~Namjoon's Special #7~

136 17 4
                                    

Wziął głęboki oddech, kiedy ekran powrócił do zwykłego czatu, na którego końcu znajdowało się powiadomienie dotyczące połączenia oraz ile trwało. Powiedzieć, że się martwił, to jak nie powiedzieć niczego. Helena była co prawda dorosłą osobą, która odpowiadała za siebie samą i na co dzień wydawała się właśnie rozsądna. Bardzo jej też ufał w różnych kwestiach tak samo jak wierzył w nią... Ale w tamtej chwili było to silniejsze od niego. Jeśli chodziłoby o kogokolwiek innego, z paroma wyjątkami, być może aż tak by się nie przejmował, ale chodziło akurat o nią, więc jego reakcje były przejaskrawione a emocje rozbuchane. Co prawda mówiła, że brat już po nią szedł i sam słyszał jakiś męski głos, który wołał jej imię - tak zakładał, więc nie miał powodów do wątpienia w to. Mimo wszystko był naprawdę zaniepokojony. Emocje i alkohol nigdy nie były zbyt dobrym połączeniem, bo zawsze przesadzało się w którąś stronę. A ona była raczej pod wpływem dość sporych, jak zawsze, kiedy sprawa dotyczyła jej matki. Nie mógł też nie myśleć o tym, że poszła nad wodę - nie wyglądało na to, że zamierzała pływać, ale mimowolnie go to jeszcze bardziej martwiło. Sam fakt oddalenia się od imprezy był już dla niego do tego powodem. Gdyby była mniej pijana, może przejmowałby się mniej, ale wyglądała na mocno wstawioną. Wypadki się zdarzały. Różne wypadki. Te wynikające z własnych niefortunnych poczynań, a także takie, których przyczyną były działania innych ludzi. Te drugie wydawały mu się zbyt przerażające, by nawet o nich myśleć. 

Nie potrafił powstrzymać się od podobnych emocji, choć wiedział, że to było bardzo protekcjonalne. Helena była dorosłą osobą, nie dzieckiem. Nie była kimś, za kogo powinno się myśleć, bo stanowiła samodzielną i odpowiedzialną za siebie oraz swoje postępowanie jednostkę. Traktowanie jej w podobny sposób w zasadzie jej uwłaczało, bo kwestionowało jej poczytalność oraz swobodę. Był tego świadomy i źle się z tym czuł, jednocześnie jednak nie mógł się powstrzymać od naturalnych odruchów otaczania jej opieką, nawet na odległość. Może tylko sobie wmawiał, że to było choć trochę w porządku, bo nie kierowały nim takie kwestie jak kontrola i męska dominacja, a zwyczajna troska o kogoś bliskiego. Tak samo troszczyłby się o swoją matkę i podobnie byłby zmartwiony swoim ojcem oraz Kyungmin*. Helena była dla niego kimś bliskim, również dlatego, że była kobietą, do której czuł coś więcej niż zwykłą sympatię, więc to jasne, że martwił się choć trochę, nawet jeśli wiedział, że nie była niekompetentna i miała prawo do własnych decyzji. 

Miał wyrzuty sumienia również z własnym jej postrzeganiem. Obiecywał sobie co prawda, że dołoży wszelkich starań, by nie martwiła się i nie smuciła przez niego, ale kiedy pisał jej, że uważał ją za silną kobietę, która była w stanie wiele przetrwać i poradzić sobie w życiu, nie kłamał. Naprawdę ją za taką uważał. Udźwignęła w życiu już tak wiele i z pewnością, gdyby los rzucił jej pod nogi jakąś kolejną kłodę, również dałaby sobie radę, nawet jeśli zaliczyłaby po drodze jakiś kryzys. Wiedział, że nie ochroni jej przed wszystkim, a także, że ona w całkiem dużym stopniu mogła tego nawet sobie nie życzyć, bo była dość usamodzielnioną i przyzwyczajoną do dużej swobody jednostką. Poza tym, wierzył też, że nawet te złe doświadczenia i porażki były częścią cyklu życia i stanowiły dla człowieka dużą wartość - choćby taką, że można było sobie udowodnić, że było się w stanie wiele wytrwać i sobie poradzić. Helena miała już dość spory bagaż w tym zakresie... Miewał co do tego ambiwalentny stosunek, bo potrafił docenić wartość podobnych doświadczeń, gdy oceniał siebie, ale w przypadku Heleny również jej żałował, nawet jeśli rozumiał, że życie polegało na doświadczaniu jego dobrych i złych stron.

Był pewien, że tak naprawdę nie miał prawa mieć wobec niej podobnego podejścia, nawet jeśli naprawdę czuł, że było ono podyktowane troską o nią.

Wziął kolejny wdech, a potem podniósł się. Żeby porozmawiać z nią spokojnie, wyszedł z pokoju. Suga, z którym znów przyszło mu dzielić pokój, co prawda spał, ale i tak wolał mieć trochę więcej prywatności niż w środku. Hyung ani drgnął, śpiąc tak samo twardo jak zawsze, co przyjął z niejaką ulgą. Położywszy się do łóżka, starał się przekonać, że powinien zaufać Helenie i po prostu pogrążyć się we śnie, bo przede wszystkim, nie bardzo miał wpływ na cokolwiek, co działo się teraz tam, gdzie się znajdowała. Nie mógł jednak zasnąć, choć leżał długi czas bez ruchu, nawet z zamkniętymi oczami, które jednak w tamtym momencie wolały pozostać otwarte i wpatrzone w wysokie budynki wokół hotelu, w którym spędzali tę noc. Raz rozbudzony niepokój, mimo wszelkich uspokojeń oraz racjonalizacji, jakie sobie serwował, nie chciał go opuścić i wciąż powstrzymywał go od zaśnięcia. Zaczął przekonywać się nawet takimi argumentami jak to, że w zasadzie nie miał do Heleny absolutnie żadnych praw, bo był jedynie jej przyjacielem, nie mógł więc odczuwać wobec niej podobnych uczuć ani roić sobie w głowie podobnych myśli. To było irracjonalne i niewłaściwe. No i co miał zrobić w podobnej sytuacji? Nawet gdyby już był jej partnerem, nie zakazałby jej niczego i nie mógłby jej powiedzieć, że robiła coś niewłaściwego, bo w zasadzie nic nie zrobiła. A przynajmniej nic ponad to, co mogła zrobić jako wolna osoba.

Wreszcie skupił myśli na czymś poważniejszym. Rozmówiła się z matką. Mówiła, że było między nimi coś na kształt "lepiej", ale jej twarz, gdy o tym mówiła, wcale go nie przekonywała. W dodatku na koniec dodała, że matka miała co do niej rację. Na tyle, na ile zdążył poznać jej mamę z opowieści Heleny, jakoś w to wątpił. Oczywiście, można go było posądzić w tym założeniu o głupotę, nawet i dlatego, że znał Helenę krócej niż jej matka. Ale jakoś nie do końca był przekonany, że znał ją tak słabo. Widział ją od innej strony, od strony, której nie pokazywała swojej matce. Tego był pewien. I znał ją na tyle, by spostrzec, że podczas tej rozmowy coś w niej siedziało, jakaś zadra. Oraz żeby dojść do wniosku, że przyczyną tego była właśnie jej rozmowa z matką. Co się między nimi wydarzyło? Czy to rzeczywiście w ogóle była rozmowa, czy może kolejna sprzeczka? Co padło między nimi? To były pytania, których sam jej z pewnością nie zada, a raczej poczeka na to, aż sama będzie gotowa mu o tym opowiedzieć. Jednak ciekawiło go to niezmiernie i było kolejną przyczyną tego, że ta noc była bezsenna.

Dźwięk przychodzącej wiadomości w cichym pokoju wydawał się niezwykle donośny, a światło płynące z podświetlonego ekranu było dużo jaśniejsze niż zwykle. Sięgnął do szafki znajdującej się przy łóżku, by zerknąć na wiadomość. Była od Heleny, co zaintrygowało go i przyspieszyło bicie jego serca.

BabyRoseHelen: Przeprszam, że dzowniłam... Gułpie to było i niepotrzbne... 

Wpatrywał się w wiadomość kolejną chwilę. Po pierwsze dlatego, że musiał ją z lekka rozszyfrować, choć to nie było takie trudne. Po drugie dlatego, że musiał ją potem przetrawić. Nie musiała się przejmować. Z pewnością nie nim. I nie w podobnej sytuacji. Była pod wpływem naprawdę wielkich emocji.

Nim odpisał, nadeszła kolejna wiadomość.

BabyRoseHelen: Jestm już włżku!

Uśmiechnął się lekko. Nie dlatego, że wróciła do domu i była bezpieczna w jego głowie, choć to także odnotował w swoich odczuciach. To, co napisała, było na swój sposób słodkie. Z pewnością słodsze niż to, co napisała wcześniej. Nie chciał, żeby się za cokolwiek w związku z nim obwiniała. Powinien jej to napisać. Nie zdążył jednak nawet się do tego zabrać.

BabyRoseHelen: Przpraszam! Kocham cię!

Świat nagle zwolnił tak bardzo, że niemal całkiem się zatrzymał. Nie było tykania zegara, bicia jego serca, oddechu Sugi ani upływania czasu. Było tylko to ostatnie zdanie. Przez chwilę naprawdę...

Potem wszystko jednak wróciło do normy. Serce zaczęło dudnić mu w uszach, a oddech przyspieszył. Senne sapnięcia i chrapnięcia hyunga wydawały się nie na miejscu, odzierały go z intymności. Wszystko to zaraz po tym, jak uświadomił sobie, że przecież to nie były jej prawdziwe uczucia, a przynajmniej nie w tym sensie, w którym on by ich pragnął. Przyjaciele często mówili sobie podobne rzeczy, choć akurat z różnych przyczyn między nimi to nie padło. Lubiła go, w jakiś sposób był jej miłym towarzystwem. Lecz to nie było żadne wyznanie. Po prostu była naprawdę pijana. Nic więcej.

Wiedział o tym, ale nie powstrzymało to fali smutku, jaka pojawiła się w jego sercu, rozdzierając je jakby było kartką cienkiego papieru. Odłożył telefon, postanawiając nic jednak nie odpisywać tej nocy i zaczekać do rana.

Bo co miałby tak naprawdę jej odpisać? Czułby się jak oszust, gdyby wysłał, że również ją kochał, bo dla nich obojga te słowa znaczyły coś innego. Nie mógł kłamać w taki sposób ani ukrywać swoich prawdziwych uczuć. Lepiej jeśli więc nie wyśle niczego.

***

* imię siostry Namjoona

***

Rozdział krótszy, a jednak dość długi jak na special, co w zasadzie bardzo mnie cieszy. Znów nieco zagłębiliśmy się w umysł Namjoona i spojrzeliśmy na sytuację z weselnej nocy z jego perspektywy. Z pewnością już nie zasnął, tego można być pewnym!

Do zobaczenia!

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz