Rozdział 117

105 15 0
                                    

- Co masz na myśli? - zapytała. Z tego co wiedziała, Namjoon był po zostaniu idolem w, przynajmniej, jednym związku, który, czego łatwo się było domyślić, nie przetrwał. Wiedziała także jednak, że nie był raczej osobą, która by cokolwiek ukrywała, więc jego partnerka z pewnością wiedziała, kim był i jaki miał styl życia. Jeśli więc chodziło jedynie o to, że był idolem, to nie mógł mieć o to jej zdaniem do siebie pretensji. Było to wyjątkowo niesprawiedliwe.

I warto, żeby to usłyszał.

- Słuchaj - podjęła po kilkunastu sekundach ciszy, podczas której wpatrywał się w wodę i co rusz przygryzał nerwowo wargę. Zwykle dawała mu czas na zastanowienie się, co chciał jej powiedzieć, a potem dawała czas sobie na ustosunkowanie się do tego. Ale tym razem zamierzała mu jednak o pewnych ważnych rzeczach przypomnieć. Odczekała jednak parę sekund, by jego uwaga skupiła się kompletnie na niej. Wreszcie spojrzał nieśmiało w jej kierunku. - Szczerze wątpię, żebyś jakiejkolwiek dziewczynie sprzedawał kota w worku. O ile wiedziała, kim jesteś, jak wygląda twoja praca i jakie masz ograniczenia, to nie jest to niczyja wina, że w końcu się rozstaliście.

Mogła oczywiście o czymś ważnym nie wiedzieć. Nie zagłębiali się przecież przedtem w szczegóły, pojawiło się to bardzo luźno w którejś z dawnych rozmów i w zasadzie to wiedziała jedynie tyle, że z kimś kiedyś był, rozstał się i nie wzbudzało to w nim obojętności, a raczej wiązał z tym przykre uczucia. Jeśli było coś więcej, to z pewnością zaraz się będzie mogła o tym dowiedzieć.

Dziewczyny z psem zebrały się z trawy i zaczęły maszerować w ich stronę, by dotrzeć na ulicę. Pies prowadzony na smyczy przez jedną z nich, wciąż się zatrzymywał. Przyglądała się im parę sekund, by później zwrócić uwagę na mężczyznę i dziecko, brodzących w jeziorze. 

- Nie ukrywałem niczego, ale też nie byłem... Nie zachowywałem się tak, jak powinienem - powiedział wreszcie, po tej przedłużonej chwili ciszy, w trakcie której starała się patrzeć na innych ludzi, by nie wpatrywać się uporczywie w niego. Teraz jednak spojrzała na niego i nie mogła powstrzymać się od pobłażliwości. Nie wyobrażała sobie Namjoona, który okazywał się absolutnie beznadziejnym przypadkiem. Albo toksycznym partnerem. Potem jednak pomyślała o sytuacji między nimi, którą jeszcze przed chwilą omawiali. Nie, to wciąż nie był prawdziwy Namjoon. Przywdział po prostu maskę.

Doszła jednak do innego wniosku.

- Każdy z nas kiedyś się uczył. A nawet to nie daje gwarancji, że będziemy partnerami idealnymi. W ogóle, ludźmi. Jeśli teraz żadne z nas nie może się tak określić, to czego wymagać od siebie z przeszłości? - powiedziała. Gdyby była mądrzejszą Heleną, uciekłaby gdzie pieprz rośnie na samym początku związku z Adamem. Nie była. Uwierzyła w drugą, trzecią, czwartą szansę, aż czara się przelała. A wtedy było za późno. - To nasze pierwsze życie. I nikt nas nie nauczył, jak postępować w trudnych sytuacjach.

Znów wpatrzyła się w mężczyznę i dziecko, dalej brodzących w wodzie. Dziecko trzymało mężczyznę za dłoń, stawiając ostrożne kroki, wciąż lekko się obawiając.

- To prawda. Ale jednak... Było wiele rzeczy, które mogłem wtedy zrobić, a których nie zrobiłem... - powiedział cicho. Jego głos podszyty był smutkiem, ale też i odrobiną lęku. Znów się bał. Zacisnęła usta, wzięła dwa głębsze wdechy.

- Na przykład? - spytała, skoncentrowana już na promieniach słonecznych tańczących na wodzie. Czy chciała faktycznie to wiedzieć? Tak, chociaż w sumie tego chyba nie potrzebowała. Lecz wiedziała, że łatwiej będzie porozmawiać, kiedy będzie wiedziała. 

Namjoon znów zamilkł na dłuższy moment.

- Mogłem się bardziej starać - powiedział wreszcie, a ona nie mogła się powstrzymać od cichego fuknięcia.

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz