Rozdział 78

152 19 14
                                    

Wpatrywała się w ekran bezmyślnie, znajdując się w zbytnim szoku, by cokolwiek odpowiedzieć. Namjoon spoglądał na nią, z mocno zaciśniętymi rękoma, zdradzającymi, że był zdenerwowany. Na jego twarzy również to widziała. Wciąż miała ciemniejszy kolor, a ułożenie ust i sposób w jaki jej się przyglądał, informowały, że właśnie się wstydził i stresował. Ona tymczasem miała poczucie, że właśnie oto cały zbudowany wokół niej świat własnych wyobrażeń sypał się i ukazywał rzeczywistość. Rzeczywistość piękniejszą niż się spodziewała. Bo ten siedzący przed nią mężczyzna, właśnie wyznał jej, że był w niej zakochany. Powoli w jej klatce piersiowej zaczynały wirować motyle szczęścia, których skrzydła łaskotały ją od wewnątrz w coraz intensywniejszy sposób. Jednocześnie odczuła także to radosne napięcie, które towarzyszyło dobrym wydarzeniom w życiu człowieka i płynęło z tego, że nie mogło się uwierzyć w rzeczywistość.

Kim Namjoon, obiekt jej uczuć, najwspanialszy mężczyzna w jej świecie, twierdził, że był w niej zakochany. Ulga, jakiej doznała, była chyba najwspanialszym uczuciem, jakiego kiedykolwiek poczuła. Był to jeden kamień z jej serca. Bo to oznaczało, że nie potraktuje jej jak idiotki, która platonicznie się w nim zakochała i która niszczyła ich relację swoimi uczuciami. To oznaczało, że nie odwróci się od niej z powodu tego, co czuła. Oczywiście, był szereg innych problemów, których to nie rozwiązywało, a w zasadzie to takich, które rodziły się  z tego powodu. Lecz w tamtej chwili zblakły w obliczu sielskich obrazów w jej głowie.

- Naprawdę? - zapytała. Mimo wszystko co czuła, jej umysł potrzebował jeszcze jednego potwierdzenia, by uwierzyć, że to nie był tak naprawdę sen.

Wzrok Namjoona stał się uważniejszy, ale skinął głową i cicho przytaknął, opuszczając spojrzenie na blat przed sobą i zaciskając nieco mocniej ramiona.

- Myślałam, że to tylko ja... Do ciebie coś... - nie mogła mówić z tego wszystkiego. Każda myśl uciekała z jej głowy. Namjoon spojrzał na nią.

- Dotychczas myślałem dokładnie to samo - w tym momencie pasowałby mu ten uśmiech z dołeczkami, ale jego twarz pozostała poważna i odrobinę napięta. Trochę ją to niepokoiło. A jednak nie mogła powstrzymać własnego uśmiechu, wywołanego rozbawieniem.

- Więc oboje jak dwójka nieogarów milczeliśmy, a tak naprawdę... - wybuchła śmiechem, jednak mało był on wesoły przez spięcie i szok, które nadal odczuwała. Namjoon jednak odpowiedział lekkim uśmiechem, co złagodziło chociaż to pierwsze uczucie.

- Tak, na to wygląda - powiedział. Pochylił głowę, znów uciekając przed jej wzrokiem. Przez moment panowała między nimi cisza. Trawiła podczas niej jego słowa i własne wnioski oraz odczuwała coraz mocniej zarówno szczęście, jak i zawstydzenie. Namjoon, ten Kim Namjoon, obiekt jej własnych uczuć, dosłownie przed chwilą wyznał jej własne. To było... Nie mieściło jej się to w głowie! Przez jakiś czas myślała, że miłość już w ogóle nigdy jej nie spotka. Że nie będzie w stanie się do nikogo zbliżyć, a przez to również nikt jej nie pokocha. A teraz siedziała przed swoim telefonem i rozmawiała z cudownym mężczyzną, który dzielił jej uczucia. Nie tylko uczucia z resztą.

Spojrzała na Namjoona, który jednak wciąż nie patrzył w jej stronę. Czyżby aż tak się wstydził?

- Pierwszy raz jest taka dziwna cisza - powiedziała. Przywołała tym jego wzrok. Wydawało jej się, że on jeszcze nie pokonał fazy szoku po wyznaniu, choć to on pierwszy go dokonał. - Martwiłam się, że tak będzie, jak się spotkamy w Los Angeles. Ale wtedy nie mogliśmy się nadal nagadać.

Uśmiechnęła się szeroko. Mimo tego jak dobrze się dogadywali podczas swoich rozmów przez internet, obawiała się tego, że ich relacja nie wypali na żywo i że nie będzie między nimi chemii. Tymczasem okazało się, że była nawet większa niż zakładała. Tam wróciły do niej myśli, że Namjoon mógł być dla niej kimś więcej i że być może była w nim rzeczywiście zakochana, a potem postanowiła stłumić te emocje. Jeśli jednak Namjoon wtedy już wiedział o tym, co do niej czuł i był z tym pogodzony... Mogła jednak dać mu jakiś znak. Choć pewnie i tak by tego nie zrobiła. Wtedy przyświecał jej cel tego, by najpierw ogarnąć siebie, a potem potencjalny związek z Namjoonem. Lecz może wtedy dałaby mu jakiś znak, coś co dałoby mu do zrozumienia, że były jakieś szanse na to, że za jakiś czas będzie gotowa.

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz