Rozdział 28

150 14 3
                                    

Uprzątnęła obierki na kawałek papieru ręcznikowego, a potem znów pochwyciła w dłonie nożyk i jabłko, by przystąpić do krojenia owocu na ćwiartki. Nie do końca rozumiała tego sensu, jedyną zaletą jaką dostrzegała, było to, że na talerzu wyglądało to po prostu estetycznie, jak powiedziała wcześniej babcia. Mimo to najpierw obrała dwa przyniesione przez babcię jabłka, a teraz kroiła drugie z nich, bo nie chciała psuć wizji staruszki na słodkie i zdrowe drugie śniadanie w miłym towarzystwie i w miłej atmosferze. Dzień był całkiem ciepły, więc postanowiły posiedzieć sobie na tarasie, na którym już wcześniej pojawiły się wystawione przez ojca stolik oraz krzesła. Wystarczyło, że nieco uprzątnęły, to znaczy głównie przetarły stół i wszystko było gotowe, więc oprócz przygotowania owoców, nie miały zbyt wiele pracy. Matka akurat pojechała załatwiać parę spraw na mieście, z tego co wiedziała były to głównie zakupy i odwiedzenie poczty, ale była szansa, że jakąś informację wpuściła jednym uchem, a drugim wypuściła. Ojciec był w pracy, więc były z babcią same. Obecność staruszki, w przeciwieństwie do obecności matki, nie ciążyła jej jednak wcale, a była przyjemnością. Od bycia samej różniła się jedynie tym, że ktoś ją zagadywał i że sama miała się do kogo odezwać. W przypadku babci była to jednak wręcz rozrywka, szczególnie kiedy opowiadała jakieś swoje historie z przeszłości, nawet jeśli powtarzała je już któryś raz w jej życiu.

- A oto wchodzi i ciepła herbatka z konfiturami - wygłosiła oficjalnym tonem babcia, wychodząc na taras z tacą w obu dłoniach. Zerknęła w jej stronę, by posłać jej uśmiech, zaraz jednak spojrzała znów na swoje ręce, żeby przypadkiem się nie skaleczyć. I tak już była przecież poturbowana. - Jak tam nasze owoce?

- Jak widać - odpowiedziała i machnęła dłonią z nożykiem, by zwrócić uwagę na talerz, na którym już znajdowało się jedno pokrojone jabłko z gruszką i podzielone na cząstki mandarynki. Postanowiła jednak zostawić temat owoców, na rzecz innego, bo coś zwróciło jej uwagę, kiedy spojrzała wcześniej w stronę babci. - Przyniosłaś koce? Po co?

- A bo ciepło dzisiaj niby, słoneczko świeci, ale wiesz, jak to jest. Nigdy nic nie wiadomo. Lepiej żebyś sobie kocem nóżki przykryła chociaż, żeby cię nie podwiało - powiedziała babcia, zaskakując ją. Już wcześniej wspominała, że sukienka i klapki noszone po domu, nie były może odpowiednim strojem do siedzenia na dworze o tej porze roku, chociaż temperatura nie była taka niska. Najwyraźniej nie miała zamiaru w tym odpuścić i dalej obstawała przy swoim, chociaż wcześniej wydawało się, że właśnie tak było.

- Ależ uparta z ciebie staruszka - wymruczała z uśmiechem. Babcia zachichotała.

- Nie dorównuję twojej matce i babce - powiedziała, zatrzymawszy się przy stoliku, na co musiała przytaknąć cicho. Najpierw postawiła tacę z herbatą na stoliku, po tym jak przesunęła talerz z owocami, a później zrzuciła z ramienia dwa przyniesione ze sobą wielkie, puchate prostokąty. Jeden rzuciła na swoje krzesełko, a z drugim podeszła w jej kierunku.

- Ale naprawdę, nie trzeba było, babciu. Nie jest mi zimno ani trochę - powiedziała, patrząc na nią pobłażliwie. Czuła się trochę głupio, kiedy babcia tak wokół niej chodziła. Nie przywykła do tego. Już dawno przestała być dziewczynką, której babcia wycierała buzię, bo usmarowała się dżemem albo chuchała na czekoladę, bo była zbyt gorąca. Właściwie to dość szybko przestała nią być, bo matka od najmłodszych lat powtarzała, że babci należał się szacunek i to ona powinna podawać jej herbatę, a nie odwrotnie. Patrząc na poznaczone żyłami dłonie babci oraz na jej pomarszczoną twarz i szyję, dochodziła do wniosku, że aktualnie to właśnie tak powinno być.

- Głupstwa gadasz. Z tą nogą sama sobie nie pójdziesz - stwierdziła babcia i ułożyła koc na jej kolanach. Westchnęła. Czy babcia zdawała sobie sprawę, że zeszła rano po schodach? I że na taras też przykuśtykała sama? Nie chciała się jednak kłócić.

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz