Rozdział 71

124 14 2
                                    

Powrót do pracy sprawił, że zapomniała nagle o wielu rzeczach. O Pawle i jego spodziewającej się dziecka narzeczonej, wyznaniu jakie uczyniła Namjoonowi, o rozmowie z matką, a przede wszystkim o tym, że w ogóle była na Samos i miała okazję wypocząć - poza tym, że Majka i Anton pochwalili jej opaleniznę. Kiedy skupiała się na instruktażu i tańcu, koncentrowała się głównie na tym, a że spędzała w pracy kilka godzin dziennie, to mniej myślała o innych rzeczach w tym czasie. Jej głowa była wtedy gdzie indziej, więc nie przejmowała się innymi rzeczami. Liczyły się kroki, obroty, pozycje rąk, odchylenia ciała, muzyka. Wszystko, co było ważne w jej pracy. No i jeszcze słowa, polecenia, wyjaśnienia, porady. Jednak to ruch najbardziej pozwalał jej skupić się na czymś innym, niezależnie czy sama go wykonywała, czy w jakiś sposób go oceniała.

Taniec w gruncie rzeczy zawsze był ucieczką. Matka się do niego nie mieszała, bo do czasu aż nie przyszło jej wybierać dalszej drogi po liceum, traktowała go jako fanaberię i mało znaczące hobby w jej życiu. W późniejszym czasie zmienił odrobinę znaczenie, stając się nie tylko kierunkiem jej kariery, ale także symbolem sprzeciwu wobec matki. Tańcząc, czuła się wolna, także właśnie dlatego, że nie była to sfera, w której kiedykolwiek jej matka postawiła stopę albo wściubiała swój nos. Poza tym jednak podczas tańca uciekała myślami. Skupiała się na ruchach, na ich precyzji, nadawaniu im płynności, na tym by wszystko idealnie do siebie pasowało, było zsynchronizowane i wychodziło jedno z drugiego. Podczas tego liczyła się jedynie ta jedna rzecz. Tylko ona, jej ciało i jego pozycje. No i oczywiście muzyka, do której tańczyła. Zdarzało jej się tak zatracać w tym wszystkim, że budziła się dopiero po dłuższej chwili, pokryta warstwą potu i zdyszana. Wiedziała, że nie wszyscy lubili te odczucia i wrażenia, których doświadczali po wysiłku fizycznym. Po części to rozumiała - pot kojarzył się z brudem i nieprzyjemnym zapachem, włosy i ubrania się od niego lepiły, a wysiłek wiązał się też z brakiem tchu oraz uczuciem zmęczenia i bólu w mięśniach. W przypadku tańca uwielbiała te odczucia, bo wiedziała, że dużo z siebie dawała i był to tego dowód. Może tylko ból stóp był tym odczuciem, którego nigdy nie lubiła, ale i on należał do dowodów na to, że poświęcała czas i energię. I wszystko to było dla niej dowodami na to, że przez krótką chwilę naprawdę żyła, swobodna i szczęśliwa, zatracona w tym, co uwielbiała.

Choć oczywiście z perspektywy instruktorki tańca wszystko przedstawiało się nieco inaczej. Tutaj byli inni ludzie. Różni ludzie, których trzeba było uczyć, a oni byli mniej i bardziej zdolnymi uczniami. Satysfakcję sprawiały jej postępy tych, którzy początkowo wypadali najgorzej i wydawali się beznadziejnymi przypadkami oraz odkrywanie w ludziach talentów, o które się nie podejrzewali, jak również postępy tych, którzy mieli idealne warunki. Pracując, dalej koncentrowała się na ruchach, pozach, równowadze, lecz nie swojej, choć i to stanowiło ucieczkę myślową w kierunku tańca.

Paradoksalnie, przez kilka tych dni po powrocie relaksowała się, chodząc do pracy - można ją było na swój sposób nazwać szczęściarą. Jej myśli utkwione były w pewnej sferze, która stanowiła przyjemność, nawet jeśli zajmowała się nią przez kilka godzin. Satysfakcję przynosiło jej także to, że potrafiła się oddać pracy w podobny sposób na wiele godzin, a zmęczone podczas powrotu do domu ciało, ze styranymi mięśniami i nieco zużytym głosem, było równie zadowalającym dowodem jej oddania. Miała też wrażenie, że powoli wracała do siebie i pobyt na Samos, choć nerwowy i może nie do końca udany pod pewnymi względami, był bardzo znaczącym momentem na jej ścieżce stawania na nogi. Być może nastąpił jakiś przełom. I być może do tego przełomu przyczyniło się to, że jej matka, postanowiła wytrącić ją z resztek jej bezpiecznej strefy, a ona potem zrobiła coś głupawego, co zmusiło ją do głębszych przemyśleń nad swoją pozycją. To wszystko wydawało się nawet dość zabawne. Mało tego, częściowo było poza jej kontrolą. A mimo to wyglądało na to, że wszystko powoli zaczynało się układać, choć jeszcze długa droga była przed nią. Czuła jednak w sobie wielką moc i dużą dozę optymizmu, a były to tak mocne uczucia pierwszy raz od długiego czasu.

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz