ścianę z oknem, więc mieszkania z pewnością znajdywały się po prawej, gdzie dostrzegała rozwidlający się w dwie strony korytarz. Ruszyła w tamtą stronę. Potem znów ruszyła w prawo, bo po kilku krokach od skrętu dostrzegła, że numeracja drzwi w tamtą stronę rosła. Im bliżej końca korytarza była, tym wyraźniejsze dla niej były cyfry na ostatnich drzwiach, znajdujących się naprzeciwko. 115. Ten właśnie numer widniał w wiadomości na Messengerze, którą dostała rano od Zoe. Miała co prawda ochotę stchórzyć i napisać siostrze, że źle się czuła i jednak nie da rady się z nią spotkać, ale ostatecznie podjęła decyzję o tym, żeby nie chować głowy w piasek i przyjechać do wynajmowanego przez Zoe i Olivię mieszkania w okolicach lotniska, by zwierzyć się siostrze ze swoich problemów. Paula też myślała, że to dobry pomysł. Jej z pewnością było to na rękę, nawet jeśli tego nie mówiła, bo trochę ją tym odciąży. Nie tylko ona będzie jej powierniczką. Obiecała jej w nocy, gdy rozmawiały o tym już w swoim mieszkaniu, że pojedzie rano do Zoe i szczerze z nią porozmawia. Również dla niej tu była. Gdyby obiecała jedynie siostrze i samej sobie, być może by zrezygnowała. Ale wiedziała, że tak naprawdę nie powinna obarczać jej tym wszystkim zbyt mocno. Paula miała własne problemy, nawet jeśli o nich teraz nie mówiła zbyt często. Potrafiła dostrzec, że coś ją gryzło, tak samo jak to, że kiedy mówiła, że była po prostu zmęczona, naginała prawdę. Chyba myślała, że opowiadanie o swoich kłopotach odbierze jako formę bagatelizowana jej własnych. To oczywiście nie była prawda. Miała związane z tym poczucie winy, bo gdyby sama trzymała się lepiej, zmusiłaby ją szybko do wyjawienia tego, co ją dręczyło, zamiast pozwalać Pauli na bicie się z własnymi myślami samej.

Kiedy dzieliły ją od mieszkania mniej więcej dwa metry, usłyszała chrobot zamka i drzwi przed nią otworzyły się. Stanęła w nich Zoe, w krótkim, satynowym szlafroku w odcieniu malinowej czerwieni i z włosami spływającymi kaskadą z prawego ramienia. Uśmiechnęła się do niej promiennie.

- Cześć, kochanie – przywitała się z nią i wyciągnęła w jej stronę ramiona, by ją przytulić. Odpowiedziała uśmiechem i pozwoliła jej na wzięcie się w objęcia.

- Wyglądasz jak te wszystkie laski z reklam. Ledwo podniosą się z łóżka i wyglądają perfekcyjnie. Zazdroszczę – zaśmiała się, nie mogąc się powstrzymać od wytknięcia jej tego faktu. Zoe parsknęła śmiechem i cofnęła się. Obrzuciła spojrzeniem jej drobną twarz. Mimo braku makijażu nie było się do czego przyczepić. Była jedną z tych dziewczyn, którym inne kobiety zazdrościły urody i za którą mężczyźni oglądali się na ulicy.

- Tak, pewnie. Jestem po prysznicu i myciu włosów. A, i jeszcze po serii toników i kremów na twarz – odpowiedziała Zoe, wciąż się zaśmiewając. Obróciła się i ruszyła w głąb mieszkania, gdzie dostrzegała stół oraz fragment kuchni, jak zakładała po szafkach. – Zrobić ci kawy, herbaty? Woda przed chwilą się zagotowała.

Weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. Sięgnęła od razu do zamka na górze i przekręciła go.

- Herbaty. Kawę już piłam – odrzekła i ponownie się obróciła, by zacząć się rozbierać. Płaszcz odwiesiła na wieszak, który znajdował się blisko drzwi, a potem zaczęła ściągać buty. Słyszała, jak Zoe otwierała szafki, wyciągała kubki i zalewała herbatę. – Olivia jeszcze śpi?

- Bierze prysznic. Wstała niedawno – odpowiedziała Zoe. Pokiwała głową, zostawiwszy buty przy drzwiach i maszerując korytarzem, by dołączyć do siostry. Zoe akurat obróciła się z dwoma kubkami w ręce. Tylko z jednego wystawał sznurek saszetki od herbaty, więc w drugim na pewno była kawa dla niej. Na blacie szafek za siostrą dostrzegła ustawione równo talerze. – Siadaj. Skoczę się ubrać i wracam, okay?

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz