Rozdział 88

141 21 16
                                    

- Przyjeżdżać potem po was? - zapytał dziadek. Pokręciła głową, wkładając naprawdę wiele wysiłku w to, żeby spojrzeć w tamtej chwili na staruszka za kierownicą. Myślami była już wewnątrz budynku, więc trudno było jej się skupić na czymkolwiek poza tym, że za moment spotka się z Namjoonem - co wiązało się zarówno z kulą ciepła w klatce piersiowej powodowaną radością, jak i ze skręcaniem się wszystkich narządów w brzuchu ze stresu.

- Brat Mateo, Amos, nas podrzuci - powiedziała. Dziadek skinął głową.

- Jakby coś się zmieniło, dzwoń - ton dziadka wskazywał, że słowa wcale nie były rzucone tak od niechcenia, jak starał się okazać swoją postawą. Uśmiechnęła się, rozpiąwszy wreszcie pas bezpieczeństwa. Pochyliła się w kierunku dziadka i cmoknęła go w policzek.

- Dzięki! Pa! - rzuciła, otwierając drzwi auta. Dziadek mruknął tylko w odpowiedzi. Wyskoczyła na ulicę, trzymając w ręce torebkę. Po zamknięciu za sobą drzwi pomachała mu jeszcze, na co odpowiedział uniesioną dłonią. Zarzuciła torebkę na ramię i obróciła się. Dziadek wysadził ją w zasadzie vis a vis drzwi, więc jej wzrok od razu na nich spoczął i ruszyła w ich kierunku. Serce biło jej mocno i przeszył ją dreszcz, który rozszedł się po całym ciele falą ciepła. Wzięła głęboki oddech, przygotowując się na to, że za bardzo niedługi czas zobaczy Namjoona, na którego tak bardzo czekała. W tamtej chwili zdecydowanie jej radość z jego obecności wygrywała ze zdenerwowaniem związanym z tym, jak będzie dalej z ich relacją po tym wyjeździe. Oczyma wyobraźni widziała już jego osobę, przechodząca przez bramki, jego uśmiech, kiedy wyłowi ją z tłumu i jak uniesie na jej widok rękę. Wywołało to nawet uśmiech na jej twarzy i miała wrażenie, że jej radość była tak wyraźna, że każdy przechodzień ją dostrzeże.

- Helena! - wołanie z lewej przywołało ją na ziemię. Początkowo zaniepokoiło, bo było nagłe i kompletnie niespodziewane, a takie rzeczy od pewnego momentu życia wywoływało w niej bardziej lękowe reakcje niż te związane ze zdziwieniem. Uspokoiła się jednak, kiedy jej oczy odnalazły właściciela głosu w tłumie, a zaraz potem nie mogła im uwierzyć. Przystanęła początkowo skołowana tym, co widziała, a co nie zgadzało się z założeniami w jej głowie, które miała jeszcze sekundę wcześniej. Wszystko to jednak w kolejnych sekundach stało się mało ważne. Namjoon stał przed nią, w luźnym T-shirtcie, luźnych spodniach do kolana, czarnej bejsbolówce i z torbą podróżną przy prawej nodze. Jego uśmiech powoli schodził mu już z ust i patrzył na nią z coraz bardziej niepewną miną, prawdopodobnie dlatego, że stała jak wryta. Kiedy jednak zdała sobie sprawę z tego, że oczy jej nie myliły, popędziła do niego szybciej niż własne myśli. Zanim jej świadomość zdała sobie z tego sprawę, ona już przypadła do niego i zarzuciła mu ręce na szyję. Jej ciało zareagowało instynktownie, pragnąc jego bliskości oraz ciepłego powitania, nie dając głowie możliwości na przemyślenie sprawy. Zaowocowało to tym, że początkowo Namjoon zachwiał się, szczęśliwie jednak utrzymując równowagę, a także tym, że początkowo wyraźnie nie wiedział co zrobić. Ostatecznie objął ją, dość ostrożnie i niepewnie, za co nie mogła go w zasadzie winić, bo kiedy już do niej dotarło, że właśnie rzuciła się na niego w przypływie radosnego uniesienia, poczuła gorąco na policzkach i zawstydziła się tego, że tak bezmyślnie postąpiła. A kiedy już do tego doszło, odsunęła się od niego, może nie jak oparzona, ale z pewnością szybko i spojrzała na niego z zakłopotaniem.

- Cze... Cześć... - wybąkała. On też chyba się zarumienił, bo jego skóra zrobiła się odrobinę ciemniejsza, szczególnie w okolicach uszu i na szyi. Poza tym, nie dawał po sobie jednak poznać, że jej reakcja go zawstydziła lub że czuł się skrępowany, choć zakładała, że mimo wszystko tak było. Namjoon po prostu był w tamtej chwili zbyt taktowny, żeby jej to okazać. - Przepraszam za to. Po prostu... Chyba straciłam rozum, jak cię zobaczyłam.

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz