Rozdział 47

142 13 5
                                    

Z jakiegoś powodu po samym dźwięku zbliżających się kroków oceniła, że to Paula do niej wracała i nie była specjalnie zaskoczona, gdy usłyszała, że usiadła na leżaku obok niej. Może była w jej krokach jakaś taka pewność, a może coś zwyczajnie wskazywało na to, że zmierzała akurat do tego konkretnego miejsca na plaży, które razem zajmowały. Nie otworzyła oczu, dalej leżąc sobie na własnym leżaku i smażąc się w kalifornijskim słońcu. Był to ostatni dzień ich pobytu w Los Angeles. Postanowiły spędzić go na pełnym relaksie. Spały do późna, podjąwszy decyzję, że się wyśpią. Na śniadanie zjadły kanapki, które kupiły w niewielkim sklepiku i popiły sokiem pomarańczowym. Zrobiły to na tarasie, wpatrując się w widoki z niego. Potem przeszły się na leniwy spacer nad Venice Canals, bo choć było niedaleko, to jakoś obie ominęły to miejsce. Nie przypominało to kanałów w Wenecji, ale było całkiem uroczym miejscem. Potem wróciły do domu się przebrać i chwilę odsapnąć, zgarnęły piwo bezalkoholowe, które miały wypić poprzedniego wieczoru, lecz gdy obie zniknęły w swoich pokojach, już ich nie opuściły, a potem ruszyły prosto na plażę. Ona chciała złapać pierwszą opaleniznę, a Paula jak zawsze nie potrafiła sobie odmówić spędzenia jeszcze odrobiny czasu w wodzie.

- Może następnym razem jakiś jacht? – zapytała, wypowiadając na głos swoje myśli, które akurat krążyły wokół tego, że gdziekolwiek był jakiś morski brzeg, Paula musiała zamoczyć choć stopy w wodzie.

- Co? – zapytała Paula, uświadamiając ją w tym, że pytanie naprawdę padło z jej ust, choć nie mówiła do końca świadomie i równie prawdopodobnie mogło pozostać w jej głowie. Obróciła głowę, by leżeć zwrócona twarzą w stronę kuzynki. Zmrużyła oczy, gdy słońce uderzyło w jej oczy po uchyleniu powiek. Sięgnęła po okulary przeciwsłoneczne.

- Pomyślałam, że może następnym razem wypłyniemy na otwarte morze jakimś wynajętym jachtem? Tak uwielbiasz się kąpać. Świetnie byś się bawiła – powiedziała, wyjaśniając co miała na myśli. Paula spojrzała na nią i parsknęła. Wymownie postukała się czołem w skroń.

- I kto go wynajmie, co? Ty ze swojej pensji instruktorki, czy ja z pensji sprzedawczyni? – zapytała i znowu się zaśmiała. Prychnęła i również się szeroko uśmiechnęła.

- Zawsze można na to zaoszczędzić. Choć nie wiem, ile czasu to zajmie – przyznała i rozciągnęła się. Nie wiedziała, jak długo Pauli nie było, bo leżąc nie patrzyła na zegarek. Prawdę mówiąc, w ogóle nie drgnęła od dłuższego czasu i czuła to w ciele. A jednak dobrze było tak poleżeć i nic nie robić przez dłuższy czas. Szczególnie, że już niedługo wracała do pracy.

Przyjrzała się swojej skórze. Zakładała, że w przeciągu tego oraz poprzednich dni zdążyła się opalić. Z natury miała ciemniejszą karnację i w dodatku taką, która sprzyjała łapaniu słońca. Już od końca podstawówki koleżanki zazdrościły jej tej cechy, choć ona nie zwracała na nią aż tak uwagi. Lubiła jednak leżeć na słońcu i zauważać drobne różnice w odcieniach swojej skóry tam, gdzie ubranie ją zakrywało i gdzie była wystawiona na słońce.

- Odłożę na to pieniądze, które miały iść na bilety... - stwierdziła cicho Paula. Zerknęła na nią, dopiero po chwili przypomniawszy sobie, że ostatecznie to Jimin zapłacił za ich przelot w obie strony. Pauli się to nie podobało i jej też średnio. Nie przepadała za byciem utrzymywaną przez kogokolwiek, a tym bardziej za tym, żeby robił to chłopak jej kuzynki. To, że miał pieniądze, jeszcze niczego nie tłumaczyło.

- Może kupmy mu za to jakiś prezent? Jak sądzisz? – zapytała. Już wcześniej o tym myślała. Jimin był niezwykle hojny, ale nie chciała pozwalać na to, żeby je obie to krępowało. Prezent wydawał się całkiem dobrym pomysłem. W gotówce nie mogły mu oddać tych pieniędzy.

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz