Rozdział 51

137 12 0
                                    

Zalała herbatę oraz cukier, który wrzuciła już wcześniej do kubka, a potem zamieszała łyżeczką i postawiła naczynie z parującą zawartością na stoliku, na którym miała też pudełko z sałatką kupioną po drodze do pracy w sklepie za przystankiem. Minął tydzień odkąd wróciła do pracy po swoim zwolnieniu. Wszystko powoli wracało do normy. Pierwszego dnia czuła się wyjątkowo nieswojo. Miejsce, które dobrze znała, przez praktycznie miesiąc nieobecności stało jej się obce, a ludzie, z którymi rozmawiała na co dzień nieco ją płoszyli. Nikt nie zadawał pytań, podejrzewała, że Majka się tym zajęła, ale i tak miała poczucie, że wszyscy w pracy mogli ją oceniać i patrzeć na nią inaczej przez całość sytuacji z Adamem. Jej samej wydawało się to odległym snem albo jakby przeżyła to w innym życiu. Lecz miała poczucie, że jeśli innych to niespecjalnie obchodziło tuż przed jej powrotem, to może to zainteresowanie rozbudziła, pojawiając się ponownie. W niej również tak naprawdę to do końca nie umarło, bo przed wejściem na klatkę schodową brała głębszy oddech, a gdy wychodziła z pracy zerkała od razu w dół schodów i skłamałaby, gdyby powiedziała, że serce nie uderzało jej wtedy mocniej przez kilka sekund. Jej lęk nie był obezwładniający, ale zdawała sobie z niego sprawę i była go świadoma. Czy cokolwiek to zmieniało? Może tyle, że potrafiła powiedzieć samej sobie, że kiedyś zapomni i będzie poruszała się tamtędy jak przedtem. Próbowała hamować myśli o tym, że zachowywała się jak idiotka, przekładając sobie słowa terapeutki o tym, że jej inne reakcje były dość naturalnym spadkiem przeżyć i tym, że sama zauważała u siebie poprawę przedtem w przypadku większości z nich - a więc nie była idiotką, tylko naturalnym przypadkiem ofiary prześladowania. To niby było oczywiste, ale jakoś wcześniej nie myślała o sobie w podobny sposób i czuła się tak, jakby odkryła jakąś tajemnicę o sobie.

Teraz już było jej w pracy mniej nieswojo i miała wrażenie, że powoli wszystko wracało do normy. Dopóki była na sali albo gdzieś dalej niż klatka schodowa. Osoby z pracy nie zadawały pytań, ograniczyły się jedynie do "super, że wróciłaś". Nikt nie żartował sobie, że wreszcie pokryje swoje zajęcia i nie będzie trzeba za nią pracować, co budziło jej ambiwalentne uczucia. Z jednej strony, była trochę wdzięczna, bo zakłopotałoby ją to, ale z drugiej był to stały tekst powitalny, więc krępowało ją to inne traktowanie, nawet jeśli wynikało z troski. W przeciągu tygodnia jednak zdążyła o tym zapomnieć i jej relacje w zasadzie nie odbiegały już od normy sprzed kilkutygodniowej nieobecności.

Czy jednak odczuwała mniej stresu z powodu innych rzeczy? Ostatnio miała mnóstwo kłopotów w życiu. Choć jak się zastanowiła, to w zasadzie non stop miała jakieś kłopoty. Z tym, z tamtym, potem coś jeszcze się pojawiało. Zastanawiała się, czy tak po prostu wyglądało dorosłe życie, czy po prostu jej dorosłe życie. Skłaniała się, trochę optymistycznie, do tego pierwszego. Bo czy taka Paula miała chwilę oddechu więcej? Jej życie też nie oszczędzało w ostatnim czasie. Doszła nawet do ponurego wniosku, że składało się ono z nieustannych ludzkich problemów do rozwiązania i krótkotrwałych momentów wypełnionych szczęściem lub jego namiastką.

Ledwo poczuła się szczęśliwa podczas kilkunastu godzin z Namjoonem, a uświadomiła sobie, że prawdopodobnie się w nim zakochała. Ledwo pomyślała, że wszystko jakoś będzie, jeśli powściągnie emocje, a dostały informację o babci. Ledwo poczuła, że wszystko się układało i jest szansa na powrót do normy, a pojawił się Adam.

Na szczęście, wyglądało na to, że babcia wyjdzie za niedługo ze szpitala. Wyniki miała względnie dobre, lekarze nie widzieli przeciewwskazań do tego, by jej nie wypuścić, gdy będą mieli pewność, że jej przypadłość została zaleczona i nie groziło jej ponowne znalezienie się w szpitalu w najbliższym czasie. Nie wydawało jej się by wiele robili, ale przynajmniej nie umywali rąk w imię tego, by łóżko było zwolnione i nie wypuszczali jej w niepewnym stanie. Mimo to oraz pomimo zapewnień Zoe, że w jej ocenie też nic więcej nie dało się zrobić, była trochę rozżalona. Z reguły gryzła się w język przy siostrze, bo przecież to ona była lekarzem oraz przy matce, która uznawała Zoe za najwyższy autorytet w tej sprawie i tylko przy Pauli cokolwiek mówiła na temat swoich przemyśleń. No ale w końcu najważniejsze było, że babcia wreszcie wróci do domu jej rodziców i będzie można odetchnąć z ulgą. Pewnie jeszcze przez jakiś czas wszyscy będą napięci pod tym względem, ale istniała spora szansa, że równie szybko o tym zapomną i wszystko po prostu wróci do normy. Jedna bezpieczna i szczęśliwie wyzdrowiała babcia to zawsze wyższy standard życia psychicznego.

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz